„Tylko trochę pieniędzy na jedzenie!” Odważnie twierdziła
Adam i Zofia byli parą, która wierzyła w dobroć ludzi. Mieszkając w tętniącym życiem mieście w Polsce, widzieli swoją porcję trudności wokół siebie i robili, co mogli, aby pomóc. Czy to poprzez wolontariat w lokalnych schroniskach, czy po prostu oferując posiłek komuś w potrzebie, robili to z otwartymi sercami. Jednak ich perspektywa miała zostać wyzwana w sposób, którego nie przewidzieli.
Był chłodny wieczór listopadowy, kiedy spotkali Helenę. Siedziała na chodniku, opierając się o zimną ceglaną ścianę sklepu spożywczego. Gdy się zbliżyli, spojrzała na nich z nadzieją w oczach i powiedziała: „Tylko trochę pieniędzy na jedzenie!” Jej głos niosł odwagę, która zaskoczyła Adama i Zofię.
Adam, zawsze sceptyczny, wahał się, ale Zofia, poruszona prośbą Heleny, sięgnęła po portfel. „Ile potrzebujesz?” zapytała, głos pełen troski.
„Wystarczy kilka złotych. Nie jadłam cały dzień,” odpowiedziała Helena, nie patrząc Zofii w oczy.
Zofia dała jej banknot 10-złotowy, więcej niż Helena prosiła, i z łagodnym uśmiechem powiedziała: „Mam nadzieję, że to pomoże.”
Podziękowania Heleny były szybkie, prawie wyćwiczone, a gdy Adam i Zofia oddalali się, nie mogli pozbyć się uczucia niepokoju. Dopiero kilka dni później ich dyskomfort został uzasadniony.
Podczas zamawiania kawy w lokalnej kawiarni podsłuchali rozmowę dwóch klientów. „Widziałeś tę kobietę przed sklepem spożywczym? Helena, chyba tak ma na imię,” jeden powiedział do drugiego. „Okazuje się, że odstawia ten sam numer w całym mieście. Twierdzi, że potrzebuje pieniędzy na jedzenie, ale widziałem, jak wsiada do całkiem ładnego samochodu pod koniec dnia.”
Adam i Zofia wymienili spojrzenia, uświadamiając sobie. Dali się nabrać komuś, kto wykorzystywał dobroć obcych, komuś, kto nie potrzebował pomocy, o którą tak odważnie prosił.
Czując mieszaninę gniewu i rozczarowania, nie mogli przestać myśleć o tym spotkaniu. Chcieli wierzyć w dobroć ludzi, w szczerość tych, którzy sięgali po pomoc. Jednak oszustwo Heleny sprawiło, że zaczęli kwestionować własne osądy, zastanawiając się, ilu jest więcej takich jak ona.
Incydent z Heleną nie powstrzymał Adama i Zofii od pomagania innym, ale uczynił ich bardziej ostrożnymi, bardziej sceptycznymi. Uświadomienie sobie, że nie każdy, kto prosi o pomoc, naprawdę jej potrzebuje, było gorzką pigułką do przełknięcia. I chociaż nadal oferowali wsparcie potrzebującym, część ich nie mogła przestać zastanawiać się, czy ich hojność była niewłaściwie ulokowana, czy ich chęć pomocy była niczym więcej niż okazją dla innych do wykorzystania.