„Moi Synowie Nie Odwiedzali Mnie Przez Pięć Lat”: Ale Kiedy Usłyszeli, Że Przepisuję Dom Mojej Siostrzenicy, Nagle Się Pojawili
Zawsze myślałam, że rodzina powinna być przy tobie, zwłaszcza na starość. Mam dwóch synów, Piotra i Grzegorza, i byłam przeszczęśliwa, gdy się urodzili. Wyobrażałam sobie przyszłość, w której będą moimi filarami wsparcia, gdy się zestarzeję. Ale życie ma sposób na burzenie twoich oczekiwań.
Przez ostatnie pięć lat Piotr i Grzegorz ledwo starali się mnie odwiedzać. Mają teraz swoje rodziny—Piotr ma dwoje dzieci, Eryka i Zosię, a Grzegorz ma jedną córkę, Ewę. Są zajęci swoim życiem i to rozumiem. Ale zrozumienie nie sprawia, że samotność jest łatwiejsza do zniesienia.
Mieszkam sama w skromnym domu, który kupiliśmy razem z moim zmarłym mężem. Po jego śmierci dom stał się moim sanktuarium i więzieniem. Moi synowie obiecywali, że będą mnie często odwiedzać, ale te obietnice były puste. Urodziny, święta, nawet Dzień Matki—żadna z tych okazji nie była wystarczająca, by przyciągnąć ich do mojego progu.
Jedyną osobą, która wydawała się troszczyć, była moja siostrzenica Anna. Przyjeżdżała co tydzień, przynosząc zakupy i spędzając ze mną czas. Słuchała moich opowieści i dzieliła się swoimi. To Anna sprawiała, że czułam się jakbym nadal miała rodzinę.
Pewnego dnia, po kolejnych samotnych świętach, postanowiłam coś zmienić. Zadzwoniłam do Piotra i Grzegorza, aby poinformować ich, że zamierzam przepisać dom na Annę w testamencie. Myślałam, że to tylko sprawiedliwe; to ona była przy mnie.
Ku mojemu zaskoczeniu obaj pojawili się w moim domu już następnego dnia. Byli wściekli. Piotr oskarżył mnie o próbę wykluczenia ich ze spadku, a Grzegorz powiedział, że jestem manipulowana przez Annę. Nie zapytali jak się czuję ani dlaczego podjęłam taką decyzję. Jedyne co ich interesowało to dom.
Kłótnia szybko eskalowała. Żona Piotra, która nigdy wcześniej mnie nie odwiedziła, nagle miała wiele do powiedzenia na temat lojalności rodzinnej i obowiązków. Żona Grzegorza dołączyła do niej, oskarżając Annę o bycie materialistką. To był chaos.
Anna próbowała się bronić, ale to było na nic. Im więcej mówiła, tym bardziej moi synowie się wściekali. Żądali natychmiastowej zmiany testamentu. Nawet grozili mi podjęciem kroków prawnych, jeśli tego nie zrobię.
Czułam się uwięziona i zdradzona. To byli moi synowie, dzieci które wychowałam i kochałam bezwarunkowo. A jednak tutaj byli, traktując mnie jak przeszkodę na drodze do spadku. Stało się boleśnie jasne, że nie dbają o mnie; dbają tylko o to co mogą ode mnie dostać.
Ostatecznie nie zmieniłam testamentu. Dom nadal przypadnie Annie po mojej śmierci. Ale szkody zostały wyrządzone. Moje relacje z Piotrem i Grzegorzem są zniszczone nie do naprawienia. Od tamtego dnia nie odwiedzili mnie i wątpię, że kiedykolwiek to zrobią.
Spędzam dni w samotności, czekając tylko na wizyty Anny. Dom wydaje się bardziej pusty niż kiedykolwiek wcześniej, ale przynajmniej wiem, że trafi do kogoś kto naprawdę o mnie dba.