Nie jestem darmową opiekunką tylko dlatego, że jestem na urlopie wychowawczym! – Kiedy rodzina obraca się przeciwko tobie
– Magda, przecież ty i tak siedzisz w domu, więc możesz wziąć Zosię na kilka godzin – powiedziała teściowa, odkładając widelec i patrząc na mnie z tym swoim nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem. W tym momencie poczułam, jakby ktoś ścisnął mnie za gardło. Siedzieliśmy przy stole: ja, mój mąż Tomek, jego mama i jego siostra Kasia. Dzieci biegały po mieszkaniu, a ja już od rana czułam napięcie w powietrzu.
– Mamo, Magda ma przecież urlop wychowawczy, to nie problem – dodał Tomek, nawet nie patrząc mi w oczy. Zawsze tak robił, kiedy chciał uniknąć konfliktu. Ale tym razem to ja byłam w centrum uwagi.
– Przepraszam bardzo – zaczęłam, czując jak narasta we mnie złość – ale to, że jestem na urlopie wychowawczym, nie znaczy, że mogę być darmową opiekunką dla całej rodziny! Mam własne dzieci, własne obowiązki. Nie dam rady zajmować się jeszcze Zosią.
W pokoju zapadła cisza. Kasia spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Ale Magda, ja naprawdę nie mam z kim zostawić Zosi. Muszę wrócić do pracy, a przedszkole jest zamknięte przez remont. To tylko na dwa tygodnie! – jej głos drżał, a ja poczułam się winna. Z jednej strony rozumiałam jej sytuację, z drugiej – nikt nie pytał mnie o zdanie.
– Przykro mi, ale nie mogę – powtórzyłam cicho.
Teściowa westchnęła teatralnie.
– Kiedyś kobiety sobie radziły. Teraz wszystko jest problemem…
Poczułam łzy pod powiekami. Przez resztę obiadu nikt się do mnie nie odzywał. Po powrocie do domu Tomek był milczący. Wieczorem wybuchł.
– Mogłaś się zgodzić! To tylko dwa tygodnie! Kasia jest naszą rodziną!
– A ja? Ja też jestem rodziną? Czy tylko od tego jestem, żeby wszystkim pomagać? – krzyknęłam przez łzy. – Nie widzisz, ile mam na głowie? Nasze dzieci są małe, ciągle chorują, ledwo ogarniam dom! Nie dam rady więcej!
Tomek wyszedł trzaskając drzwiami. Przez kolejne dni atmosfera była lodowata. Teściowa przestała do mnie dzwonić. Kasia napisała mi długiego SMS-a o tym, jak ją zawiodłam. Nawet mój tata zadzwonił z pytaniem, czy „nie przesadzam”.
Czułam się coraz gorzej. Zaczęłam wątpić w siebie. Może rzeczywiście powinnam była się zgodzić? Może jestem egoistką?
Ale potem przyszła kolejna noc bez snu – młodszy synek miał gorączkę i płakał przez pół nocy. Rano ledwo stałam na nogach. Spojrzałam w lustro: podkrążone oczy, zmęczona twarz. Czy ktoś z nich naprawdę wie, jak wygląda mój dzień?
Zadzwoniła mama.
– Magda, nie przejmuj się nimi. Każdy myśli tylko o sobie. Ty musisz zadbać o siebie i dzieci.
Poczułam ulgę. Ktoś mnie rozumie.
Ale rodzina Tomka nie odpuszczała. W niedzielę Tomek wrócił od matki z miną obrażonego dziecka.
– Mama mówi, że jesteś samolubna. Że kiedyś kobiety były inne.
– Może kiedyś kobiety nie miały wyboru – odpowiedziałam cicho. – Ja mam i chcę go wykorzystać.
Przez kolejne dni czułam się jak wykluczona. Nikt nie zapraszał mnie na rodzinne spotkania. Dzieci pytały, dlaczego nie jedziemy do babci.
W końcu Kasia znalazła opiekunkę przez ogłoszenie. Ale atmosfera w rodzinie już się nie poprawiła. Czułam się winna i samotna.
Któregoś wieczoru usiadłam z Tomkiem przy stole.
– Wiesz co? – zaczęłam niepewnie – Chciałabym, żebyś mnie wsparł. Żebyś zobaczył, ile robię każdego dnia. Żebyś nie oczekiwał ode mnie więcej niż mogę dać.
Tomek milczał długo.
– Może masz rację… Ale wiesz, mama tego nie zrozumie.
– Nie muszę być dobra dla wszystkich – powiedziałam stanowczo. – Chcę być dobra dla siebie i naszych dzieci.
Dziś minęło kilka tygodni od tamtej niedzieli. Relacje w rodzinie są chłodne, ale ja czuję się silniejsza. Zrozumiałam, że mam prawo stawiać granice i dbać o siebie.
Czasem zastanawiam się: dlaczego tak trudno rodzinie zaakceptować odmowę? Czy naprawdę każda kobieta musi być zawsze gotowa do poświęceń? Może czas zacząć mówić „nie” bez poczucia winy?