Dla rodziców zrobiłabym wszystko: Moja mama nie akceptuje mojego narzeczonego
– Nie rozumiesz, mamo! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałyśmy naprzeciwko siebie w kuchni, a między nami wisiała cisza cięższa niż powietrze przed burzą. Mama patrzyła na mnie tym swoim surowym wzrokiem, który znałam od dziecka. – Rozumiem więcej, niż ci się wydaje, Zosiu – odpowiedziała cicho, ale stanowczo. – I właśnie dlatego nie mogę pozwolić, żebyś popełniła ten sam błąd co ja.
Miałam wtedy piętnaście lat, kiedy tata odszedł. Zostawił nas dla innej kobiety – sąsiadki z naprzeciwka, pani Ewy. Przez rok musieliśmy mieszkać wszyscy razem pod jednym dachem, bo nie było nas stać na dwa mieszkania. Każdy dzień był jak walka o przetrwanie. Słyszałam ich śmiechy zza cienkiej ściany, widziałam spojrzenia mamy pełne bólu i upokorzenia. Wtedy obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę, by ktoś mnie tak zranił.
W końcu mama zebrała w sobie siłę i wyrzuciła ich z domu. Byłam z niej dumna, ale jednocześnie widziałam, jak bardzo ją to złamało. Przez długi czas byłyśmy tylko we dwie – ja i ona przeciwko światu. Musiałam szybko dorosnąć. Skupiałam się na nauce, żeby dostać się na dobre studia i zapewnić nam lepszą przyszłość. Mama pracowała na dwa etaty, żebym mogła mieć wszystko, czego potrzebuję.
Kiedy poznałam Michała na pierwszym roku studiów, poczułam coś, czego nie czułam nigdy wcześniej – bezpieczeństwo i akceptację. Michał był inny niż wszyscy chłopcy, których znałam. Czuły, troskliwy, zawsze gotowy pomóc. Zakochałam się w nim bez pamięci. Po dwóch latach oświadczył mi się podczas spaceru nad Wisłą. Byłam najszczęśliwsza na świecie.
Ale kiedy powiedziałam o tym mamie, jej twarz stężała. – Za wcześnie – powiedziała tylko. – Nie znasz go wystarczająco dobrze. Mężczyźni potrafią się świetnie maskować.
Od tamtej pory nasze rozmowy stały się coraz trudniejsze. Mama zaczęła wypytywać o Michała, szukać w nim wad, których ja nie widziałam. – On nie ma stałej pracy – mówiła. – Co będzie, jak cię zostawi? Tak jak twój ojciec? Przecież historia lubi się powtarzać.
Czułam się rozdarta. Z jednej strony rozumiałam jej lęki – sama przeżyłam piekło rozwodu rodziców i widziałam, jak bardzo ją to zraniło. Z drugiej strony wiedziałam, że Michał jest zupełnie inny niż mój ojciec. Próbowałam tłumaczyć mamie, że nie każdy mężczyzna jest taki sam, ale ona nie chciała słuchać.
Pewnego wieczoru Michał przyszedł do nas na kolację. Chciał przekonać mamę, że jest godny mojego zaufania. Starał się być uprzejmy, opowiadał o swoich planach na przyszłość, o pracy w fundacji i marzeniu o własnej firmie. Mama słuchała go z kamienną twarzą.
– A co zrobisz, jeśli nie wyjdzie ci z tą firmą? – zapytała nagle ostro. – Jak zamierzasz utrzymać moją córkę?
Michał spojrzał na mnie bezradnie. – Pani Anno, kocham Zosię i zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa. Praca to nie wszystko…
– Praca to podstawa! – przerwała mu mama. – Miłość nie nakarmi cię ani nie opłaci rachunków.
Po tej kolacji Michał był przygnębiony. – Twoja mama mnie nienawidzi – powiedział cicho, kiedy wracaliśmy do jego mieszkania. – Może ma rację? Może nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry?
Przytuliłam go mocno. – Jesteś najlepszy na świecie. Po prostu ona się boi…
Ale z każdym kolejnym dniem czułam coraz większą presję. Mama zaczęła mnie szantażować emocjonalnie: – Jeśli naprawdę mnie kochasz, nie możesz wybrać jego zamiast mnie! Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam…
Nie spałam po nocach, płakałam w poduszkę i zastanawiałam się, czy jestem egoistką. Czy naprawdę mam prawo być szczęśliwa kosztem mamy? Czy powinnam poświęcić własne marzenia dla jej spokoju?
W końcu doszło do najgorszego. Mama znalazła w moim pokoju list od Michała – pełen czułości i obietnic na przyszłość. Przeczytała go bez mojej zgody i przyszła do mnie z płaczem.
– On cię zostawi! Tak samo jak twój ojciec zostawił mnie! Nie widzisz tego?
Wtedy pękłam.
– To nie on cię zostawił, mamo! To tata był winny! Nie możesz karać mnie za jego błędy!
Mama rozpłakała się jeszcze bardziej i wybiegła z domu.
Od tamtej pory nasze relacje są napięte jak nigdy wcześniej. Michał próbuje mnie wspierać, ale widzę, że cierpi przez to wszystko tak samo jak ja. Czasem myślę o tym, żeby wyjechać z nim daleko stąd i zacząć nowe życie bez tego ciężaru… Ale czy potrafiłabym zostawić mamę samą?
Każdego dnia budzę się z pytaniem: czy można pogodzić miłość do rodziny z miłością do drugiego człowieka? Czy jestem skazana na powtarzanie cudzych błędów? A może w końcu muszę wybrać siebie?