Najważniejszy mężczyzna mojego życia

Na początku listopada nagle zrobiło się zimno. Z nieba sypała drobna, kłująca krupa, a wiatr zdzierał czapki i rozpinał płaszcze. Stałam na przystanku, wtulając głowę w ramiona, próbując ukryć się przed lodowatym podmuchem. Mój płaszcz miał zamek błyskawiczny, ale wiatr przechodził przez niego na wylot. Nogi miałam już całkiem zmarznięte w krótkich botkach i cienkich rajstopach. Wtedy zadzwonił telefon.

— Kinga, gdzie jesteś? — głos taty był spięty, jakby zaraz miał się rozpłakać albo wybuchnąć gniewem.

— Czekam na autobus. Przecież mówiłam, że wracam później — odpowiedziałam, starając się nie drżeć z zimna ani ze złości.

— Powinnaś już być w domu. Mama się martwi. Ja też.

Przewróciłam oczami, choć wiedziałam, że tego nie widzi. Tata zawsze był taki — kontrolujący, wymagający, a jednocześnie niezdolny do okazania prawdziwych uczuć. Odkąd pamiętam, nasze rozmowy kończyły się kłótnią albo niezręcznym milczeniem.

Autobus nadjechał spóźniony. Wsiadłam i usiadłam przy oknie, patrząc na rozmazane światła miasta. Myśli krążyły wokół taty. Ostatnio coraz częściej się sprzeczaliśmy. On chciał, żebym została w Warszawie i poszła na prawo, jak on kiedyś. Ja wybrałam psychologię w Krakowie. Dla niego to była zdrada rodzinnych tradycji.

Wysiadłam kilka przystanków od domu. Przez całą drogę powtarzałam sobie w myślach: „Nie dam się sprowokować. Nie dam się sprowokować.” Ale kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania, tata już czekał w przedpokoju.

— Kinga, czy ty w ogóle myślisz czasem o innych? — zapytał bez przywitania.

— Tato, jestem dorosła. Mam prawo decydować o sobie — odpowiedziałam cicho, ale stanowczo.

— Dorośli nie wracają do domu po nocy! — krzyknął.

Mama weszła do kuchni i udawała, że zmywa naczynia. Zawsze tak robiła, gdy zaczynaliśmy się kłócić. Nie chciała wybierać stron.

— Może gdybyś mnie słuchał, wiedziałbyś, co jest dla mnie ważne — powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Tata spojrzał na mnie wzrokiem pełnym zawodu. Przez chwilę wydawało mi się, że chce coś powiedzieć, ale tylko westchnął i wyszedł do swojego pokoju.

Zostałam sama w kuchni. Mama podeszła do mnie i delikatnie dotknęła mojego ramienia.

— On cię kocha, tylko nie umie tego okazać — szepnęła.

— Wiem — odpowiedziałam, ale nie byłam pewna, czy to prawda.

Następnego dnia rano tata wyszedł do pracy wcześniej niż zwykle. Zostawił mi na stole kartkę: „Zadzwoń do babci. Jest chora.” Przez chwilę patrzyłam na jego pismo — znajome, kanciaste litery, które zawsze kojarzyły mi się z dzieciństwem i szkolnymi uwagami w zeszycie.

Pojechałam do babci po zajęciach. Była słaba i blada, ale uśmiechnęła się na mój widok.

— Kinga, dziecko… Twój tata martwi się o ciebie bardziej niż o siebie samego — powiedziała nagle.

— Ale dlaczego nie potrafi mi tego powiedzieć? — zapytałam bezradnie.

Babcia pogłaskała mnie po dłoni.

— Bo jego ojciec też taki był. Twardy jak skała na zewnątrz, a w środku miękki jak chleb. Twój tata nigdy nie nauczył się mówić o uczuciach.

Wróciłam do domu późno. Tata siedział przy stole i czytał gazetę. Kiedy weszłam do kuchni, podniósł wzrok.

— Byłaś u babci? — zapytał bez emocji.

— Tak. Jest słaba, ale mówiła mi dużo o tobie — odpowiedziałam spokojnie.

Tata odłożył gazetę i spojrzał na mnie inaczej niż zwykle — jakby pierwszy raz naprawdę mnie widział.

— Kinga… Ja wiem, że nie jestem łatwy. Ale chcę dla ciebie dobrze — powiedział cicho.

— Wiem, tato. Ale ja też chcę być szczęśliwa po swojemu — odpowiedziałam i poczułam łzy pod powiekami.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Potem tata wstał i podszedł do mnie niepewnie. Położył mi rękę na ramieniu — pierwszy raz od lat.

— Może spróbujemy jeszcze raz? — zapytał szeptem.

Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się przez łzy. Może nie wszystko da się naprawić od razu. Może nigdy nie będziemy idealną rodziną z reklam świątecznych. Ale tego wieczoru poczułam, że coś się zmieniło.

Czasem zastanawiam się, dlaczego tak trudno nam rozmawiać z najbliższymi o tym, co naprawdę czujemy. Czy to strach przed odrzuceniem? Duma? A może po prostu nigdy nas tego nie nauczono? Może warto spróbować przełamać ten krąg milczenia… zanim będzie za późno.