Moja mała Lidia w sukience od Gucci: Czy jestem złą matką, czy po prostu inną?
— Znowu ją tak ubrałaś? — głos mojej mamy przeszył kuchnię jak zimny wiatr. Stałam przy zlewie, myjąc kubek po kawie, kiedy Lidia wbiegła do pokoju w swojej nowej sukience od Gucci. Miała zaledwie pięć lat, a już wyglądała jak mała księżniczka z bajki. — Dziecko, przecież ona nawet nie wie, co to za marka! — dodała mama, kręcąc głową z dezaprobatą.
Zacisnęłam dłonie na porcelanie. Wiem, co myśli moja mama. Wiem, co myślą sąsiedzi, koleżanki z pracy, nawet pani w sklepie spożywczym na rogu. „Rozpuszcza dziecko!” — słyszę za plecami, kiedy idziemy z Lidią przez rynek naszego miasteczka. „W głowie jej się przewraca od tych pieniędzy męża!” — szepczą, nie wiedząc nawet, że to ja zarabiam więcej.
Ale czy naprawdę jestem złą matką? Czy to źle, że chcę dla niej wszystkiego, czego sama nie miałam? Pamiętam swoje dzieciństwo — stare buty po kuzynce, swetry drapiące skórę i wieczne oszczędzanie na wszystkim. Obiecałam sobie wtedy, że moje dziecko nigdy nie będzie musiało się wstydzić tego, co nosi.
Lidia podbiegła do mnie i objęła mnie w pasie. — Mamusiu, zobacz! Kręcę się jak baletnica! — Jej radość była szczera i czysta. Uśmiechnęłam się do niej, ale w środku czułam ukłucie niepokoju. Czy naprawdę robię to dla niej? Czy może dla siebie?
Wieczorem, kiedy Lidia już spała, usiadłam przy stole z mężem. Michał spojrzał na mnie znad laptopa. — Znowu płakałaś? — zapytał cicho. Pokręciłam głową, choć wiedziałam, że widzi prawdę.
— Ludzie gadają — powiedziałam w końcu. — Mówią, że ją rozpieszczam. Że robię z niej dziwadło.
Michał westchnął i zamknął komputer. — A co ty czujesz? — zapytał.
Zastanowiłam się chwilę. — Chcę tylko, żeby była szczęśliwa. Żeby nie czuła się gorsza od innych dzieci.
— Ale czy ona czuje się gorsza? Czy to ty tak się czułaś? — Jego pytanie uderzyło mnie mocniej niż wszystkie plotki razem wzięte.
Przez następne dni próbowałam nie zwracać uwagi na szepty i spojrzenia. Ale było coraz trudniej. Na placu zabaw inne mamy odsuwały się ode mnie, jakbym była nosicielką jakiejś choroby. Lidia bawiła się sama, bo dzieci patrzyły na jej sukienki jak na coś obcego.
Pewnego dnia przyszła do mnie zapłakana. — Mamusiu, dlaczego Zosia powiedziała, że jestem dziwna? Że mam ubrania jak z telewizji?
Serce mi pękło. Przytuliłam ją mocno i próbowałam wyjaśnić, że każdy jest inny i to jest piękne. Ale widziałam w jej oczach smutek i niezrozumienie.
Wieczorem zadzwoniła do mnie moja siostra, Marta. — Słuchaj, Anka — zaczęła bez ogródek — może powinnaś trochę przystopować z tymi markami? Dzieci są okrutne. Wiesz, jak było ze mną w podstawówce.
— Ale ja nie chcę jej niczego odmawiać! — wybuchłam. — Chcę tylko, żeby miała lepiej niż my!
— Może lepiej znaczy po prostu… normalnie? — odpowiedziała cicho Marta.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy swój wybór. Czy naprawdę robię to dla Lidi? Czy może próbuję uleczyć własne rany przez nią?
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Lidią szczerze. Usiadłyśmy razem na łóżku.
— Kochanie, powiedz mi… Czy lubisz swoje sukienki?
Lidia spojrzała na mnie wielkimi oczami.
— Lubię… Ale czasem chciałabym ubrać się jak inne dziewczynki. W dżinsy i bluzę z Myszką Miki.
Poczułam łzy napływające do oczu. Przytuliłam ją mocno.
— Możesz ubierać się jak tylko chcesz. Najważniejsze jest to, żebyś była sobą.
Tego dnia poszłyśmy razem do zwykłego sklepu odzieżowego. Lidia wybrała różową bluzę i dżinsy z dziurami na kolanach. Była szczęśliwa jak nigdy wcześniej.
Ale plotki nie ucichły. Teraz mówili: „Wreszcie zmądrzała!”, „Może jeszcze nie jest za późno dla tej małej”. Zrozumiałam wtedy coś ważnego: cokolwiek zrobię, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie oceniał.
Wieczorem siedziałam sama w kuchni i patrzyłam na zdjęcia Lidi z różnych lat. W każdej sukience była inna — raz radosna, raz zamyślona, raz smutna. Zdałam sobie sprawę, że najważniejsze jest jej szczęście, a nie opinia innych.
Czy jestem złą matką? Czy po prostu inną? Może każda z nas musi sama znaleźć odpowiedź na to pytanie. A wy… co o tym myślicie?