Niespodziewana propozycja mojego byłego męża: mieszkanie dla syna, ale pod jednym warunkiem
– Anka, musimy porozmawiać. – Głos Pawła był zimny, a w jego oczach nie widziałam już ani cienia dawnej czułości. Siedział naprzeciwko mnie w naszej starej kuchni, tej samej, w której kiedyś śmialiśmy się do łez, gotując razem pierogi na Wigilię. Teraz jednak czułam tylko chłód i napięcie.
– O czym? – zapytałam, choć przecież wiedziałam. Ostatnie miesiące były pasmem kłótni i niedopowiedzeń. Nasz syn, Michał, miał już czternaście lat i coraz częściej zamykał się w swoim pokoju, uciekając przed naszymi awanturami.
Paweł odchrząknął i spojrzał na mnie z tym swoim wyuczonym spokojem, który zawsze poprzedzał coś złego.
– Chcę przepisać mieszkanie na Michała – powiedział w końcu. – Ale pod jednym warunkiem.
Zamarłam. Mieszkanie było naszym największym wspólnym dobrem. Po rozwodzie zostało przy nim, bo sąd uznał, że to on je kupił jeszcze przed ślubem. Ja z Michałem wynajmowaliśmy kawalerkę na obrzeżach Warszawy, ledwo wiążąc koniec z końcem.
– Jakim warunkiem? – zapytałam ostrożnie, czując jak serce zaczyna mi walić.
– Chcę, żeby Michał zamieszkał ze mną. Na stałe. Ty możesz go odwiedzać, kiedy chcesz… Ale on musi być tutaj.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Przypomniały mi się wszystkie noce, kiedy Michał przychodził do mojego łóżka po kolejnej kłótni z ojcem. Wszystkie jego łzy i pytania: „Mamo, dlaczego tata już nas nie kocha?”
– Nie zgodzę się – wyszeptałam. – Nie oddam ci syna za mieszkanie.
Paweł wzruszył ramionami.
– To twoja decyzja. Ale pomyśl o nim. Tutaj będzie miał własny pokój, komputer, blisko szkoły… U ciebie ciągle się tłoczycie.
Wróciłam do naszej kawalerki jak w transie. Michał siedział przy biurku, odrabiając lekcje. Spojrzał na mnie pytająco.
– Wszystko w porządku? – zapytał cicho.
Chciałam mu powiedzieć prawdę, ale nie mogłam. Zawsze starałam się chronić go przed naszymi problemami. Ale tej nocy nie spałam ani minuty. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: nasze wesele w małym kościele na Pradze, narodziny Michała, pierwsze wakacje nad Bałtykiem… I potem: kłamstwa Pawła, jego zdrady, nocne powroty do domu z zapachem obcych perfum.
Przez lata udawałam przed sobą, że wszystko jest w porządku. Że dla dobra dziecka warto znosić upokorzenia. Ale kiedy zobaczyłam łzy Michała po kolejnej awanturze, wiedziałam, że muszę odejść.
Rozwód był koszmarem. Paweł walczył o wszystko: o mieszkanie, samochód, nawet o psa. Sąd przyznał mu większość majątku, bo miał lepszego adwokata i więcej pieniędzy. Ja zostałam z Michałem i walizką ubrań.
Przez pierwsze miesiące po rozwodzie żyliśmy jak na bombie zegarowej. Każdy dzwonek do drzwi wywoływał u mnie panikę – bałam się, że Paweł znów będzie chciał coś nam odebrać.
A teraz ta propozycja…
Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama.
– Aniu, musisz pomyśleć o Michale – powiedziała stanowczo. – On potrzebuje stabilizacji. Może u Pawła rzeczywiście będzie mu lepiej?
– Mamo! – wybuchłam. – Ty naprawdę myślisz, że oddam mu syna za mieszkanie?
– Nie chodzi o mieszkanie – westchnęła mama. – Chodzi o to, żeby Michał miał normalne życie.
Poczułam się zdradzona przez wszystkich. Nawet własna matka nie rozumiała mojej walki.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Magda, moja przyjaciółka jeszcze z liceum.
– Anka, nie daj się zaszantażować – powiedziała ostro. – Paweł zawsze był manipulantem. Pamiętasz, jak cię okłamywał jeszcze przed ślubem?
Pamiętałam aż za dobrze. Ale wtedy byłam zakochana i wierzyłam w bajki o szczęśliwym zakończeniu.
Przez kolejne dni chodziłam jak cień. W pracy nie mogłam się skupić, szefowa patrzyła na mnie z coraz większym niezadowoleniem. W końcu wezwała mnie do siebie.
– Aniu, co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś sumienna…
Zacisnęłam usta i pokręciłam głową.
– Przepraszam… Mam problemy rodzinne.
Szefowa spojrzała na mnie ze współczuciem.
– Jeśli potrzebujesz wolnego…
Ale nie mogłam sobie pozwolić na wolne. Każda złotówka była dla nas na wagę złota.
W weekend Paweł przyszedł po Michała na umówione spotkanie. Stałam w drzwiach i patrzyłam, jak syn pakuje plecak.
– Mamo… Tata mówił ci o mieszkaniu? – zapytał nagle Michał.
Zamarłam.
– Tak…
– On chce żebym z nim zamieszkał…
Usiadłam obok niego na łóżku.
– A ty czego chcesz?
Michał spuścił głowę.
– Nie wiem… U taty jest więcej miejsca… Ale u ciebie czuję się bezpiecznie…
Objęłam go mocno i poczułam łzy napływające do oczu.
– Kochanie… Nigdy nie zrobię niczego wbrew tobie. To ty decydujesz.
Michał spojrzał na mnie poważnie.
– Chcę być z tobą… Ale chciałbym mieć swój pokój…
Tej nocy podjęłam decyzję. Następnego dnia zadzwoniłam do Pawła.
– Nie zgodzę się na twój warunek – powiedziałam stanowczo. – Ale jeśli naprawdę zależy ci na Michale, możesz przepisać mu mieszkanie bez żadnych szantaży.
Paweł roześmiał się drwiąco.
– Naiwna jesteś…
Rozłączyłam się bez słowa.
Wiedziałam już, że nie mogę liczyć na nikogo poza sobą i synem. Zaczęłam szukać dodatkowej pracy – sprzątałam biura wieczorami i dorabiałam korepetycjami z matematyki. Po kilku miesiącach udało mi się wynająć dwupokojowe mieszkanie bliżej centrum. Michał miał swój pokój po raz pierwszy w życiu.
Paweł przestał się odzywać na kilka miesięcy. Dopiero gdy dowiedział się od wspólnych znajomych o naszym nowym mieszkaniu, zadzwonił ponownie.
– Anka… Może jednak dogadamy się co do mieszkania? – zapytał miękko.
Tym razem to ja się roześmiałam.
– Już nie muszę wybierać między synem a dachem nad głową – odpowiedziałam spokojnie.
Odłożyłam słuchawkę i poczułam ulgę po raz pierwszy od lat.
Dziś Michał ma siedemnaście lat i przygotowuje się do matury. Nasze życie nie jest idealne – czasem brakuje nam pieniędzy, czasem kłócimy się o drobiazgi. Ale jesteśmy razem i to jest najważniejsze.
Czasem zastanawiam się: ile matek musiało wybierać między dobrem dziecka a własną godnością? Czy naprawdę musimy płacić tak wysoką cenę za niezależność? Co wy byście zrobili na moim miejscu?