Samotność Tadeusza: Gorzki smak wyboru

— Tadeusz, ile razy mam ci powtarzać, że nie możesz tak żyć sam! — głos mojej siostry, Barbary, rozbrzmiewał w słuchawce z taką siłą, że aż odsunąłem telefon od ucha. Stałem przy kuchennym oknie, patrząc na szare bloki i mokre od deszczu chodniki. Był lipiec, a ja czułem się bardziej zmęczony niż kiedykolwiek. — Basiu, proszę cię, nie zaczynaj znowu — westchnąłem ciężko. — Jest mi dobrze tak, jak jest. Mam pracę, mam spokój. Czego chcieć więcej?

Odkąd pamiętam, zawsze byłem sam. Nie dlatego, że nie próbowałem — kobiety przewijały się przez moje życie jak pociągi przez dworzec w Katowicach. Ale żadna nie zatrzymała się na dłużej. Może to ja nie chciałem? Może za bardzo ceniłem sobie porządek i ciszę? Pracowałem jako księgowy w dużej firmie transportowej. Liczby były przewidywalne, nie zdradzały, nie krzyczały, nie płakały. W pracy byłem perfekcjonistą. Każdy dokument musiał być na swoim miejscu, każda faktura podpisana czarnym długopisem.

W tym roku jednak coś we mnie pękło. Zmęczenie przygniotło mnie jak betonowa płyta. Postanowiłem wziąć urlop — pierwszy raz od pięciu lat. Pojechałem na południe Polski, do małego pensjonatu w Beskidach. Chciałem odpocząć, poczytać książki, pospacerować po górach i zapomnieć o wszystkim.

Już pierwszego dnia poczułem ulgę. Powietrze było inne, czystsze. Wieczorem usiadłem na tarasie z herbatą i patrzyłem na zachód słońca. Wtedy ją zobaczyłem — Magda. Siedziała przy stoliku obok, z notesem i długopisem. Miała rude włosy spięte w niedbały kok i okulary zsunięte na czubek nosa. Coś w niej przyciągnęło moją uwagę.

— Przepraszam, czy mogę pożyczyć cukier? — zapytała nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.

— Oczywiście — odpowiedziałem, podając jej cukierniczkę.

Uśmiechnęła się lekko i wróciła do pisania. Przez kolejne dni spotykaliśmy się coraz częściej — na śniadaniu, na szlaku, w kawiarni. Rozmawialiśmy o wszystkim: o książkach, o pracy (była nauczycielką polskiego), o życiu w pojedynkę. Okazało się, że ona też jest samotna — rozwiedziona od kilku lat, bez dzieci.

Zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Magda była inna niż wszystkie kobiety, które znałem. Nie narzekała, nie próbowała mnie zmieniać. Była spokojna, ciepła i miała w sobie coś, co sprawiało, że chciałem być blisko niej.

Po tygodniu urlopu poczułem coś dziwnego — tęsknotę za kimś innym niż ja sam. Kiedy wracałem do Katowic, Magda podała mi swój numer telefonu i powiedziała: — Zadzwoń, jeśli będziesz chciał pogadać. Albo po prostu się spotkać.

Wróciłem do swojego mieszkania i poczułem pustkę większą niż kiedykolwiek wcześniej. Praca już mnie nie cieszyła. Liczby zaczęły mnie męczyć. Wieczorami patrzyłem na telefon i zastanawiałem się, czy zadzwonić do Magdy.

W końcu zadzwoniłem.

Spotykaliśmy się coraz częściej — raz u niej w Gliwicach, raz u mnie w Katowicach. Z czasem zaczęliśmy rozmawiać o wspólnej przyszłości. Magda była gotowa na nowy związek, ja… nie byłem pewien.

Wtedy zaczęły się problemy rodzinne.

Moja siostra Barbara dowiedziała się o Magdzie i natychmiast zaczęła mnie wypytywać:

— Tadeusz! Ty? Z kobietą? Po tylu latach? Przecież ty nawet nie umiesz gotować!

— Basiu, daj spokój…

— A co z mamą? Kto się nią zajmie? Ty zawsze byłeś tym odpowiedzialnym! A teraz co? Zostawisz nas dla jakiejś kobiety?

Poczułem się rozdarty. Z jednej strony Magda — ciepło, spokój i nadzieja na coś nowego. Z drugiej strony rodzina — obowiązki wobec matki (od lat schorowanej), siostra wiecznie wymagająca pomocy przy dzieciach i domowych sprawach.

Magda widziała moje rozterki.

— Wiesz, Tadeusz… Ja nie chcę cię zmuszać do niczego. Jeśli rodzina jest dla ciebie ważniejsza…

— Nie mów tak! — przerwałem jej gwałtownie. — Po prostu… nigdy nie musiałem wybierać.

Czułem się jak dziecko we mgle. Każda decyzja wydawała się zła. Jeśli zostanę z rodziną — stracę szansę na miłość i szczęście z Magdą. Jeśli wybiorę Magdę — zawiodę matkę i siostrę.

Przez kilka tygodni żyłem jak w zawieszeniu. Praca przestała mieć znaczenie. Każdego dnia budziłem się z ciężarem na sercu.

Pewnego wieczoru matka poprosiła mnie do siebie.

— Synku… Wiem, że całe życie byłeś dla nas podporą. Ale ty też masz prawo być szczęśliwy. Nie poświęcaj wszystkiego dla nas.

Te słowa były jak balsam na ranę.

Następnego dnia pojechałem do Magdy.

— Chcę spróbować — powiedziałem jej drżącym głosem. — Chcę być z tobą.

Uśmiechnęła się przez łzy i objęła mnie mocno.

Ale życie nie jest bajką.

Barbara obraziła się na mnie na kilka miesięcy. Matka zaczęła chorować coraz bardziej i wymagała opieki niemal codziennie. Musiałem dzielić czas między dom rodzinny a nowe życie z Magdą. Bywały dni, kiedy miałem ochotę rzucić wszystko i wrócić do dawnej samotności.

Czasami zastanawiam się: czy można mieć wszystko? Czy wybierając siebie nie ranimy tych, których kochamy? Czy samotność jest naprawdę taka zła… czy może to tylko wygodna ucieczka przed odpowiedzialnością za własne szczęście?

Może każdy z nas musi kiedyś podjąć decyzję — nawet jeśli boli.