Druga to nie przeszkoda – historia matki i córki w cieniu rodzinnych podziałów
„Mamusiu, nie chcę iść do babci!” – krzyk Zosi odbił się echem po całym korytarzu, a ja poczułam, jak serce ściska mi się z bezsilności. Siedmioletnia Zosia, moja jedyna córka, wyrywała się z moich rąk, próbując uciec w głąb mieszkania. „Ona mnie nie kocha! Kocha tylko ciocię Kasię i jej Jasia!”
Westchnęłam ciężko, zapinając jej kurtkę, choć wiedziałam, że nie przekonam jej żadnym argumentem. „Zosieńko, nie wymyślaj. Babcia kocha wszystkich wnuków tak samo.”
„Nieprawda!” – tupnęła nóżką, a jej oczy zaszkliły się łzami. „Wczoraj dała Jasiowi lody, a mnie nie! Powiedziała, że jestem za głośna i mam siedzieć cicho!”
Poczułam znajome ukłucie w żołądku. Przez chwilę miałam ochotę przytulić ją mocno i powiedzieć: „Masz rację, kochanie. Ja też to widzę.” Ale przecież nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam pozwolić sobie na otwarte przyznanie, że moja własna matka faworyzuje dzieci mojej siostry. Przecież to tylko pogłębiłoby rany.
„Zosiu, babcia czasem jest zmęczona. Jasio jest młodszy, może dlatego…” – zaczęłam tłumaczyć, ale Zosia już mnie nie słuchała. Patrzyła na mnie z wyrzutem, jakby to była moja wina.
Wyszłyśmy z mieszkania w milczeniu. Po drodze do babci Zosia szła kilka kroków za mną, kopiąc kamyki i mrucząc coś pod nosem. Czułam jej rozczarowanie i żal – tak dobrze mi znane uczucia z własnego dzieciństwa.
Kiedy weszłyśmy do mieszkania mojej mamy, od razu poczułam ten znajomy chłód. W kuchni siedziała już Kasia – moja młodsza siostra – z Jasiem na kolanach. Mama krzątała się przy stole, układając talerze.
„O, Zosieńka przyszła!” – powiedziała mama tonem, który miał być radosny, ale zabrzmiał sztucznie. „Chcesz kakao?”
„Nie” – odpowiedziała Zosia cicho i usiadła w kącie.
Jasio natomiast od razu dostał swój ulubiony kubek z misiem i ciasteczka. Mama pogłaskała go po głowie i uśmiechnęła się szeroko.
„Jasiu, powiedz babci, co dziś robiłeś w przedszkolu!”
Zosia patrzyła na nich spode łba. Widziałam, jak zaciska pięści i gryzie wargę. Przez chwilę miałam ochotę zabrać ją stamtąd natychmiast, ale wiedziałam, że muszę iść do pracy. Nie miałam wyboru.
Kasia spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem – tym samym uśmiechem, którym zawsze dawała mi do zrozumienia, że to ona jest tą lepszą córką. „Może Zosia też coś opowie?” rzuciła niby od niechcenia.
Mama spojrzała na Zosię z lekkim zniecierpliwieniem. „Zosiu, przestań się dąsać. Bądź grzeczna.”
Poczułam narastającą złość. „Mamo, może pozwól Zosi samej zdecydować, czy chce coś powiedzieć?”
Mama wzruszyła ramionami. „Zawsze byłaś taka przewrażliwiona.”
Wyszłam do pracy z ciężkim sercem. Cały dzień nie mogłam się skupić. W głowie wciąż słyszałam głos Zosi: „Ona mnie nie kocha!”
Po południu odebrałam ją od mamy. Była cicha i zamknięta w sobie.
„Jak było u babci?” zapytałam ostrożnie.
Zosia wzruszyła ramionami. „Nic się nie stało.”
Ale widziałam łzy w jej oczach.
Wieczorem usiadłyśmy razem na łóżku. „Zosiu… Chcesz o czymś porozmawiać?”
Milczała przez chwilę, a potem wyszeptała: „Dlaczego babcia mnie nie lubi?”
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przypomniałam sobie własne dzieciństwo – jak mama zawsze była dumna z Kasi, a mnie ganiła za wszystko: za bałagan w pokoju, za głośny śmiech, za to, że nie byłam taka jak ona chciała.
„Czasem dorośli są niesprawiedliwi” – powiedziałam cicho. „Ale to nie twoja wina.”
Zosia przytuliła się do mnie mocno.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z mamą. Po pracy poszłam do niej sama.
„Mamo, musimy porozmawiać” – zaczęłam stanowczo.
Mama spojrzała na mnie zaskoczona. „O co chodzi?”
„Chodzi o Zosię. Ona czuje się odrzucona. Widzi, że faworyzujesz Jasia.”
Mama wybuchnęła śmiechem. „Co za bzdury! Przecież kocham wszystkie wnuki!”
„Ale ona tego nie czuje” – powiedziałam spokojnie. „I ja też tego nie czułam jako dziecko.”
Mama spoważniała. „To twoja wina! Zawsze byłaś zazdrosna o Kasię!”
Poczułam łzy napływające do oczu. „Może byłam… Ale teraz chodzi o Zosię. Ona cierpi.”
Mama odwróciła wzrok.
Wyszłam stamtąd roztrzęsiona. Wiedziałam, że nic się nie zmieni.
Wieczorem długo rozmawiałam z Zosią o tym, jak ważne jest kochać siebie i nie szukać akceptacji tam, gdzie jej nie ma.
Ale czy to wystarczy? Czy mogę ochronić ją przed tym samym bólem odrzucenia, który noszę w sobie od lat?
Czasem patrzę na Zosię i zastanawiam się: czy można przerwać łańcuch rodzinnych podziałów? Czy wystarczy jedna matka przeciw całej przeszłości?