„Nie myśl nawet o tym, żeby dotykać lodówki, jedzenie kupiliśmy za własne pieniądze,” oświadczyła Izabela

Poranne słońce ledwo prześwitywało przez zasłony w małym, zagraconym salonie, gdzie siedziała Danuta, krucha kobieta w późnych siedemdziesiątych, na swoim zużytym, kwiecistym fotelu. Jej wnuk, Michał, ciekawy i niespokojny sześciolatek, grzebał w pobliżu w pudle ze starymi zabawkami. W powietrzu unosiło się napięcie, pozostałość po pośpiesznej i nieco gorącej rozmowie.

Izabela, córka Danuty i ciocia Michała, właśnie wyszła na ważną rozmowę kwalifikacyjną, a jej słowa wciąż ciężko wisiały w powietrzu. „Nie myśl nawet o tym, żeby dotykać lodówki, jedzenie kupiliśmy za własne pieniądze,” powiedziała stanowczo przed wyjściem. Ostrzeżenie było skierowane bardziej do Danuty niż do Michała, przypomnienie o delikatnej równowadze finansowej, którą Izabela i jej mąż, Ryszard, utrzymywali, aby wspierać gospodarstwo domowe.

Danuta westchnęła, jej myśli były splątane. Rozumiała stres Izabeli; rodzina miała trudności odkąd Ryszard stracił pracę w fabryce. Ale ostrość w głosie córki bolała, sprawiając, że pokój wydawał się zimniejszy niż zwykle. Michał, nieświadomy powagi sytuacji, w końcu zajął się zabawą małym, plastikowym samolotem, a jego śmiech stanowił ostry kontrast do nastroju babci.

W miarę upływu poranka żołądek Danuty zaczął burczeć. Pomijała śniadanie, nie chcąc powodować dalszych napięć po ostrzeżeniu Izabeli. Michał również wydawał się głodny, gdy przestał się bawić, patrząc na nią wielkimi, pytającymi oczami. „Babciu, jestem głodny,” powiedział, jego głos był mały i niepewny.

Serce Danuty bolało. Wiedziała, że w lodówce jest jedzenie – resztki z wczorajszej kolacji i trochę owoców – ale słowa Izabeli odbijały się echem w jej umyśle, paraliżując ją. „Poczekajmy jeszcze chwilę, kochanie. Ciocia Izabela wkrótce wróci,” odpowiedziała, starając się ukryć swój dyskomfort.

Czas mijał powoli, każda minuta wydawała się dłuższa niż poprzednia. Danuta próbowała rozpraszać Michała opowieściami i więcej zabawkami, ale jego głód stawał się coraz bardziej widoczny, a jego pełna energii zabawa zmniejszała się. Wskazówki zegara przekroczyły południe, a Izabeli nadal nie było. Głód Danuty stał się teraz ostrym bólem, ale opierała się, wcześniejsze ostrzeżenie córki były ciężkim kajdanem.

W końcu, nie mogąc znieść powtarzających się próśb Michała, Danuta wstała, jej stawy protestowały, i podeszła do lodówki. Otworzyła ją i wyciągnęła małe jabłko. Twarz Michała rozjaśniła się na jego widok, a Danuta poczuła mieszankę ulgi i buntu, która zaczęła w niej kiełkować.

Drzwi frontowe otworzyły się właśnie wtedy, gdy Michał wziął pierwszy kęs. Izabela stała tam, jej twarz była mieszanką wyczerpania i gniewu. „Mamo! Mówiłam ci, żebyś niczego nie brała!” zawołała, jej głos był ostry i oskarżający.

Danuta próbowała się tłumaczyć, jej słowa plątały się, „Był tak głodny, Izabelo. Myślałam tylko—”

„Nie, nie myślałaś, Mamo! Nigdy nie myślisz. To właśnie dlatego mamy problemy,” przerwała Izabela, jej rozczarowanie było wyczuwalne. Pokój zamilkł, napięcie było gęste. Michał, wyczuwając zmianę, przestał jeść, jego zamieszanie dodawało do ponurej atmosfery.

Izabela ruszyła do swojego pokoju, zostawiając Danutę bezradnie stojącą z płaczącym Michałem. Mały akt życzliwości wobec wnuka pogłębił rozłam między nią a córką, przyszłość była niepewna i bardziej zniechęcająca niż kiedykolwiek.