Kiedy cisza pęka: Moja druga szansa na miłość po śmierci męża

— Mamo, znowu siedzisz w ciemnościach? — głos mojej córki, Magdy, przebił się przez ciszę, która od miesięcy była moim jedynym towarzyszem. Siedziałam na kanapie, wpatrując się w zdjęcie Andrzeja. Jego uśmiech, ten sam od trzydziestu lat, patrzył na mnie z ramki, jakby pytał: „I co teraz zrobisz?”

— Po prostu… myślę — odpowiedziałam cicho, nie odrywając wzroku od zdjęcia. Magda westchnęła, zapaliła światło i usiadła obok mnie. Pachniała szamponem i świeżością, jakby życie toczyło się dalej, mimo że moje zatrzymało się w miejscu.

— Mamo, minął już rok. Tata by nie chciał, żebyś tak się zamknęła — powiedziała, kładąc mi dłoń na ramieniu. Poczułam znajome ukłucie złości. Skąd ona może wiedzieć, czego by chciał Andrzej? Była jego córką, ale to ja byłam jego żoną. To ja słyszałam bicie jego serca w nocy, czułam jego ciepło, kiedy zasypiałam.

— Nie rozumiesz, Magdo. Ty masz swoje życie, pracę, chłopaka. Ja mam tylko wspomnienia — wyszeptałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Magda przytuliła mnie mocniej, ale jej telefon zadzwonił i już po chwili została sama ze swoimi sprawami, a ja — z moją ciszą.

Wieczorem, gdy dom znów pogrążył się w półmroku, zadzwonił telefon stacjonarny. Przez chwilę patrzyłam na niego, jakby to był obcy przedmiot. W końcu podniosłam słuchawkę.

— Halo? — mój głos był ochrypły, nieprzyzwyczajony do rozmów.

— Cześć, Aniu. Tu Tomek. Tomek z liceum. Pamiętasz mnie jeszcze? — głos po drugiej stronie był ciepły, trochę nieśmiały. Przez chwilę nie mogłam uwierzyć. Tomek? Ten sam, który kiedyś pisał mi wiersze na lekcjach polskiego?

— Tomek? Oczywiście, że pamiętam… — odpowiedziałam, a serce zaczęło mi bić szybciej. Przez chwilę rozmawialiśmy o dawnych czasach, o tym, jak życie nas rozrzuciło. Okazało się, że Tomek wrócił do Krakowa po rozwodzie, samotny, trochę zagubiony. Zaproponował spotkanie na kawę. Zgodziłam się, zanim zdążyłam się zastanowić.

Noc była bezsenna. W głowie miałam tysiące myśli. Czy to zdrada wobec Andrzeja? Czy mogę jeszcze pozwolić sobie na szczęście? A jeśli Magda się dowie, co powie rodzina? Przecież wdowa powinna być wierna wspomnieniom, a nie szukać nowej miłości.

Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Kazimierzu. Tomek był starszy, siwe włosy dodawały mu powagi, ale w oczach miał ten sam błysk. Rozmawialiśmy godzinami. O dzieciach, o samotności, o tym, jak trudno jest zacząć od nowa. Śmiałam się pierwszy raz od miesięcy. Czułam się winna, ale i… żywa.

Po powrocie do domu Magda czekała na mnie w kuchni.

— Gdzie byłaś? — zapytała podejrzliwie.

— Na kawie z koleżanką — skłamałam. Nie byłam gotowa na jej ocenę. Ale ona patrzyła na mnie przenikliwie.

— Mamo, widziałam cię przez okno. To był jakiś facet. Kto to?

Zamarłam. Przez chwilę milczałam, potem usiadłam naprzeciwko niej.

— To Tomek. Stary znajomy. Po prostu rozmawialiśmy.

— Po prostu? — Magda uniosła brwi. — Mamo, tata nie żyje od roku! Jak możesz…

— Magda! — przerwałam jej ostro. — Nie masz prawa mnie oceniać. Nie wiesz, jak to jest budzić się codziennie w pustym łóżku, słyszeć ciszę, która boli bardziej niż cokolwiek innego.

Magda spuściła wzrok. — Przepraszam, mamo. Po prostu… boję się, że zapomnisz o tacie.

— Nigdy nie zapomnę. Ale czy to znaczy, że mam już nigdy nie być szczęśliwa?

Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Magda unikała rozmów, a ja coraz częściej myślałam o Tomku. Pisał do mnie wiadomości, dzwonił wieczorami. Czułam się jak nastolatka, ale i jak zdrajczyni. Rodzina Andrzeja zaczęła coś podejrzewać. Jego siostra, Basia, zadzwoniła do mnie pewnego popołudnia.

— Aniu, słyszałam, że widziano cię z jakimś mężczyzną. Nie za wcześnie? — jej głos był chłodny.

— Basia, to moje życie. Nie muszę się nikomu tłumaczyć — odpowiedziałam, choć serce waliło mi jak młotem.

— Andrzej by tego nie chciał — usłyszałam w odpowiedzi.

— Andrzej by chciał, żebym była szczęśliwa — powiedziałam cicho i rozłączyłam się.

Spotkania z Tomkiem stały się moją ucieczką od codzienności. Zaczęliśmy chodzić na spacery po Plantach, rozmawiać o wszystkim i o niczym. Pewnego wieczoru, gdy wracaliśmy do domu, Tomek zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.

— Aniu, boję się. Boję się, że znowu zostanę sam. Ale jeszcze bardziej boję się, że nie spróbuję. Czy dasz nam szansę?

Patrzyłam na niego długo. W głowie miałam głos Magdy, Basi, całej rodziny. Ale czułam też bicie własnego serca, które po raz pierwszy od śmierci Andrzeja zabiło mocniej.

— Spróbujmy — wyszeptałam.

Nie było łatwo. Magda długo nie mogła zaakceptować Tomka. Rodzina Andrzeja odsunęła się ode mnie. W pracy zaczęły krążyć plotki. Ale z każdym dniem czułam, że wracam do życia. Że mam prawo do szczęścia, nawet jeśli inni tego nie rozumieją.

Czasem wciąż budzę się w nocy i płaczę za Andrzejem. Ale rano patrzę na Tomka i wiem, że życie nie kończy się na stracie. Że można kochać dwa razy — inaczej, ale równie mocno.

Czy mam prawo do nowego szczęścia? Czy miłość po stracie to zdrada, czy może odwaga? Może to właśnie teraz zaczynam żyć naprawdę?