Nigdy nie oddałabym mamy do domu opieki! – Historia rodzinna pełna żalu i rozczarowań

– Jak możecie być tacy bezduszni? – głos ciotki Anny rozbrzmiewał w całym salonie, a jej oczy płonęły gniewem. – Ja nigdy nie oddałabym własnej matki do domu opieki! Nawet przez myśl by mi to nie przeszło!

Siedziałam wtedy na kanapie obok mamy, która ściskała dłonie tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Babcia Maria leżała w swoim pokoju, słaba i coraz bardziej zagubiona. Choroba Alzheimera postępowała szybko – czasem poznawała nas tylko po głosie, czasem w ogóle nie wiedziała, kim jesteśmy.

Ciotka Anna przyszła tego dnia z wielkim impetem. Przyniosła ze sobą nie tylko torbę z ciastem, ale i całą lawinę wyrzutów. – Wy chcecie się jej pozbyć! – krzyczała. – Bo wam przeszkadza, bo nie macie czasu! A ja? Ja ją wezmę do siebie. Pokażę wam, jak wygląda prawdziwa rodzinna miłość!

Pamiętam, jak wtedy poczułam się mała i winna. Mama płakała cicho, próbując tłumaczyć, że od miesięcy opiekuje się babcią sama, że nie śpi po nocach, że boi się zostawić ją choćby na chwilę. Ale Anna nie słuchała. Jej słowa były jak ostrza: – Jesteście niewdzięczni! Zapomnieliście, kto was wychował!

Czułam wstyd i złość jednocześnie. Przecież nikt nie chciał oddać babci do domu opieki z wygody. Po prostu nie dawaliśmy już rady. Ja pracowałam na dwie zmiany w sklepie spożywczym na Pradze, mama była wykończona fizycznie i psychicznie. Ale Anna widziała tylko jedno: naszą porażkę jako córek.

Kiedy zabierała babcię do siebie, patrzyłam na nią z mieszanką ulgi i żalu. Ulgi – bo wiedziałam, że mama choć przez chwilę odetchnie. Żalu – bo czułam, że coś w naszej rodzinie właśnie pękło.

Cztery miesiące później zadzwonił telefon. To była kuzynka Ola, córka ciotki Anny. – Słuchaj… – zaczęła niepewnie – mama oddała babcię do domu opieki w Markach.

Zamarłam. – Jak to? Przecież mówiła…

– Wiem – przerwała mi Ola. – Ale nie dawałyśmy rady. Babcia w nocy wychodziła z łóżka, gubiła się po mieszkaniu, krzyczała… Mama jest wykończona. Przepraszam.

Przez chwilę nie mogłam wydusić słowa. Przypomniałam sobie wszystkie te wielkie słowa ciotki: „Nigdy bym tego nie zrobiła”, „Wy jesteście bez serca”. A teraz? Zrobiła dokładnie to samo, co my rozważaliśmy.

Mama długo nie mogła się z tym pogodzić. – Może powinnam była walczyć dłużej? Może gdybym była silniejsza…

– Mamo, zrobiłyśmy wszystko, co mogłyśmy – próbowałam ją pocieszyć, choć sama czułam się rozdarta.

Kilka tygodni później pojechałyśmy odwiedzić babcię w domu opieki. Było tam czysto, spokojnie, ale czuć było smutek unoszący się w powietrzu. Babcia siedziała przy oknie i patrzyła gdzieś daleko. Kiedy nas zobaczyła, uśmiechnęła się lekko.

– Cześć moje dziewczynki…

Przez chwilę rozmawiałyśmy o dawnych czasach. Babcia opowiadała o swoim dzieciństwie na wsi pod Radomiem, o tym jak piekła chleb z prababcią. Ale potem znów odpłynęła gdzieś myślami.

W drodze powrotnej mama milczała długo. W końcu powiedziała: – Wiesz… Anna chyba dopiero teraz zrozumiała, jak to jest naprawdę.

Nie odpowiedziałam. W głowie miałam tylko jedno pytanie: dlaczego tak łatwo oceniamy innych? Dlaczego wydaje nam się, że wiemy lepiej? Czy naprawdę można być gotowym na wszystko dla rodziny?

Kilka dni później spotkałyśmy się całą rodziną na imieninach cioci Zosi. Anna unikała naszego wzroku przez cały wieczór. W końcu podeszła do mamy i powiedziała cicho: – Przepraszam.

Mama skinęła głową, ale wiem, że ta rana zostanie z nami na długo.

Czasem budzę się w nocy i myślę o babci siedzącej samotnie przy oknie. O mamie płaczącej po nocach ze zmęczenia i poczucia winy. O ciotce Annie, która musiała przełknąć własne słowa.

Czy można było to wszystko rozegrać inaczej? Czy naprawdę jesteśmy winni temu, że nie daliśmy rady? A może po prostu życie jest czasem trudniejsze niż wszystkie nasze wyobrażenia o tym, co znaczy być dobrą córką?

Może każdy z nas nosi swoje granice i dopiero kiedy je przekroczymy, widzimy prawdę o sobie? Jak myślicie – czy można przygotować się na taki moment? Czy ktoś z was też musiał kiedyś wybierać między własnym zdrowiem a opieką nad bliskim?