„Powinnam była to przewidzieć, gdy zobaczyłam, jak synowa mnie traktuje” – Historia matki, która postanowiła zmienić testament
– Alicjo, nie przesadzasz? – zapytała Basia, odkładając filiżankę kawy na stół. Jej spojrzenie było pełne troski, ale i niedowierzania. Siedziałyśmy w moim salonie, a ja czułam, jak serce bije mi szybciej niż zwykle. Właśnie wróciłam od notariusza, gdzie podpisałam nowy testament. Decyzja zapadła – nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
– Basia, ja naprawdę nie mam już siły – odpowiedziałam cicho, patrząc przez okno na szarą, listopadową ulicę. – Od miesięcy czuję się w swoim własnym domu jak intruz. Kiedy przychodzą do mnie Tomek z Magdą, ona nawet nie patrzy mi w oczy. Rozmawia ze mną tylko wtedy, gdy musi. A przecież to ja ich wspierałam, kiedy zaczynali wspólne życie…
Basia westchnęła i ścisnęła moją dłoń. – Może ona po prostu jest zmęczona? Praca, dzieci…
– To nie o to chodzi – przerwałam jej. – Widziałam, jak traktuje swoją matkę. Z nią rozmawia ciepło, śmieje się, przytula ją na powitanie. Ze mną… Czasem mam wrażenie, że przeszkadzam jej nawet oddychaniem.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. W głowie miałam obrazy z ostatnich miesięcy: Wigilia, kiedy Magda ostentacyjnie przestawiła mój barszcz na drugi koniec stołu; urodziny Tomka, gdy nawet nie zaprosiła mnie do wspólnego zdjęcia; rozmowy przy kawie, które kończyły się jej krótkim „musimy już iść”.
– A Tomek? – zapytała cicho Basia.
Zacisnęłam usta. – Tomek… On zawsze stara się wszystko łagodzić. „Mamo, Magda jest zmęczona”, „Mamo, nie bierz tego do siebie”. Ale ile razy można tłumaczyć czyjeś chłodne spojrzenia? Ile razy można udawać, że się nie widzi tych wszystkich drobnych upokorzeń?
Basia pokiwała głową. – I co teraz?
Wzięłam głęboki oddech. – Zmieniłam testament. Zamiast zostawić wszystko Tomkowi i Magdzie, podzieliłam majątek między Tomka i moją wnuczkę Zosię. Magda dostanie tylko symboliczną pamiątkę rodzinną.
Basia spojrzała na mnie zaskoczona. – Myślisz, że to coś zmieni?
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Ale muszę zadbać o siebie. Przez lata stawiałam ich potrzeby ponad swoje. Teraz chcę mieć pewność, że Zosia będzie miała wsparcie, nawet jeśli Magda będzie próbowała mnie wymazać z ich życia.
Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: czy dobrze zrobiłam? Czy to nie za ostro? Czy nie powinnam była najpierw porozmawiać z Magdą? Ale ile razy próbowałam…
Pamiętam jedną z takich rozmów sprzed kilku miesięcy:
– Magdo, czy coś się stało? Mam wrażenie, że jesteś na mnie zła…
Spojrzała na mnie chłodno. – Nie wiem, o co pani chodzi. Wszystko jest w porządku.
– Ale może… może coś zrobiłam nie tak?
Wzruszyła ramionami. – Proszę się nie przejmować.
I wyszła z kuchni, zostawiając mnie z poczuciem winy i bezradności.
Następnego dnia zadzwonił Tomek.
– Mamo, Magda mówiła mi, że byłaś dla niej niemiła.
Zatkało mnie. – Ja? Przecież tylko zapytałam…
– Mamo, proszę cię… Nie rób problemów.
Odłożyłam słuchawkę ze łzami w oczach. Od tamtej pory coraz rzadziej ich widywałam.
Kiedy opowiedziałam o wszystkim moim przyjaciółkom przy kawie, każda miała swoją teorię:
– Może Magda zazdrości ci relacji z Tomkiem? – zastanawiała się Ela.
– Albo czuje się zagrożona twoją obecnością w ich życiu – dodała Basia.
– A może po prostu nigdy cię nie zaakceptowała? – westchnęła Jola.
Każda z tych wersji bolała równie mocno.
Kilka dni po zmianie testamentu zadzwonił Tomek.
– Mamo, musimy porozmawiać.
Spotkaliśmy się w moim mieszkaniu. Przyszedł sam.
– Magda jest zdenerwowana – zaczął od razu. – Dowiedziała się o testamencie od cioci Basi.
Zacisnęłam dłonie na filiżance herbaty.
– Tomek… Ja już nie mogę żyć w ciągłym napięciu. Chciałabym mieć poczucie, że jestem dla was ważna. Że nie jestem tylko dodatkiem do waszego życia.
Tomek spuścił głowę.
– Mamo… Ja wiem, że Magda bywa trudna. Ale ona naprawdę cię lubi… Po prostu ma swój sposób bycia.
Popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Tomek, czy ty naprawdę tego nie widzisz? Przecież ona robi wszystko, żeby mnie odsunąć od waszej rodziny.
Milczał długo.
– Może powinniśmy wszyscy razem porozmawiać? – zaproponował w końcu cicho.
Zgodziłam się. Bałam się tej rozmowy jak ognia, ale wiedziałam, że muszę spróbować jeszcze raz.
Spotkaliśmy się tydzień później u mnie w domu. Magda przyszła z Zosią za rękę. Dziewczynka od razu rzuciła mi się na szyję.
– Babciu! Mogę zostać u ciebie na noc?
Uśmiechnęłam się przez łzy i przytuliłam ją mocno.
Magda usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę milczałyśmy obie.
– Pani Alicjo… Słyszałam o testamencie – zaczęła chłodno.
– Tak – odpowiedziałam spokojnie. – Chciałam zadbać o Zosię i Tomka. I o siebie.
Magda spojrzała na mnie uważnie.
– Czy ja naprawdę jestem aż tak złą synową?
Zaskoczyło mnie to pytanie. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Magdo… Ja po prostu czuję się niewidzialna w waszym domu. Chciałabym być częścią waszej rodziny, a nie tylko gościem na kilka godzin w miesiącu.
Magda spuściła wzrok.
– Nie chciałam pani zranić… Po prostu… Moja mama zawsze była dla mnie najważniejsza. A ja boję się, że jeśli otworzę się na panią, to ją zawiodę…
Poczułam łzy pod powiekami. Nagle wszystko stało się jasne: jej chłód był tarczą przed poczuciem winy wobec własnej matki.
Rozmawiałyśmy długo tego wieczoru. O strachu przed bliskością, o zazdrości i o tym, jak trudno jest budować nowe relacje rodzinne bez ranienia tych starych.
Na koniec Magda powiedziała:
– Może spróbujemy jeszcze raz? Od początku?
Przytuliłyśmy się obie przez łzy. Tomek patrzył na nas z ulgą i nadzieją.
Dziś wiem jedno: czasem trzeba zrobić krok w tył i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Może gdybym wcześniej odważyła się powiedzieć głośno o swoich uczuciach, uniknęłybyśmy tylu nieporozumień?
Czy naprawdę musimy czekać na dramatyczne decyzje i rodzinne konflikty, żeby zacząć ze sobą rozmawiać? A może wystarczy czasem zwykłe: „Potrzebuję cię”? Co wy o tym myślicie?