„Dlaczego twój mąż nie idzie z tobą na firmową imprezę, Aniu? A ty, Piotrze, czemu nie nalegasz?” – Teściowa dolewa oliwy do ognia

– Aniu, a dlaczego Piotr z tobą nie idzie na tę twoją imprezę firmową? – głos mojej teściowej przebił się przez gwar niedzielnego obiadu jak nóż przez masło. Zamarłam z widelcem w połowie drogi do ust. Wszyscy przy stole – mama, tata, mój brat Michał z żoną, a nawet dzieci – spojrzeli na mnie z wyczekiwaniem. Piotr siedział naprzeciwko mnie, wpatrzony w talerz, jakby ziemniaki miały mu odpowiedzieć na wszystkie pytania świata.

– Mamo, przecież mówiłam już, że Piotr nie lubi takich imprez – odpowiedziałam cicho, czując jak policzki zaczynają mi płonąć. – To tylko spotkanie z pracy, nic wielkiego.

Teściowa spojrzała na mnie z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem, który zawsze zwiastował kłopoty.

– Ależ Aniu, to przecież ważne! Wszyscy powinniście się pokazywać razem. Co ludzie pomyślą? Że masz coś do ukrycia? Albo że Piotr cię nie wspiera?

Piotr westchnął ciężko i odsunął talerz.

– Mamo, daj spokój. Nie chcę tam iść, bo nie lubię takich spędów. To wszystko.

Ale to nie był koniec. Wiedziałam, że to dopiero początek. Moja mama wtrąciła się nieśmiało:

– Może jednak warto czasem się poświęcić dla żony? Ania zawsze chodzi sama na te imprezy…

Poczułam, jak narasta we mnie gniew i bezsilność. Od miesięcy czułam się samotna w tym małżeństwie. Piotr coraz częściej zamykał się w sobie, wracał późno z pracy, a wieczory spędzał przed komputerem lub telewizorem. Rozmowy ograniczały się do minimum: co na obiad, kto odbierze dzieci ze szkoły, czy zapłaciłeś rachunki. Czułam się jak współlokatorka, nie żona.

A teraz jeszcze ta scena przy stole. Wszyscy patrzyli na nas jak na przedstawienie. Nawet Michał rzucił Piotrowi wymowne spojrzenie.

– Może po prostu nie chce być twoją ozdobą na imprezie – mruknął pod nosem.

Piotr spojrzał na niego ostro:

– Nie mieszaj się.

Wstałam od stołu i wyszłam do ogrodu. Potrzebowałam powietrza. Za mną wyszła moja mama.

– Aniu, co się dzieje między wami? – zapytała cicho.

– Nie wiem… – odpowiedziałam szczerze. – Odsuwamy się od siebie. On nie chce rozmawiać, ja już nie mam siły walczyć.

Mama przytuliła mnie mocno.

– Może powinniście porozmawiać szczerze? Bez świadków.

Westchnęłam. Ile razy już próbowałam? Każda próba kończyła się kłótnią albo milczeniem.

Wieczorem wróciliśmy do domu w ciszy. Dzieci poszły do swoich pokoi, a ja nalałam sobie kieliszek wina i usiadłam w kuchni. Piotr wszedł po chwili.

– Przepraszam za mamę – powiedział cicho.

– To nie o nią chodzi – odpowiedziałam zmęczonym głosem. – Chodzi o nas. O to, że już nawet nie próbujesz…

Spojrzał na mnie zaskoczony.

– Próbuję! Po prostu… jestem zmęczony. W pracy jest ciężko, szef mnie ciśnie, a ty ciągle masz pretensje.

– Bo czuję się sama! Nawet na głupią imprezę nie chcesz ze mną pójść! – głos mi się załamał.

Piotr usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę milczał.

– Wiesz… boję się tych wszystkich ludzi. Twoi koledzy z pracy są tacy pewni siebie. Ja… czuję się tam obco. Jakbyś była z innego świata.

Zaskoczył mnie tą szczerością. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.

– Ale przecież jesteśmy razem… czy to nie wystarczy?

– Nie wiem… – odpowiedziałam cicho. – Czasem mam wrażenie, że już dawno przestaliśmy być razem.

Następnego dnia w pracy koleżanka zapytała:

– Anka, a twój mąż przyjdzie na imprezę?

Uśmiechnęłam się smutno:

– Nie… ma inne plany.

Wróciłam do domu późno. Piotr siedział w salonie z dziećmi i oglądał bajki. Przez chwilę patrzyłam na nich zza drzwi. Byli rodziną… a ja czułam się jak widz własnego życia.

Wieczorem podjęłam decyzję. Usiadłam obok Piotra.

– Musimy coś zmienić – powiedziałam stanowczo. – Albo zaczniemy rozmawiać i walczyć o nas, albo…

Nie dokończyłam zdania. Piotr spojrzał na mnie przerażony.

– Nie chcę cię stracić – wyszeptał.

Łzy napłynęły mi do oczu. Przytuliłam go mocno pierwszy raz od miesięcy.

Nie wiem, co będzie dalej. Ale wiem jedno: czasem jedna niewinna uwaga potrafi wywołać lawinę i zmusić nas do spojrzenia prawdzie w oczy.

Czy naprawdę musimy czekać na rodzinny dramat, żeby zacząć rozmawiać o tym, co najważniejsze? A może czasem lepiej po prostu zapytać: „Jak się czujesz?” zanim będzie za późno?