Mój syn wrócił do domu po rozwodzie: Czy można zbudować szczęście na gruzach przeszłości?

— Frank, nie możesz tak po prostu zostawiać swoich rzeczy w przedpokoju! — krzyknęłam, próbując nie podnieść głosu, choć czułam, jak narasta we mnie frustracja. Mój syn spojrzał na mnie z kanapy, gdzie leżał w dresie, zapatrzony w ekran telefonu.

— Mamo, przecież to tylko torba. Zaraz ją zabiorę — odpowiedział znużonym tonem, jakbyśmy byli wciąż w czasach, gdy miał piętnaście lat i nie rozumiał, dlaczego porządek jest ważny.

Nie tak wyobrażałam sobie nasze wspólne życie po tylu latach. Kiedy Frank był mały i jego ojciec odszedł, obiecałam sobie, że dam mu wszystko, czego potrzebuje. Pracowałam na dwa etaty, żeby nie brakowało mu butów, książek czy ciepłego obiadu. Byliśmy tylko we dwoje w naszym małym mieszkaniu na Pradze. Często powtarzał mi wtedy: „Mamo, jak dorosnę, zrobię wszystko, żebyś już nigdy nie musiała się martwić.”

I rzeczywiście — kiedy Frank skończył studia i poznał Magdę, jego życie nabrało rozpędu. Szybko się ożenił, znalazł dobrze płatną pracę w korporacji i zaczął pomagać mi finansowo. Nigdy nie mówił o tym Magdzie — wiem, bo kiedyś przypadkiem usłyszałam ich kłótnię przez telefon. „Nie musisz jej tyle dawać!” — krzyczała Magda. Frank milczał wtedy długo, a potem powiedział tylko: „To moja matka.”

Ich małżeństwo wydawało się szczęśliwe. Przynajmniej z zewnątrz. Ale kilka miesięcy temu Frank zadzwonił do mnie późnym wieczorem. Jego głos był łamliwy, prawie nie do poznania.

— Mamo… mogę przyjechać? Magda… Magda mnie zostawiła.

Nie pytałam o szczegóły. Po prostu otworzyłam drzwi i pozwoliłam mu wejść z walizką i rozbitym sercem. Od tamtej pory mieszkamy razem — znów tylko we dwoje. Ale to już nie jest ten sam Frank, którego pamiętam z dzieciństwa.

Na początku próbowałam być wyrozumiała. Rozwód to przecież ogromny cios. Frank całymi dniami leżał na kanapie, nie wychodził do pracy, zamawiał jedzenie na dowóz i unikał rozmów. Z czasem jednak zaczęło mnie to przytłaczać. Nasze mieszkanie — kiedyś uporządkowane i spokojne — zamieniło się w pole bitwy. Jego rzeczy były wszędzie: buty w kuchni, skarpetki na stole, papiery w łazience.

Pewnego wieczoru usiadłam naprzeciwko niego i powiedziałam:

— Frank, musimy porozmawiać. Tak dalej być nie może.

Spojrzał na mnie z wyrzutem.

— Wiem, że ci przeszkadzam. Może powinienem się wynieść?

Zabolało mnie to. Przecież nie chciałam go wyrzucać! Chciałam tylko odzyskać choć trochę normalności.

— Nie o to chodzi… Po prostu musimy ustalić jakieś zasady. Ja też mam swoje życie.

Frank westchnął ciężko i odwrócił wzrok.

— Nie rozumiesz… Wszystko mi się zawaliło. Straciłem pracę, żonę… Nawet nie wiem, kim jestem.

Chciałam go przytulić, ale poczułam między nami mur. Jakbyśmy byli sobie obcy.

Zaczęły się kłótnie o drobiazgi: o brudne naczynia, o hałas w nocy, o to, że nie odbiera telefonów od znajomych. Czułam się jak matka małego chłopca, a nie dorosłego mężczyzny. Czasem miałam ochotę wyjść z domu i już nie wracać.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie sąsiadka z dołu.

— Pani Zosiu, czy wszystko u pani w porządku? Słychać u państwa krzyki…

Zawstydziłam się okropnie. Zawsze byłam dumna z tego, że potrafię sobie radzić sama. A teraz moje życie wymykało mi się spod kontroli.

Wieczorem usiadłam przy oknie i patrzyłam na światła miasta. Frank siedział w swoim pokoju i słuchał muzyki przez słuchawki. Pomyślałam wtedy: czy naprawdę jestem dobrą matką? Czy powinnam była postawić mu twardsze granice? A może to ja jestem winna temu bałaganowi?

Kilka dni później Frank przyszedł do kuchni wcześniej niż zwykle. Usiadł naprzeciwko mnie i powiedział cicho:

— Mamo… przepraszam. Wiem, że ci ciężko ze mną. Postaram się coś zmienić.

Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Bo wiedziałam, że nawet jeśli spróbujemy wszystko naprawić, nasze życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy dom może być miejscem uzdrowienia — czy tylko przypomina nam o tym, co straciliśmy? Może każdy z nas musi najpierw posprzątać własne serce, zanim zacznie układać świat wokół siebie?