Telefon, który przerwał ciszę: Moja droga przez zdradę i prawdę

– Halo? – mój głos zadrżał, gdy odebrałam telefon. Była 22:17, dzieci już spały, a ja właśnie zmywałam naczynia po kolacji. Po drugiej stronie usłyszałam obcy, spięty głos.

– Czy rozmawiam z panią Gabrielą Nowak?

– Tak, to ja. O co chodzi?

– Tu aspirant Kowalski z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Pani mąż, pan Michał Nowak, miał poważny wypadek samochodowy. Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala im. Raszei.

W jednej sekundzie świat przestał istnieć. Wszystko, co znałam, rozpadło się na kawałki. Michał… Mój Michał… Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Dzieci. Muszę zadzwonić do mamy, żeby została z Olą i Antkiem. Muszę być silna.

Wybiegłam z domu w rozpiętym płaszczu, klucze ledwo trzymając w dłoni. W głowie kłębiły się myśli: „Co jeśli go stracę? Co powiem dzieciom? Jak dam sobie radę?”

Szpitalne światła oślepiały mnie, gdy wbiegłam na oddział ratunkowy. Przy recepcji stała pielęgniarka.

– Nowak. Gabriela Nowak. Mój mąż miał wypadek – wykrztusiłam.

– Proszę poczekać tutaj – powiedziała chłodno, ale widziałam współczucie w jej oczach.

Czekałam wieczność. W końcu podszedł do mnie lekarz – młody, zmęczony, z cieniami pod oczami.

– Pani Gabrielo? Stan męża jest poważny, ale stabilny. Miał wstrząs mózgu i złamaną nogę. Jest pod opieką specjalistów.

Z ulgą osunęłam się na krzesło. Wtedy zobaczyłam ją – Magdalenę, koleżankę Michała z pracy. Stała pod ścianą, blada jak ściana, z oczami pełnymi łez.

– Magda? Co ty tu robisz? – zapytałam zaskoczona.

– Ja… – zaczęła się jąkać – jechałam za Michałem… Chciałam się upewnić, że bezpiecznie wróci do domu…

Coś we mnie pękło. Przez lata ufałam Michałowi bezgranicznie. Byliśmy razem od studiów – on, zawsze odpowiedzialny, czuły ojciec i mąż. Ale teraz coś mi nie pasowało. Magda była zbyt zdenerwowana.

– Magda, powiedz mi prawdę – wyszeptałam. – Co się stało?

Zawahała się, spuściła wzrok.

– Przepraszam… Nie chciałam… To wszystko moja wina…

Wtedy podszedł policjant.

– Pani Gabrielo, musimy porozmawiać o okolicznościach wypadku.

Zaprowadził mnie do osobnego pokoju.

– Pani mąż jechał razem z panią Magdaleną. Samochód wpadł w poślizg na moście Królowej Jadwigi. Według relacji świadków… – zawahał się – wyglądało to na kłótnię podczas jazdy.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch.

Kiedy wróciłam na korytarz, Magda już płakała otwarcie.

– Gabriela… Ja i Michał… My… – zaczęła, ale nie mogła dokończyć.

Nie chciałam słuchać. Chciałam krzyczeć, uderzyć ją, uciec stamtąd. Ale zostałam. Dla dzieci. Dla siebie.

Przez kolejne dni żyłam jak we śnie. Michał leżał nieprzytomny, a ja próbowałam poskładać nasze życie na nowo. Mama pomagała mi przy dzieciach, sąsiadka przynosiła obiady. Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem.

Gdy Michał się obudził, byłam przy nim pierwsza.

– Gabriela… Przepraszam… – wyszeptał przez łzy.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego i widziałam obcego człowieka.

Wieczorami płakałam do poduszki, żeby dzieci nie słyszały. Ola pytała:

– Mamo, kiedy tata wróci do domu?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Po tygodniu Michał wrócił do domu na wózku inwalidzkim. Był cieniem samego siebie. Unikał mojego wzroku, nie rozmawialiśmy ze sobą prawie wcale.

Pewnego wieczoru usiadłam naprzeciwko niego przy kuchennym stole.

– Powiedz mi prawdę – powiedziałam cicho. – Ile to trwało?

Michał spuścił głowę.

– Pół roku… Myślałem, że to tylko przyjaźń… Ale potem wszystko się wymknęło spod kontroli…

Zacisnęłam pięści tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.

– Dlaczego? Czy ja ci nie wystarczałam?

Milczał długo.

– Byłem zmęczony… Pracą, domem… Magda słuchała mnie bez oceniania…

Poczułam gniew i rozpacz jednocześnie.

– A ja? Ja też byłam zmęczona! Ale nie szukałam pocieszenia gdzie indziej!

Wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Siedziałam na zimnych kafelkach i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez.

Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Dzieci czuły napięcie w domu – Ola zaczęła moczyć się w nocy, Antek stał się agresywny w przedszkolu.

Pewnego dnia mama zapytała:

– Gabrysiu, może powinnaś odejść? Zacząć od nowa?

Spojrzałam na nią bezradnie.

– A jeśli dzieci będą cierpieć jeszcze bardziej? Jeśli nie dam sobie rady sama?

Mama przytuliła mnie mocno.

– Jesteś silniejsza niż myślisz.

Wieczorem zadzwoniła Magda.

– Gabriela… Przepraszam cię za wszystko. Wyjeżdżam do Warszawy. Nie chcę już burzyć twojego życia…

Nie odpowiedziałam nic. Po prostu odłożyłam słuchawkę.

Zaczęliśmy chodzić z Michałem na terapię małżeńską. Było ciężko – każde spotkanie wyciągało na światło dzienne nasze lęki i żale. Michał próbował odzyskać moje zaufanie: pomagał w domu, spędzał więcej czasu z dziećmi, pisał mi liściki zostawiane na lodówce: „Dziękuję za obiad”, „Jesteś dzielna”.

Ale ja nie umiałam zapomnieć jego zdrady. Każda noc była walką z myślami: „Czy on naprawdę żałuje? Czy ja kiedykolwiek będę mu mogła wybaczyć?”

Minął rok od wypadku. Michał wrócił do pracy na pół etatu, dzieci powoli odzyskiwały spokój. Ja zaczęłam pisać pamiętnik – tylko tam mogłam być naprawdę szczera ze sobą.

Pewnego dnia Ola przyniosła mi rysunek: cała nasza rodzina trzymająca się za ręce pod wielkim słońcem.

– Mamo, jesteśmy szczęśliwi? – zapytała cicho.

Przytuliłam ją mocno i poczułam łzy napływające do oczu.

Czy można odbudować coś, co zostało tak boleśnie zniszczone? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? Czasem myślę: ile jeszcze jestem w stanie wytrzymać? A wy – co byście zrobili na moim miejscu?