Idealna synowa – czy to w ogóle możliwe?

— Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możesz być bardziej jak Kasia — powiedziała teściowa, zerkając na mnie znad parującego kubka kawy. Jej głos był cichy, ale każde słowo cięło mnie jak nóż. Siedzieliśmy w samochodzie, deszcz bębnił o dach, a ja czułam, jak powietrze gęstnieje od niewypowiedzianych pretensji.

To był kolejny poranek, kiedy miałam ich zawieźć do lekarza. Mój mąż, Michał, już dawno wyszedł do pracy, zostawiając mnie samą z jego rodzicami i ich niekończącymi się oczekiwaniami. Zawsze byłam tą „nową”, tą „inną”, która nigdy nie dorówna Kasi – byłej dziewczynie Michała, którą jego rodzice uwielbiali.

— Kasia zawsze pamiętała o naszych rocznicach — dodał teść, poprawiając okulary. — I nigdy nie spóźniała się na spotkania.

Zacisnęłam dłonie na kierownicy tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Ile razy jeszcze muszę słuchać tych samych porównań? Ile razy jeszcze mam udawać, że to mnie nie boli?

— Może powinniście zadzwonić do Kasi — powiedziałam nagle, sama zaskoczona własnym głosem. — Skoro ona jest taka idealna, może to ona powinna was wozić i gotować wam obiady.

Zapadła cisza. Przez chwilę słyszałam tylko szum deszczu i własne przyspieszone bicie serca. Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a teść odwrócił wzrok w stronę okna.

Nie wiem, co we mnie wtedy pękło. Może to była suma wszystkich drobnych upokorzeń: tych spojrzeń pełnych dezaprobaty, tych westchnień, kiedy coś zrobiłam nie tak jak „zawsze robiła Kasia”. Może to była ta samotność, którą czułam w ich domu – choć byłam tam codziennie od trzech lat.

Kiedy poznałam Michała, wydawało mi się, że w końcu znalazłam swoje miejsce na ziemi. On był czuły, zabawny i wydawało się, że rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Jego rodzina była dla niego wszystkim – a ja chciałam być częścią tego świata. Próbowałam się dostosować: nauczyłam się gotować ich ulubione potrawy, chodziłam z nimi na niedzielne spacery po parku, nawet zaczęłam czytać książki, które polecała mi teściowa. Ale zawsze czegoś brakowało.

— Nie musisz być taka nerwowa — powiedziała teściowa po chwili ciszy. — My tylko chcemy dla Michała jak najlepiej.

— A ja? — zapytałam cicho. — Czy ktoś z was kiedykolwiek zapytał mnie, czego ja chcę?

Teść chrząknął i zaczął grzebać w torbie. Teściowa spojrzała na mnie z wyraźnym rozczarowaniem.

— Jesteś młoda, jeszcze się nauczysz — powiedziała w końcu.

Ruszyłam samochodem, ale w głowie miałam mętlik. Czy naprawdę jestem aż tak inna? Czy naprawdę nigdy nie będę wystarczająco dobra?

Wieczorem Michał wrócił do domu zmęczony po pracy. Siedziałam przy stole w kuchni i patrzyłam na swoje dłonie. Chciałam mu wszystko opowiedzieć, ale kiedy tylko zaczęłam mówić o porannym incydencie, zobaczyłam w jego oczach cień irytacji.

— Wiesz, że rodzice są już starsi — powiedział spokojnie. — Trzeba im czasem odpuścić.

— Ale ja już nie mam siły! — wybuchłam. — Ciągle jestem porównywana do kogoś innego! Nigdy nie będę Kasią!

Michał westchnął i podszedł do okna.

— Może przesadzasz? Może po prostu za bardzo się przejmujesz?

Poczułam się jeszcze bardziej samotna niż rano. Czy naprawdę przesadzam? Czy może po prostu nikt nie widzi tego ciężaru, który dźwigam każdego dnia?

Następne tygodnie były coraz trudniejsze. Teściowie zaczęli być chłodni i zdystansowani. Michał coraz częściej wracał późno z pracy. W domu panowała cisza przerywana tylko odgłosami telewizora lub stukotem naczyń.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę teściowej przez telefon:

— Kasia zawsze wiedziała, jak nas pocieszyć…

Zacisnęłam zęby i wyszłam na balkon. Deszcz padał już trzeci dzień z rzędu. Patrzyłam na mokre ulice Warszawy i zastanawiałam się, czy naprawdę jestem tu potrzebna.

W pracy też nie było łatwo. Koleżanki opowiadały o swoich rodzinach – o wsparciu, o wspólnych wakacjach nad morzem. Ja milczałam. Nie chciałam mówić o tym, jak bardzo czuję się obca we własnym domu.

W końcu przyszedł dzień, kiedy nie wytrzymałam. Po kolejnej kolacji pełnej niezręcznej ciszy i ukradkowych spojrzeń teściowej powiedziałam głośno:

— Jeśli tak bardzo tęsknicie za Kasią, może powinniście ją zaprosić na obiad. Ja już nie dam rady udawać kogoś, kim nie jestem.

Michał spojrzał na mnie zaskoczony.

— O co ci chodzi? Przecież nikt cię do niczego nie zmusza!

— Zmuszacie mnie każdego dnia! — krzyknęłam przez łzy. — Każde wasze słowo to przypomnienie, że nigdy nie będę wystarczająco dobra!

Wyszłam z domu i długo spacerowałam po mieście. Myślałam o tym wszystkim: o miłości, która miała być schronieniem; o rodzinie, która miała być wsparciem; o sobie – tej „nieidealnej” synowej.

Kiedy wróciłam do domu późno w nocy, Michał już spał. Usiadłam na łóżku i poczułam ulgę – pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie być sobą.

Nie wiem, czy kiedykolwiek będę dla nich wystarczająco dobra. Może nigdy nie zaakceptują mnie takiej, jaka jestem. Ale czy naprawdę muszę całe życie udawać kogoś innego? Czy warto poświęcać siebie dla cudzych oczekiwań?

Może czasem lepiej być po prostu sobą – nawet jeśli to oznacza bycie „nieidealną” synową.