Między stertą naczyń a niespełnionymi obietnicami – opowieść Kasi

Noże i widelce leżały stertą w zlewie, a porzucona pierś z kurczaka czekała cierpliwie na desce do krojenia. Kasia spojrzała najpierw na pięcioletniego Krzysia, który właśnie wtargnął do kuchni, a potem na bałagan wokół. „Mamo, pójdziemy pograć w samochodziki? Obiecałaś…” – ciągnął chłopiec, patrząc na nią wyczekująco. „Krzyśku, jeszcze tylko chwileczkę, dobrze? Zaraz będę wolna.”

Wiedziałam, że kłamię. Nie będę wolna ani za chwilę, ani za godzinę. Odkąd pamiętam, zawsze coś było ważniejsze ode mnie – praca, dom, inni ludzie. Teraz to Krzyś czekał na swoją kolej, a ja znów nie potrafiłam jej znaleźć.

Z salonu dobiegł mnie głos męża: „Kasia! Znowu nic nie robisz? Przecież miał być obiad na trzynastą!” Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. Nic nie robię… Gdyby tylko wiedział, ile razy dziennie powtarzam sobie w myślach: „Jeszcze tylko to, jeszcze tylko tamto…”

„Już robię!” – odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby. Krzyś przytulił się do mojej nogi. „Mamo, proszę…”

Zamknęłam oczy na sekundę. Przypomniałam sobie własne dzieciństwo – mama zawsze w biegu, tata wiecznie niezadowolony. Przysięgałam sobie wtedy, że będę inna. Że moje dziecko będzie miało matkę, która ma dla niego czas.

Ale życie napisało inny scenariusz. Mąż – Tomek – wracał z pracy zmęczony i rozdrażniony. Ja od dwóch lat nie pracowałam zawodowo, bo Krzyś często chorował. Zamiast tego miałam etat sprzątaczki, kucharki i pielęgniarki w jednym. I jeszcze ten wieczny bałagan…

„Kasia, słyszysz mnie?” – Tomek pojawił się w drzwiach kuchni. „Dlaczego tu jest taki syf? Siedzisz cały dzień w domu i nawet obiadu nie możesz zrobić?”

Poczułam łzy pod powiekami. „Tomek, przecież robię… Krzyś chciał się pobawić…”

„Zawsze masz wymówkę! Ja pracuję, a ty… Siedzisz w domu i nic nie robisz!”

Krzyś schował się za moimi plecami. Widziałam jego wielkie oczy pełne strachu i smutku. Chciałam go ochronić przed tym wszystkim, ale nie miałam już siły.

„Tato, nie krzycz na mamę…” – wyszeptał.

Tomek spojrzał na niego z irytacją i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zostałam sama z Krzysiem i stertą brudnych naczyń. Usiadłam na podłodze i przytuliłam synka do siebie. „Przepraszam cię, kochanie… Tak bardzo chciałam być lepsza…”

Krzyś pogładził mnie po włosach. „Mamo, ja cię kocham najbardziej na świecie.”

Te słowa były jak plaster na ranę, ale rana była głęboka i nie chciała się zagoić.

Wieczorem próbowałam porozmawiać z Tomkiem. „Może byś mi czasem pomógł? Albo chociaż nie krzyczał przy Krzysiu…”

Spojrzał na mnie z chłodem. „Ja mam pomagać? Ty siedzisz cały dzień w domu! Nie przesadzaj.”

Chciałam krzyczeć, płakać, uciec. Ale zostałam. Dla Krzysia.

Nocą długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd. Czy naprawdę jestem taka beznadziejna? Czy każda matka czuje się tak samotna?

Następnego dnia rano Krzyś znów poprosił o zabawę. Tym razem odłożyłam wszystko i usiadłam z nim na dywanie. Przez chwilę byłam tylko dla niego – śmialiśmy się, budowaliśmy garaże z klocków.

Ale w głowie już słyszałam głos Tomka: „Obiad! Pranie! Porządek!”

Telefon zadzwonił – mama.

„Kasiu, jak tam u was?”

„W porządku…” – skłamałam.

„Tomek ci pomaga?”

Zawahałam się. „Nie bardzo…”

Mama westchnęła ciężko. „Tak to już jest… Mężczyźni nigdy nie rozumieją.”

Poczułam się jeszcze bardziej samotna.

Wieczorem usiadłam przy oknie z kubkiem zimnej herbaty. Patrzyłam na światła miasta i myślałam o tym wszystkim, co straciłam – pracę, marzenia, poczucie własnej wartości.

Krzyś podszedł cicho i wtulił się we mnie.

„Mamo, będziemy zawsze razem?”

Objęłam go mocno.

„Tak, kochanie… Zawsze.”

Ale sama nie byłam tego taka pewna.

Czasem zastanawiam się: czy można być dobrą matką i żoną, nie zatracając siebie? Czy ktoś jeszcze czuje się tak jak ja – niewidzialny we własnym domu? Może to wszystko jest tylko chwilowe… A może trzeba coś zmienić? Co wy byście zrobili na moim miejscu?