Mój brat z żoną wprowadzili się do naszego mieszkania – teraz wszyscy oczekują, że się wyprowadzę. Czy naprawdę jestem tutaj zbędna?

— Znowu zostawiłaś swoje rzeczy w łazience, Magda! — głos Ani przeszył ciszę poranka, kiedy próbowałam ukryć się za drzwiami kuchni. — Przecież ustaliliśmy, że każdy ma swoje miejsce!

Zamknęłam oczy, licząc do trzech. To był dopiero początek dnia, a już czułam, jakby ktoś wyciągał ze mnie resztki cierpliwości. Mieszkanie na Bródnie nigdy nie było duże, ale odkąd Tomek i Ania wprowadzili się do naszego dwupokojowego lokum, zrobiło się tu duszno nie tylko od braku przestrzeni, ale i od emocji.

Jeszcze pół roku temu wszystko wyglądało inaczej. Ja – Magda, trzydziestolatka, pracująca zdalnie jako graficzka, dzieliłam pokój z mamą. Tata miał swój kąt w salonie. Tomek mieszkał z Anią na wynajmie w Ursusie. Było ciasno, ale przynajmniej mieliśmy swoją rutynę. Aż do dnia, kiedy zadzwonił telefon.

— Magda, musimy się na chwilę wprowadzić do was — głos Tomka był napięty. — Straciliśmy mieszkanie, właściciel sprzedał je z dnia na dzień. Nie mamy gdzie się podziać.

Nie potrafiłam odmówić. To przecież rodzina. Ale nie spodziewałam się, że ta „chwila” zamieni się w tygodnie, a potem miesiące.

Od początku było trudno. Ania miała swoje przyzwyczajenia i nie zamierzała ich zmieniać. Przekładała moje kosmetyki, przestawiała kubki w kuchni, a nawet narzekała na zapach mojej kawy. Tomek próbował łagodzić sytuację:

— Daj spokój, Magda, Ania jest zestresowana. To dla niej trudne.

Ale czy tylko dla niej?

Najgorsze przyszło po miesiącu. Pewnego wieczoru wróciłam z pracy do domu i usłyszałam rozmowę rodziców z Tomkiem i Anią.

— Magda już jest dorosła — mówiła mama cicho. — Może powinna pomyśleć o własnym mieszkaniu? Tomek i Ania potrzebują przestrzeni.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. To ja byłam tu od zawsze. To ja opiekowałam się rodzicami, kiedy tata miał zawał. To ja robiłam zakupy i płaciłam rachunki, kiedy mama straciła pracę. A teraz miałam być tą zbędną?

Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Ania coraz częściej dawała mi do zrozumienia, że przeszkadzam.

— Magda, mogłabyś spać u koleżanki? Chcielibyśmy mieć wieczór dla siebie — rzuciła pewnego piątku.

Zacisnęłam zęby i wyszłam bez słowa. Przesiedziałam pół nocy na ławce w parku, patrząc na światła bloków i zastanawiając się, gdzie jest moje miejsce.

Próbowałam rozmawiać z mamą.

— Mamo, przecież to też mój dom…

— Wiem, kochanie — westchnęła ciężko. — Ale Tomek ma żonę, może będą mieli dziecko… Oni potrzebują więcej miejsca.

— A ja? Ja nie mam prawa do własnego kąta?

Mama spuściła wzrok.

Tata milczał przez większość czasu. Dopiero któregoś wieczoru podszedł do mnie w kuchni.

— Magda… Wiem, że ci ciężko. Ale może to znak? Może czas pomyśleć o sobie?

— Tato, nie stać mnie na wynajem w Warszawie! — wybuchłam. — Pracuję na umowie śmieciowej! Gdzie mam pójść?

W odpowiedzi tylko poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.

Zaczęłam szukać rozwiązań. Przeglądałam ogłoszenia o wynajmie pokoju – ceny były kosmiczne. Znajomi mieli już swoje życie albo mieszkali daleko od centrum. Czułam się coraz bardziej osaczona.

Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej i usłyszałam rozmowę Ani z Tomkiem:

— Ona tu tylko przeszkadza! Nie mogę nawet spokojnie zrobić obiadu! — syczała Ania.

— To jej dom… — próbował bronić mnie Tomek.

— Już nie! — odpowiedziała stanowczo.

Weszłam do kuchni i spojrzałam im prosto w oczy.

— Jeśli tak bardzo wam przeszkadzam, powiedzcie mi to wprost — powiedziałam drżącym głosem.

Zapadła cisza.

Tego wieczoru spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do koleżanki na Pragę. Przez całą noc płakałam – ze złości, żalu i bezsilności.

Minęły dwa tygodnie. Rodzice dzwonili codziennie, pytali kiedy wrócę. Ale ja nie wiedziałam już, czy chcę wracać tam, gdzie nikt mnie nie chce.

W końcu spotkałam się z Tomkiem na kawie.

— Przepraszam cię, Magda — powiedział cicho. — Nie chciałem, żeby tak wyszło…

— A jednak wyszło — odpowiedziałam gorzko.

Dziś wynajmuję maleńki pokój na Bielanach. Jest ciasno i drogo, ale przynajmniej nikt nie patrzy na mnie jak na zbędny mebel. Czasem tęsknię za domem – za zapachem mamy i śmiechem taty. Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę nikomu decydować za mnie o moim miejscu na świecie.

Czy naprawdę dom to tylko cztery ściany? Czy rodzina powinna wybierać między dziećmi? A może czasem trzeba odejść, żeby naprawdę poczuć swoją wartość?