Ukryty plan teściowej: Poranek, który zmienił wszystko
Dziś rano obudził mnie głośny dzwonek do drzwi w naszym mieszkaniu na przedmieściach Poznania. „Tomaszu, otwórz” – mruknęłam, szturchając męża w bok. „Śpię” – burknął, przeciągając się pod kołdrą. Z ciężkim westchnięciem wstałam i, szurając kapciami, podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam, zamarłam – na progu stała moja teściowa. „Halina Stanisławówna? Co pani tu robi?” – wymsknęło mi się, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Halina spojrzała na mnie z chłodnym uśmiechem, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. „Dzień dobry, Marto. Przyszłam porozmawiać z tobą i Tomaszem. To ważne.” Jej głos był stanowczy, nie znosił sprzeciwu. Przepuściłam ją do środka, czując jak narasta we mnie niepokój. Tomasz w końcu zwlókł się z łóżka, przecierając oczy. „Mamo? Co się stało?”
Usiedliśmy w kuchni przy stole, a Halina rozłożyła na blacie jakieś papiery. „Nie będę owijać w bawełnę” – zaczęła – „Chcę, żebyście się wyprowadzili z tego mieszkania.” Zamarliśmy oboje. Tomasz spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ja poczułam jak serce wali mi w piersi.
„Ale… dlaczego?” – zapytałam drżącym głosem. Halina westchnęła ciężko. „To mieszkanie należy do naszej rodziny od pokoleń. Twój ojciec, Tomaszu, zapisał je w testamencie twojemu bratu, Krzysztofowi. On wraca z Anglii i potrzebuje dachu nad głową.”
W kuchni zapadła cisza. Tomasz zacisnął pięści na stole. „Mamo, przecież Krzysztof od lat nie utrzymuje z nami kontaktu! Zostawił wszystko i wyjechał!”
Halina spojrzała na niego surowo. „To nie zmienia faktu, że to jego mieszkanie. Macie miesiąc na znalezienie nowego lokum.”
Poczułam, jak robi mi się słabo. Przecież to tutaj wychowywaliśmy naszą córkę, Zosię. Tutaj były nasze wspomnienia, nasze życie. „Nie możemy tak po prostu się wynieść…” – wyszeptałam.
Halina wzruszyła ramionami. „To nie moja decyzja. Krzysztof wraca za dwa tygodnie.”
Po jej wyjściu Tomasz rzucił filiżanką o ścianę. „Zawsze chodziło jej tylko o Krzyśka! Nigdy nie byłem dla niej wystarczająco dobry!”
Wieczorem próbowałam uspokoić męża i siebie. Zosia płakała w swoim pokoju – słyszała naszą kłótnię i czuła napięcie. Usiadłam przy niej na łóżku i pogładziłam ją po włosach. „Nie martw się, kochanie. Znajdziemy inne miejsce.” Ale sama nie wierzyłam w te słowa.
Następnego dnia Tomasz poszedł do pracy ponury i milczący. Ja zostałam w domu, próbując zebrać myśli. Przeglądałam ogłoszenia o wynajmie mieszkań, ale ceny były kosmiczne. Zadzwoniła moja mama – wyczuła coś w moim głosie poprzedniego wieczoru.
„Marto, co się dzieje?”
Opowiedziałam jej wszystko przez łzy. Mama milczała przez chwilę, a potem powiedziała: „Może powinniście porozmawiać z Krzysztofem? Może on nie wie o planach Haliny?”
Ta myśl nie dawała mi spokoju przez cały dzień. Wieczorem Tomasz wrócił do domu jeszcze bardziej przygnębiony niż rano.
„Musimy coś zrobić” – powiedziałam stanowczo. „Nie możemy pozwolić, żeby twoja matka tak po prostu wyrzuciła nas na bruk.”
Tomasz spojrzał na mnie bezradnie. „Nie wiem jak rozmawiać z Krzyśkiem… On zawsze był jej ulubieńcem.”
Postanowiłam działać sama. Znalazłam Krzysztofa na Facebooku i napisałam do niego wiadomość: „Cześć Krzysztofie, tu Marta – żona Tomasza. Chciałabym porozmawiać o mieszkaniu na Wierzbowej.”
Odpisał po godzinie: „Cześć Marto. O co chodzi?”
Opisałam mu całą sytuację, nie ukrywając emocji ani rozpaczy.
Następnego dnia zadzwonił do mnie telefon z nieznanego numeru.
„Marto? Tu Krzysztof.” Jego głos był cichy i zmęczony.
„Słyszałem od mamy, że mam wrócić do Poznania i zamieszkać w naszym starym mieszkaniu… Ale ja nie mam takich planów.”
Zaniemówiłam ze zdziwienia.
„Naprawdę?”
„Tak… Mama chyba nie powiedziała wam wszystkiego.”
Zaczęliśmy rozmawiać coraz dłużej – okazało się, że Halina od miesięcy namawiała go na powrót do Polski i przejęcie mieszkania po ojcu, ale on nie chciał wracać do rodzinnych konfliktów.
Wieczorem Tomasz wrócił do domu i opowiedziałam mu o rozmowie z Krzysztofem.
„Wiedziałem! Wiedziałem, że ona coś knuje!” – krzyknął Tomasz.
Postanowiliśmy skonfrontować się z Haliną.
Pojechaliśmy do niej następnego dnia rano. Siedziała przy stole z filiżanką kawy i udawała niewiniątko.
„Mamo” – zaczął Tomasz – „Rozmawialiśmy z Krzyśkiem. Powiedział nam prawdę.”
Halina pobladła.
„Nie rozumiem…”
„Wiesz dobrze, że on nie chce wracać do Polski ani przejmować mieszkania! Dlaczego próbowałaś nas wyrzucić?”
Halina spuściła wzrok.
„Chciałam… Chciałam mieć was bliżej siebie. Myślałam, że jeśli zamieszkacie u mnie przez jakiś czas… Może znów będziemy rodziną.”
Zapanowała cisza.
Patrzyliśmy na nią z niedowierzaniem i żalem.
Wyszliśmy bez słowa.
Dziś wieczorem siedzę przy oknie i patrzę na światła miasta. Zosia śpi spokojnie w swoim pokoju, Tomasz czyta gazetę w salonie.
Czy można wybaczyć komuś taką manipulację? Czy rodzina naprawdę jest najważniejsza, jeśli rani najbardziej? Czasem zastanawiam się, czy kiedykolwiek będziemy mogli znów zaufać Halinie…