Druga szansa: Cień przeszłości w codzienności Joanny

— Drugi raz — Joanno, idziesz do domu? — głos Beaty przebił się przez szum komputerów i cichy gwar kończącego się dnia pracy. Zniecierpliwiona stuknęła wypielęgnowanymi paznokciami w blat biurka, patrząc na mnie z ukosa. — Nie, zostanę jeszcze. Mąż miał po mnie podjechać — skłamałam bez mrugnięcia okiem, nawet nie podnosząc wzroku znad ekranu. — No, jak chcesz. Do jutra. — Beata wyszła z pokoju, kołysząc biodrami, jakby chciała zostawić za sobą cały ciężar dnia.

Pracownicy jeden po drugim opuszczali biuro. Za drzwiami słychać było pośpieszne kroki, śmiechy, urywki rozmów o planach na wieczór. Zostałam sama. W ciszy, która nagle zapadła, usłyszałam własny oddech i bicie serca. Spojrzałam na telefon. Ostatnia wiadomość od Pawła sprzed trzech godzin: „Nie wiem, kiedy wrócę. Nie czekaj z kolacją.”

Przez chwilę siedziałam nieruchomo, wpatrując się w ekran, na którym otwarty był pusty dokument Worda. Miałam napisać raport, ale myśli uciekały gdzie indziej. Do domu, który od miesięcy nie był już domem. Do Pawła, który coraz częściej wracał późno i coraz rzadziej patrzył mi w oczy.

Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie naszą pierwszą randkę — śmiech, dotyk dłoni, obietnicę, że zawsze będziemy razem. Gdzie to się wszystko podziało? Kiedy zaczęliśmy żyć obok siebie, a nie ze sobą?

Telefon zadzwonił nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na wyświetlacz — mama. Przez chwilę wahałam się, czy odebrać. Ostatnia rozmowa skończyła się kłótnią o to, że nie mamy dzieci. „Czas ucieka, Joasiu” — powtarzała z uporem godnym lepszej sprawy.

— Cześć, mamo — powiedziałam cicho.
— Joasiu, wszystko w porządku? Tak późno jeszcze w pracy? — Jej głos był pełen troski i wyrzutu jednocześnie.
— Tak, muszę skończyć raport.
— Paweł po ciebie nie przyjechał?
— Nie mógł dziś…
— Znowu? — Westchnęła ciężko. — Joasiu, ja ci tylko dobrze życzę…

Zacisnęłam powieki. Nie chciałam słuchać kolejnych rad i pytań o wnuki. Pożegnałam się szybko i rozłączyłam.

Wstałam od biurka i podeszłam do okna. Za szybą miasto powoli zasypiało pod ciężarem listopadowego deszczu. Krople spływały po szybie jak łzy. Poczułam znajome ukłucie samotności.

Wtedy zadzwonił drugi telefon — ten służbowy. Numer nieznany.

— Halo?
— Joanna? To ja… Michał.

Zamarłam. Michał. Mój brat. Nie rozmawialiśmy od trzech lat, odkąd pokłóciliśmy się o spadek po ojcu. Ostatni raz widziałam go na pogrzebie — spojrzenie pełne żalu i gniewu.

— Czego chcesz? — zapytałam chłodno.
— Musimy porozmawiać. Mama jest w szpitalu.

Serce zamarło mi w piersi.

— Co się stało?
— Zasłabła. Lekarze mówią… niewydolność serca. Jest przytomna, ale…

Nie słuchałam już dalej. Wybiegłam z biura, zostawiając wszystko za sobą — komputer, raporty, nawet płaszcz.

W taksówce dłonie trzęsły mi się tak bardzo, że ledwo mogłam wpisać adres szpitala. Próbowałam oddychać głęboko, ale łzy same cisnęły się do oczu.

W szpitalu Michał czekał na korytarzu. Wyglądał starzej niż go zapamiętałam — siwe włosy przy skroniach, zmęczone oczy.

— Cześć — powiedział cicho.
— Cześć.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. W końcu Michał odwrócił wzrok.

— Mama pytała o ciebie.

Weszłam do sali. Mama leżała blada na łóżku, podłączona do kroplówki. Uśmiechnęła się słabo na mój widok.

— Joasiu…

Usiadłam przy niej i chwyciłam jej dłoń.

— Przepraszam, że tak rzadko dzwonię…
— Najważniejsze, że jesteś teraz.

Poczułam falę ulgi i żalu jednocześnie. Ile razy odkładałam rozmowę z nią na później? Ile razy unikałam trudnych tematów?

Po wyjściu z sali Michał czekał na mnie pod ścianą.

— Musimy pogadać — powiedział stanowczo.
Usiedliśmy na plastikowych krzesłach pod oknem.

— Joanna… Przepraszam za wszystko. Za te słowa wtedy…
Zacisnęłam pięści na kolanach.
— Też byłam winna. Nie powinniśmy byli się tak rozstać.
Michał pokiwał głową.
— Mama nie ma nikogo poza nami…
Poczułam ciężar odpowiedzialności spadający na ramiona.

Gdy wróciłam do domu późno w nocy, Paweł siedział w kuchni przy laptopie.

— Gdzie byłaś? — zapytał bez emocji.
— Mama w szpitalu. Michał zadzwonił…
Podniósł wzrok znad ekranu.
— Wszystko w porządku?
Pokręciłam głową.
— Nie wiem…
Usiadłam naprzeciwko niego i przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

— Paweł… Co się z nami dzieje?
Westchnął ciężko i zamknął laptopa.
— Też chciałem o tym porozmawiać…

Rozmowa była długa i bolesna. Oboje przyznaliśmy się do błędów — on do zdrady sprzed roku, ja do tego, że zamknęłam się w sobie i przestałam walczyć o nasz związek.

Płakaliśmy oboje. Po raz pierwszy od dawna poczułam ulgę — jakby ktoś zdjął mi z ramion ciężar lat milczenia i niedopowiedzeń.

Następnego dnia odwiedziłam mamę razem z Michałem. Rozmawialiśmy długo o przeszłości i przyszłości. Po raz pierwszy od lat poczułam, że mam rodzinę — nie idealną, ale prawdziwą.

Wieczorem siedziałam sama przy oknie i patrzyłam na światła miasta odbijające się w kałużach po deszczu. Myślałam o tym wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie dwa dni.

Czy można zacząć od nowa? Czy druga szansa naprawdę istnieje? Może czasem trzeba pozwolić sobie na słabość i wybaczyć — innym i sobie samemu?