Kiedy Przebaczenie To Za Mało: Historia Małżeństwa, Zdrady i Dziecka, Które Zmieniło Wszystko
— Jak mogłeś mi to zrobić, Michał? — mój głos drżał, a w oczach paliły się łzy, których nie chciałam pokazać. Stał przede mną, blady jak ściana, z opuszczonym wzrokiem. W tej chwili świat przestał istnieć — był tylko on i ja, a między nami przepaść.
Nie wiem, czy bardziej bolały mnie jego słowa, czy milczenie. Przez długie minuty nie odpowiedział nic. W końcu wyszeptał:
— Przepraszam, Aniu. To był błąd… Ja… nie wiem, co się ze mną stało.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam wszystkiego. Myślałam, że zdrada to najgorsze, co może spotkać kobietę po dziesięciu latach małżeństwa. Że jeśli tylko będę silna, jeśli wybaczę, wszystko wróci do normy. Ale życie miało dla mnie inny scenariusz.
Początek końca zaczął się niewinnie. Michał wracał później z pracy, coraz częściej zamykał się w sobie. Tłumaczył się projektami, stresem. Ja zajmowałam się naszym synkiem, Kubą, domem, codziennością. Byłam zmęczona, ale szczęśliwa — tak mi się wydawało. Dopiero kiedy znalazłam w jego telefonie wiadomości od Magdy — tej samej Magdy, która kiedyś była moją koleżanką z liceum — poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce.
„Tęsknię za tobą… Kiedy znów się zobaczymy?” — czytałam na ekranie i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Michał spał wtedy obok mnie. Patrzyłam na niego i czułam narastającą wściekłość.
Rano nie wytrzymałam.
— Z kim piszesz? — zapytałam bez ogródek.
Zbladł. Próbował zaprzeczać, tłumaczyć się głupio, że to nic nie znaczyło. W końcu przyznał się do wszystkiego. Zdradził mnie z Magdą. Raz. Może dwa razy — nie chciał powiedzieć dokładnie.
Przez kilka tygodni żyliśmy jak na bombie zegarowej. Michał błagał o przebaczenie. Obiecywał, że to koniec, że mnie kocha, że nigdy więcej. Chciałam mu wierzyć. Dla Kuby, dla nas samych. Przebaczyłam — tak mi się wydawało.
Ale wtedy zadzwoniła Magda.
— Aniu… Musimy porozmawiać — jej głos był cichy i drżący.
Spotkałyśmy się w kawiarni na rynku. Siedziała naprzeciwko mnie, blada i roztrzęsiona.
— Jestem w ciąży — powiedziała bez ogródek. — To dziecko Michała.
W tamtej chwili świat się zatrzymał. Nie pamiętam drogi do domu. Pamiętam tylko ból w piersi i łzy spływające po policzkach.
Michał przyznał się od razu. Nie miał wyjścia.
— Aniu… Proszę cię… Nie zostawiaj mnie…
Nie zostawiłam go. Nie wiem dlaczego. Może ze strachu przed samotnością? Może z miłości? Może dlatego, że nie chciałam rozbijać rodziny Kuby? Przez kolejne miesiące żyliśmy jak w zawieszeniu. Michał jeździł do Magdy na badania, pomagał jej finansowo. Ja próbowałam być silna dla syna.
Ale każda wiadomość od Magdy była jak nóż w plecy. Każda rozmowa o alimentach przypominała mi o zdradzie. Każde spojrzenie sąsiadów paliło mnie wstydem.
Kiedy urodziła się Zosia — córeczka Michała i Magdy — poczułam coś dziwnego. Zazdrość? Wściekłość? A może żal za tym, czego już nigdy nie będę miała? Michał był rozdarty między dwoma rodzinami. Próbował być ojcem dla Kuby i Zosi jednocześnie. Ja czułam się coraz bardziej samotna.
Najgorsze były święta. Michał chciał spędzić Wigilię z nami i z Zosią jednocześnie. Magda nie miała nikogo poza nim i córką.
— Aniu… Może zaprosimy Magdę z Zosią do nas? — zaproponował pewnego dnia.
Patrzyłam na niego jak na wariata.
— Chyba cię pogięło! Chcesz żebym siedziała przy jednym stole z kobietą, która rozbiła mi małżeństwo?
— Ona też jest sama…
— Sama? Sama?! A ja?!
Wybuchłam płaczem i wybiegłam z domu. Siedziałam na ławce pod blokiem i patrzyłam w ciemność. Czułam się jak cień samej siebie.
Kuba zaczął zadawać pytania.
— Mamo, dlaczego tata tak często wychodzi?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiedyś był moim bohaterem — teraz patrzył na mnie oczami pełnymi lęku i niezrozumienia.
Z czasem zaczęły się kłótnie o wszystko: o pieniądze, o czas spędzany z dziećmi, o przyszłość. Michał coraz częściej nocował poza domem — tłumaczył się Zosią, chorobą Magdy, obowiązkami.
Pewnego dnia znalazłam w szafie walizkę spakowaną na szybko.
— Wyprowadzasz się? — zapytałam cicho.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
— Nie wiem już co robić… Kocham cię, Aniu… Ale nie potrafię zostawić Zosi…
Wtedy zrozumiałam, że przebaczenie nie wystarczyło. Że są rany, których nie da się zagoić słowami „przepraszam”. Że czasem trzeba odejść, żeby ocalić siebie.
Wyprowadziłam się z Kubą do mamy na drugi koniec miasta. Michał odwiedza nas rzadko — jest rozdarty między dwoma domami, dwoma dziećmi i dwoma kobietami.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była walczyć bardziej? Czy przebaczenie naprawdę ma granice?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można naprawdę wybaczyć wszystko?