Między dwoma światami: Historia Kasi, która chciała wrócić do przeszłości
— Kuba, proszę cię, chociaż posłuchaj… — mój głos drżał, gdy patrzyłam na syna, który stał w drzwiach swojego pokoju z zaciśniętymi pięściami. Miał czternaście lat, a w jego oczach widziałam gniew, którego nie rozumiałam. — Nie chcę go znać! — krzyknął i zatrzasnął drzwi.
Wtedy poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce. Przez chwilę stałam w ciszy, słysząc tylko swoje przyspieszone bicie serca i oddech pełen żalu. Jak do tego doszło? Przecież chciałam tylko dobrze. Chciałam naprawić to, co kiedyś zepsułam.
Marek był moją pierwszą miłością. Poznaliśmy się jeszcze w liceum w małym miasteczku pod Krakowem. On — wysoki, pewny siebie chłopak z wiecznym uśmiechem i nieposkromioną energią. Ja — cicha, nieśmiała dziewczyna, która zawsze bała się dostać złą ocenę i nigdy nie wychodziła przed szereg. Przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Tak wtedy myślałam. Marek nie zwracał na mnie uwagi przez większość szkoły, ale pod koniec ostatniej klasy coś się zmieniło. Zaczęliśmy rozmawiać, potem spotykać się po lekcjach. Byłam zakochana po uszy.
Szybko zaszłam w ciążę. Rodzice byli w szoku, ale Marek powiedział: „Poradzimy sobie”. Wzięliśmy ślub w urzędzie miasta, a potem zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu. Myślałam, że to początek bajki. Ale życie szybko zweryfikowało moje marzenia.
Marek nie dorósł do roli ojca. Pracował dorywczo, często znikał na całe noce. Ja siedziałam z małym Kubą sama, płakałam po kątach i modliłam się, żeby coś się zmieniło. Z czasem przestałam wierzyć w naszą przyszłość. Po trzech latach rozwiodłam się z Markiem. Zostałam sama z dzieckiem.
Wtedy pojawił się Paweł. Poznałam go przez koleżankę z pracy. Był spokojny, odpowiedzialny, miał stałą pracę jako informatyk w Krakowie. Zakochał się we mnie i w moim synu od pierwszego wejrzenia. Kuba miał wtedy pięć lat i szybko przywiązał się do Pawła. Paweł był dla niego jak prawdziwy ojciec — chodził z nim na mecze Wisły Kraków, uczył jeździć na rowerze, pomagał w lekcjach matematyki.
Przez lata żyliśmy jak normalna rodzina. Marek wyjechał za granicę i kontaktował się z Kubą tylko od święta — raz na rok wysyłał kartkę na urodziny albo prezent na Boże Narodzenie. Kuba nigdy nie pytał o biologicznego ojca. Dla niego Paweł był wszystkim.
Ale ja… ja nigdy nie przestałam myśleć o Marku. Czasem śnił mi się jego śmiech, jego dotyk. Zastanawiałam się, czy moglibyśmy zacząć od nowa. Kiedy po latach Marek wrócił do Polski i napisał do mnie wiadomość: „Kasia, chciałbym cię zobaczyć”, poczułam dreszcz ekscytacji i strachu jednocześnie.
Spotkaliśmy się w kawiarni na Rynku Głównym. Marek wyglądał inaczej — miał więcej zmarszczek, ale jego oczy były takie same jak kiedyś. Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim i o niczym. Powiedział mi, że żałuje tego, jak postąpił, że chciałby naprawić relacje z Kubą i… ze mną.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Przez kilka tygodni żyłam jak w transie — ukrywałam przed Pawłem swoje spotkania z Markiem, kłamałam synowi, że wychodzę do koleżanki. W końcu Marek poprosił: „Chciałbym poznać Kubę”.
Bałam się tej rozmowy bardziej niż czegokolwiek w życiu. Usiadłam z Kubą przy stole i zaczęłam mówić:
— Kuba… Twój tata wrócił do Polski. Chciałby cię poznać.
Kuba spojrzał na mnie jak na obcą osobę.
— Mój tata to Paweł — powiedział cicho.
— Wiem… Ale Marek jest twoim biologicznym ojcem…
— Nie chcę go znać! — wykrzyczał i wybiegł do swojego pokoju.
Od tamtej pory wszystko zaczęło się sypać. Paweł dowiedział się o moich spotkaniach z Markiem przypadkiem — zobaczył wiadomości na moim telefonie. Był wściekły i zraniony.
— Myślałem, że jesteśmy rodziną — powiedział mi wieczorem, kiedy Kuba już spał.
— Jesteśmy… Ale ja muszę wiedzieć… Muszę spróbować…
— Spróbować czego? Zniszczyć wszystko?
Nie potrafiłam odpowiedzieć.
Kuba zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Przestał rozmawiać ze mną i z Pawłem. W szkole pogorszyły mu się oceny, zaczął unikać kolegów. Czułam się winna za wszystko.
Marek próbował kilka razy zadzwonić do Kuby, ale ten nie odbierał telefonu. W końcu napisał mi wiadomość: „Może lepiej zostawić to wszystko w spokoju”.
Któregoś wieczoru usiadłam na łóżku Kuby i zapytałam:
— Kuba… Powiedz mi szczerze… Dlaczego nie chcesz poznać Marka?
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach:
— Bo on mnie zostawił! Paweł był zawsze przy mnie! Ty tego nie rozumiesz?
Poczułam się tak bezradna jak nigdy wcześniej.
Minęły miesiące pełne ciszy i napięcia. Paweł wyprowadził się na jakiś czas do swojej matki. Marek przestał pisać. A ja zostałam sama ze swoim żalem i poczuciem winy.
Dziś wiem jedno: nie da się cofnąć czasu ani naprawić wszystkiego jednym gestem czy rozmową. Może powinnam była zostawić przeszłość tam, gdzie jej miejsce? Może powinnam była bardziej słuchać swojego syna?
Czasem patrzę na Kubę i zastanawiam się: czy moje pragnienia były ważniejsze niż jego spokój? Czy można być szczęśliwym, jeśli rani się tych, których kocha się najbardziej?