Jak to jest, gdy wszystko się wali – Dziennik Ewy

Jakie to okropne uczucie… Siedzę przy biurku, a moje dłonie drżą tak, że ledwo mogę utrzymać długopis. Właśnie skończyłam rozmowę z klientem, a Agnieszka rzuca mi to swoje spojrzenie – niby troskliwe, ale pełne ukrytej wyższości. W tej chwili do biura zagląda Krzysztof. Widzę jego niepewność, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wie, czy może. Agnieszka nawet nie podnosi głowy znad papierów, tylko mruczy: „Nie teraz, Krzysztofie”. Ja zerkam na niego i próbuję się uśmiechnąć, ale wychodzi mi tylko jakiś grymas. Głowa Krzysztofa znika za drzwiami. Czuję ukłucie w sercu – przecież to mój przyjaciel z pracy, zawsze mogłam na niego liczyć. Co się ze mną dzieje?

Po dziesięciu minutach odkładam telefon i próbuję wrócić do rzeczywistości. Agnieszka od razu rzuca: — A do ciebie Krzysztof wpadał. — Wiem — odpowiadam cicho. — Chciał tylko zapytać o raporty. — To niech poczeka — mówi sucho Agnieszka. — Mamy ważniejsze sprawy.

Czuję się jak powietrze. Niby jestem, ale nikt mnie nie zauważa. Przez ostatnie tygodnie atmosfera w biurze zgęstniała do granic możliwości. Odkąd nasza szefowa, pani Malinowska, wyjechała na urlop macierzyński, Agnieszka przejęła stery i zamieniła nasze życie w piekło. Każdy dzień to walka o przetrwanie – o uwagę, o dobre słowo, o to, żeby nie zostać kozłem ofiarnym.

Wychodzę na korytarz pod pretekstem zrobienia sobie kawy. Krzysztof stoi przy automacie i patrzy w okno. — Przepraszam, że przeszkodziłem — mówi cicho. — Nie przeszkodziłeś — odpowiadam szybko. — Po prostu… — urywam, bo nie wiem, co powiedzieć. On kiwa głową i przez chwilę milczymy.

— Wiesz, Ewa… — zaczyna niepewnie. — Ostatnio wszyscy są jacyś inni. Jakbyśmy byli na wojnie.

Patrzę na niego i nagle czuję łzy pod powiekami. Chciałabym mu powiedzieć, jak bardzo się boję – że stracę pracę, że nie dam rady dłużej udawać silnej. Ale tylko wzruszam ramionami.

— Może po pracy pójdziemy na spacer? — proponuje Krzysztof. — Muszę się przewietrzyć.

Przez chwilę się waham, ale potem zgadzam się bez słowa.

Po południu wracam do domu. W drzwiach wita mnie cisza – mąż jeszcze nie wrócił z pracy, syn zamknięty w swoim pokoju gra na komputerze. Odkładam torbę i siadam na kanapie. W głowie dudni mi rozmowa z Agnieszką i spojrzenie Krzysztofa.

Nagle słyszę dźwięk telefonu. To SMS od męża: „Będę później. Mam spotkanie”. Znowu? Ostatnio coraz częściej wraca późno i coraz mniej ze sobą rozmawiamy. Kiedyś byliśmy nierozłączni – śmialiśmy się z byle czego, planowaliśmy wakacje nad morzem, marzyliśmy o domku na Mazurach. Teraz mijamy się jak obcy ludzie.

Wchodzę do pokoju syna.

— Kuba, wszystko w porządku?

— Tak, mamo — odpowiada bez odrywania wzroku od ekranu.

— Może pogadamy chwilę?

— Teraz nie mogę, gram z kolegami.

Zamykam drzwi i czuję się jeszcze bardziej samotna niż w pracy. Czy naprawdę stałam się dla wszystkich niewidzialna?

Wieczorem mąż wraca do domu. Słyszę jego kroki w przedpokoju i przez chwilę mam nadzieję, że usiądziemy razem przy stole i porozmawiamy jak dawniej. Ale on tylko rzuca: „Jestem padnięty”, bierze prysznic i zasypia przed telewizorem.

Leżę w łóżku i patrzę w sufit. W głowie kłębią mi się myśli: czy to wszystko moja wina? Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy jeszcze kiedyś będziemy rodziną?

Następnego dnia w pracy atmosfera jest jeszcze gorsza. Agnieszka wytyka mi błąd w raporcie i robi to przy wszystkich. Czuję, jakby ktoś oblał mnie zimną wodą.

— Ewa, ile razy mam powtarzać? Takie rzeczy trzeba sprawdzać! — krzyczy.

Wszyscy patrzą na mnie z litością albo z satysfakcją – zależy kto akurat stoi bliżej Agnieszki.

Po pracy wychodzę z Krzysztofem na spacer po parku Skaryszewskim. Przez chwilę milczymy.

— Ewa… Co się dzieje? — pyta nagle Krzysztof.

Patrzę na niego i czuję, że już dłużej nie wytrzymam.

— Wszystko się wali — mówię cicho. — W domu… w pracy… Czuję się nikomu niepotrzebna.

Krzysztof bierze mnie za rękę.

— Jesteś ważna — mówi stanowczo. — Dla mnie jesteś ważna.

Patrzę mu w oczy i widzę w nich szczerość. Przez chwilę mam ochotę się rozpłakać.

Wracam do domu późno. Mąż siedzi przy stole z kieliszkiem wina.

— Gdzie byłaś? — pyta chłodno.

— Na spacerze z kolegą z pracy — odpowiadam zgodnie z prawdą.

— Z Krzysztofem? — jego głos staje się twardy.

— Tak. Potrzebowałam rozmowy.

Patrzy na mnie długo, a potem tylko wzdycha i wychodzi do sypialni.

Zostaję sama w kuchni i czuję się jak intruz we własnym domu.

Piszę ten dziennik, bo muszę gdzieś wyrzucić te wszystkie emocje. Nie wiem już, kim jestem – żoną? Matką? Pracownicą? Przyjaciółką?

Czasem myślę: czy można jeszcze wszystko naprawić? Czy warto walczyć o siebie, kiedy wszyscy wokół wydają się obojętni?

Może ktoś z was wie… Jak długo można żyć w takim zawieszeniu? I czy naprawdę jestem niewidzialna – czy tylko sama siebie tak widzę?