Błagam sąsiada o pomoc dla mamy i brata – ta rozmowa zmieniła wszystko
– Mamo, on znowu ma gorączkę! – krzyknęłam z kuchni, trzymając termometr w drżącej dłoni. Mój młodszy brat, Michał, leżał na kanapie, blady jak ściana, a jego oczy błądziły gdzieś po suficie. Mama wbiegła do pokoju, potykając się o dywan. Była wykończona – od tygodni spała po trzy godziny na dobę, pracując na dwie zmiany w piekarni i opiekując się nami.
– Zosiu, nie wiem już, co robić… – wyszeptała, a w jej głosie słyszałam rozpacz. – Leki się kończą, a ja nie mam już pieniędzy nawet na chleb.
W tamtej chwili poczułam, jak coś we mnie pęka. Zawsze byłam dumna. Zawsze powtarzałam sobie: „Poradzimy sobie same”. Ale tego dnia wiedziałam, że nie damy rady bez pomocy. Spojrzałam przez okno na dom pana Nowaka – naszego sąsiada z naprzeciwka. Jego dom był jak z katalogu: zadbany ogród, nowe auto podjazdu, a on sam zawsze w eleganckiej marynarce. Wszyscy mówili, że jest bogaty i wyniosły. Ale czy naprawdę taki był?
– Mamo… pójdę do pana Nowaka. Może nam pożyczy trochę pieniędzy na leki dla Michała.
Mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem i lękiem.
– Zosiu, nie rób tego… On nie lubi takich próśb. Ludzie mówią, że jest skąpy.
Ale już podjęłam decyzję. Włożyłam kurtkę i wyszłam na zimny listopadowy wiatr. Serce waliło mi jak młotem. Każdy krok w stronę domu pana Nowaka był jak walka z własną dumą.
Zadzwoniłam do drzwi. Po chwili otworzył mi sam pan Nowak – wysoki, siwy mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu.
– Dzień dobry, panie Nowak… Przepraszam, że przeszkadzam…
Patrzył na mnie przez chwilę bez słowa. Czułam się jak intruz.
– O co chodzi? – zapytał chłodno.
– Mój brat jest bardzo chory… Mama nie ma już pieniędzy na leki… Czy mógłby nam pan pożyczyć trochę pieniędzy? Oddamy wszystko, jak tylko się da…
W jego oczach zobaczyłam cień zaskoczenia. Przez chwilę milczał, a ja miałam ochotę uciec.
– Wejdź – powiedział w końcu cicho.
Weszłam do środka. W salonie pachniało kawą i świeżo upieczonym ciastem. Pan Nowak usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę patrzył w okno.
– Wiesz… – zaczął powoli – kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Moja mama też była sama z dziećmi. Też musiałem prosić o pomoc…
Spojrzałam na niego zdziwiona. Nigdy nie wyobrażałam sobie pana Nowaka jako kogoś biednego czy bezradnego.
– Ile potrzebujecie? – zapytał nagle.
– Tylko tyle, żeby kupić leki dla Michała…
Westchnął ciężko i wstał.
– Poczekaj tu.
Wrócił po chwili z kopertą i podał mi ją bez słowa.
– Tu jest więcej niż na leki. Kupcie też coś do jedzenia. I… nie oddawajcie mi tego. Po prostu… pomóżcie kiedyś komuś innemu.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Dziękuję… naprawdę…
Wróciłam do domu z kopertą w dłoni. Mama patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
– Dał ci? Naprawdę?
Pokiwałam głową i rozpłakałyśmy się obie. Tego wieczoru pierwszy raz od dawna zjedliśmy ciepłą kolację i Michał dostał leki, których potrzebował.
Ale to nie był koniec tej historii.
Kilka dni później usłyszałyśmy pukanie do drzwi. To był pan Nowak. Przyniósł torbę z zakupami i zaproponował mamie pracę przy sprzątaniu jego biura.
– Pani Anna jest pracowita i uczciwa – powiedział do mojej mamy. – Potrzebuję kogoś takiego.
Mama długo się wahała, ale w końcu przyjęła propozycję. Dzięki temu mogliśmy spokojniej spać i powoli wychodzić na prostą.
Jednak nie wszystkim się to podobało. Sąsiedzi zaczęli plotkować:
– Widzisz? Teraz będą się panoszyć u Nowaka! Pewnie coś od niego chcą!
Czułam ich spojrzenia na plecach za każdym razem, gdy szłam do sklepu czy szkoły. Nawet moja najlepsza przyjaciółka, Kasia, zaczęła mnie unikać.
– Zosia, ludzie gadają… Że twoja mama teraz sprząta u Nowaka…
– A co mieliśmy zrobić? – odpowiedziałam ze łzami w oczach. – Chciałabyś być na naszym miejscu?
Kasia spuściła wzrok i już nic nie powiedziała.
Z czasem plotki ucichły, a my zaczęliśmy żyć spokojniej. Michał wyzdrowiał, mama miała stałą pracę, a ja nauczyłam się czegoś ważnego: czasem trzeba przełknąć dumę i poprosić o pomoc. I czasem ludzie są zupełnie inni niż myślimy.
Dziś często rozmawiam z panem Nowakiem przy kawie. Opowiada mi o swoim dzieciństwie i o tym, jak ważne jest pomaganie innym.
Czasem patrzę przez okno na sąsiadów i zastanawiam się: ilu z nich nosi maski? Ilu z nich boi się poprosić o pomoc? Czy my sami potrafilibyśmy wyciągnąć rękę do kogoś w potrzebie?