Dzień, w którym wszystko się zmieniło: Rozmowa z babcią, która otworzyła stare rany

– Nora, nie teraz, proszę cię – babcia spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek, jakby chciała mnie odgonić jednym spojrzeniem. Deszcz bębnił w parapet, a ja czułam, że jeśli nie powiem tego dziś, już nigdy nie znajdę odwagi.

– Babciu, musimy porozmawiać. Wiesz, że mama wróciła. I… ja muszę wiedzieć, co dalej z mieszkaniem. Czy ja… czy my tu zostaniemy?

Babcia westchnęła ciężko. Jej dłonie, pomarszczone i silne mimo wieku, ścisnęły filiżankę herbaty tak mocno, że aż zadrżała. Przez chwilę milczała, a ja czułam, jak napięcie rośnie. W powietrzu wisiały niewypowiedziane słowa i stare żale.

– Nora, to nie jest takie proste – powiedziała w końcu cicho. – Twoja mama…

Drzwi do kuchni otworzyły się gwałtownie. Stała w nich ona – moja matka, Małgorzata. Wysoka, z ciemnymi włosami upiętymi w niedbały kok. Przez lata nie było jej w domu. Zostawiła mnie z babcią, kiedy miałam siedem lat. Teraz wróciła nagle i wszystko się poplątało.

– O czym rozmawiacie? – zapytała chłodno.

– O niczym ważnym – rzuciła babcia, ale ja już nie mogłam się powstrzymać.

– O mieszkaniu! – wybuchłam. – Chcę wiedzieć, co będzie dalej! Czy mam się pakować? Czy znowu zostanę sama?

Mama spojrzała na mnie z wyrzutem. – Nora, przecież dopiero wróciłam. Nie musisz od razu robić scen.

– Scen? – głos mi się załamał. – Przez całe życie czekałam na ciebie! A teraz boisz się rozmowy o przyszłości?

Babcia próbowała nas uspokoić, ale emocje już wymknęły się spod kontroli.

– Małgosiu – powiedziała stanowczo – musimy ustalić, co dalej. Nora ma prawo wiedzieć.

Mama usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę patrzyła w okno. Po chwili odezwała się cicho:

– Nie wróciłam tu po to, żeby wszystko zabrać. Ale to mieszkanie należy do mnie. Tak było zapisane w testamencie ojca.

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Przez całe życie myślałam, że to dom babci. Że kiedyś będzie mój. A teraz okazało się, że jestem tylko gościem we własnym domu.

– Czyli co? Mam się wyprowadzić? – zapytałam drżącym głosem.

Mama spojrzała na mnie z bólem. – Nie chcę cię wyrzucać. Ale musimy to wszystko poukładać na nowo.

Babcia wstała i podeszła do mnie. Przytuliła mnie mocno.

– Nora, jesteś moją wnuczką. Zawsze będziesz miała tu miejsce.

Ale ja już wiedziałam, że nic nie będzie takie samo.

Następne dni były pełne napięcia. Mama próbowała się odnaleźć w mieszkaniu, które przez lata było moim azylem i światem babci. Każdy jej ruch wydawał mi się obcy i nie na miejscu. W kuchni przestawiała kubki na inne półki, w salonie zmieniała ustawienie książek na regale. Czułam się jak intruz.

Wieczorami słyszałam ich rozmowy za zamkniętymi drzwiami. Szeptały o pieniądzach, o przyszłości, o tym, kto ma prawo decydować o naszym życiu. Czasem babcia płakała cicho do poduszki. Czasem mama wychodziła na balkon i długo patrzyła w deszczowe niebo.

Pewnego dnia wróciłam ze szkoły wcześniej niż zwykle. Usłyszałam podniesione głosy w kuchni.

– To nie jest sprawiedliwe! – krzyczała babcia. – Zostawiłaś ją na lata! Ja ją wychowałam! Jak możesz teraz żądać mieszkania?

– To mój dom! – odpowiedziała mama z rozpaczą w głosie. – Ja też mam prawo zacząć od nowa!

Nie wytrzymałam. Weszłam do kuchni i spojrzałam im prosto w oczy.

– Może po prostu powinnam się wyprowadzić? Wtedy będziecie miały spokój!

Obie zamilkły. Mama podeszła do mnie i położyła rękę na moim ramieniu.

– Nora…

Odsunęłam się gwałtownie.

– Nie rozumiesz! Przez całe życie czekałam na ciebie! Myślałam, że jak wrócisz, wszystko będzie dobrze! Ale ty tylko wszystko burzysz!

Wybiegłam z mieszkania i długo błąkałam się po mokrych ulicach Warszawy. Deszcz mieszał się ze łzami na mojej twarzy. Czułam się zdradzona przez wszystkich.

Wróciłam późno w nocy. Babcia czekała na mnie w kuchni z kubkiem herbaty.

– Nora…

Usiadłam naprzeciwko niej i rozpłakałam się jak dziecko.

– Babciu… Ja nie chcę stracić domu…

Przytuliła mnie mocno.

– Dom to nie tylko ściany i meble. Dom to ludzie… Ale wiem, jak bardzo boisz się zmian.

Następnego dnia mama przyszła do mojego pokoju.

– Nora… Chcę spróbować wszystko naprawić. Wiem, że cię zawiodłam… Ale proszę cię o szansę.

Spojrzałam na nią przez łzy.

– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć…

Mama usiadła obok mnie i długo milczałyśmy razem.

Od tamtej pory próbujemy budować coś nowego. To trudne – pełne żalu i niewypowiedzianych słów. Ale może właśnie tak wygląda prawdziwa rodzina?

Czasem zastanawiam się: czy dom można odzyskać po tylu latach rozłąki? Czy można wybaczyć zdradę i zacząć od nowa? Może wy też kiedyś musieliście wybierać między sercem a rozsądkiem?