Nie wszystko, co się spali, znika – historia o rodzinnych tajemnicach i ogniu, który nie gaśnie

– Znowu nie umyłeś grilla, tato! – krzyknęłam przez otwarte okno kuchni, czując jak wzbiera we mnie złość. Tłuste resztki z wczorajszego wieczoru wciąż przyklejały się do rusztu, a zapach spalenizny mieszał się z poranną kawą. Tata siedział na tarasie, zapatrzony w dal, jakby nie słyszał mojego głosu.

– Daj spokój, Zosiu. To tylko trochę sadzy – odpowiedział z rezygnacją, nie odrywając wzroku od ogrodu.

Wiedziałam, że coś jest nie tak. Odkąd mama wyjechała do siostry do Wrocławia, tata coraz częściej zamykał się w sobie. Grill stał się jego azylem – miejscem, gdzie mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Ale ja widziałam więcej. Widziałam, jak drżą mu ręce, gdy nalewa sobie kolejną szklankę whisky. Słyszałam ciche rozmowy przez telefon, które kończyły się szybkim rozłączeniem, gdy tylko wchodziłam do pokoju.

Tamtego wieczoru miała przyjechać ciocia Basia z mężem i kuzynką Martą. Mama zadzwoniła rano, prosząc mnie, żebym dopilnowała wszystkiego. „Tata ostatnio jest rozkojarzony. Pomóż mu, dobrze?” – jej głos był cichy, jakby bała się, że ktoś ją podsłucha.

Przygotowałam sałatki, pokroiłam chleb i wyjęłam mięso z lodówki. Tata milczał przez cały czas. W końcu podszedł do grilla i zapalił go zbyt wcześnie – płomienie buchnęły wysoko, a tłuszcz zaczął skwierczeć.

– Uważaj! – krzyknęłam instynktownie.

Spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Może sama to zrób? Skoro jesteś taka mądra.

Zamilkłam. W powietrzu zawisło napięcie. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

Ciocia Basia weszła pewnym krokiem, niosąc ciasto drożdżowe. Jej mąż, wujek Marek, od razu skierował się do ogrodu.

– No to co, Andrzej? Rozpalamy ogień? – rzucił wesoło.

Tata uśmiechnął się blado.

Marta usiadła obok mnie przy stole.

– Co się dzieje? – szepnęła.

– Nie wiem… Tata jest jakiś inny odkąd mama wyjechała.

Marta spojrzała na mnie ze współczuciem. Wiedziała więcej niż ja – zawsze była tą starszą kuzynką, która rozumiała dorosłych lepiej ode mnie.

Grill dymił coraz mocniej. Tata i wujek zaczęli się kłócić o to, czy mięso powinno być bardziej przypieczone czy soczyste. Słowa padały coraz ostrzej.

– Ty zawsze wszystko wiesz najlepiej! – wrzasnął tata.

– Andrzej, uspokój się! Przecież to tylko grill!

Ale to nie był tylko grill. To była wojna o coś więcej – o dumę, o niewypowiedziane żale sprzed lat.

W pewnym momencie tata rzucił szczypcami o ziemię i odszedł na bok. Wujek spojrzał na mnie bezradnie.

– Zosia… On potrzebuje pomocy.

Nie wiedziałam, co robić. Chciałam tylko, żeby wszystko było jak dawniej – żeby mama śmiała się z tatą przy stole, żeby grill pachniał latem i beztroską.

Wieczorem usiadłam z tatą na tarasie. Milczeliśmy długo.

– Zosiu… Przepraszam – powiedział w końcu cicho. – Nie radzę sobie bez mamy.

Poczułam łzy pod powiekami.

– To wróć po nią…

Tata pokręcił głową.

– Nie mogę. Zrobiłem coś głupiego…

Zamarłam.

– Co takiego?

Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.

– Zdradziłem ją. Raz… Ale wystarczyło.

Świat zawirował mi przed oczami. Wszystko nagle nabrało sensu – ciche rozmowy przez telefon, wyjazd mamy, jego zamknięcie w sobie.

Wybiegłam do ogrodu. Marta pobiegła za mną.

– Wiedziałaś? – zapytałam przez łzy.

Pokręciła głową.

– Domyślałam się… Ale nie chciałam ci mówić.

Usiadłyśmy na trawie. Czułam się zdradzona przez wszystkich – przez tatę, przez mamę, przez Martę… Nawet przez siebie samą, bo nie zauważyłam wcześniej tego wszystkiego.

Następnego dnia mama wróciła. Spotkaliśmy się wszyscy przy stole – milczący, obcy sobie ludzie udający rodzinę.

Mama patrzyła na tatę chłodno.

– Musimy porozmawiać – powiedziała stanowczo.

Tata skinął głową i wyszli razem do ogrodu. Siedziałam z Martą i ciocią Basią w kuchni. Nikt się nie odzywał.

Po godzinie wrócili. Mama miała czerwone oczy od płaczu.

– Zosiu… Chcemy spróbować jeszcze raz – powiedziała cicho. – Ale musisz wiedzieć… To już nigdy nie będzie takie samo.

Patrzyłam na nich oboje i czułam pustkę. Czy można wybaczyć zdradę? Czy można odbudować coś, co spaliło się jak tłuszcz na starym grillu?

Minęły miesiące. Tata przestał pić. Mama wróciła do pracy. Ja nauczyłam się myć grill po każdym użyciu – bo wiem już, że jeśli nie posprzątasz po sobie starych resztek żalu i gniewu, one zawsze wrócą przy następnym ogniu.

Czasem patrzę na moich rodziców i zastanawiam się: czy naprawdę można zacząć od nowa? Czy ogień raz rozpalony może jeszcze ogrzać dom zamiast go spalić?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć taką zdradę? Czy są rzeczy, których nie da się już naprawić?