Babcia chciała poznać dziewczynę wnuka. Szybko tego pożałowała.
– Naprawdę musimy tam iść, Kuba? – zapytała mnie Marta, patrząc na mnie z niepokojem, kiedy staliśmy przed drzwiami babci. – Przecież znacie się dopiero trzy miesiące…
Westchnąłem ciężko, ściskając jej dłoń. – Wiem, ale babcia nie daje mi spokoju. Od kiedy tylko wspomniałem, że mam dziewczynę, codziennie dzwoni i pyta, kiedy ją przyprowadzę. Wiesz, jaka jest – nie odpuści.
Marta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, ale widziałem w jej oczach cień niepokoju. – Tylko… nie wiem, czy jestem gotowa na takie spotkanie. Twoja babcia to legenda w twojej rodzinie.
– Spokojnie – próbowałem ją uspokoić. – Babcia jest wymagająca, ale jak cię polubi, to już na zawsze.
Nie wiedziałem wtedy, jak bardzo się myliłem.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem. Babcia Zofia stała w progu, ubrana w swój ulubiony granatowy sweter, z włosami spiętymi w ciasny kok. Jej spojrzenie przeszyło Martę na wskroś.
– No wreszcie! – zawołała. – Ile można czekać na tę tajemniczą pannę? Chodźcie, chodźcie!
Weszliśmy do środka. W powietrzu unosił się zapach świeżo upieczonego sernika i… napięcia. Babcia od razu zaczęła wypytywać Martę o wszystko: skąd pochodzi, czym zajmują się jej rodzice, jakie ma plany na przyszłość.
– A rodzice? – dopytywała babcia, nie spuszczając z niej wzroku. – Czym się zajmują?
Marta lekko się zarumieniła. – Tata pracuje w urzędzie miasta, a mama jest nauczycielką matematyki.
Babcia kiwnęła głową, ale widziałem, że coś ją dręczy. W pewnym momencie spojrzała na Martę jeszcze uważniej.
– A jak nazwisko panieńskie mamy? – zapytała nagle.
Marta spojrzała na mnie niepewnie, po czym odpowiedziała: – Nowak.
Wtedy babcia zbladła. Przez chwilę milczała, po czym wstała od stołu i wyszła do kuchni. Zostaliśmy sami w dusznej ciszy.
– Co się stało? – szepnęła Marta.
Sam nie wiedziałem. Nigdy nie widziałem babci tak poruszonej. Po kilku minutach wróciła, trzymając w ręku stary album ze zdjęciami.
– Chodźcie tutaj – powiedziała cicho.
Usiedliśmy obok niej na kanapie. Babcia otworzyła album i zaczęła przeglądać zdjęcia sprzed lat. W końcu zatrzymała się na jednym.
– To twoja mama? – zapytała Martę, pokazując zdjęcie młodej kobiety z lat osiemdziesiątych.
Marta przyjrzała się fotografii i skinęła głową. – Tak… to ona. Skąd pani ją zna?
Babcia spojrzała na mnie z bólem w oczach. – Bo to przez nią twój ojciec…
Zamarłem. Nigdy nie mówiło się u nas o moim ojcu. Wiedziałem tylko tyle, że odszedł od mamy, kiedy byłem mały.
– Co przez nią? – zapytałem ostrożnie.
Babcia westchnęła ciężko. – Twój ojciec był zakochany w tej kobiecie… w mamie Marty. Zostawił twoją matkę dla niej. Ale ona go odrzuciła. Wrócił do nas rozbity i już nigdy nie był taki sam.
Marta pobladła. – Moja mama nigdy o tym nie mówiła…
– Bo to była wielka rodzinna tajemnica – powiedziała babcia gorzko. – A teraz los sobie z nas zakpił i was połączył.
Zapadła cisza. Czułem, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Marta patrzyła na mnie z przerażeniem.
– To… to znaczy, że jesteśmy…? – zaczęła Marta drżącym głosem.
– Nie jesteście rodzeństwem ani kuzynostwem – przerwała jej babcia szybko. – Ale wasze rodziny są związane bólem i żalem sprzed lat.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wszystko nagle straciło sens. Czy mogłem być z Martą, wiedząc o tej historii?
Marta zerwała się z kanapy. – Muszę zadzwonić do mamy – powiedziała i wybiegła do przedpokoju.
Babcia patrzyła na mnie surowo. – Kuba, musisz wiedzieć, że czasem lepiej nie rozdrapywać starych ran.
– Ale przecież to nie nasza wina! – wybuchłem. – My nic złego nie zrobiliśmy!
Babcia pokręciła głową. – Może i nie… Ale życie jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
Wróciłem do domu sam. Marta nie chciała ze mną rozmawiać przez kilka dni. W końcu zadzwoniła.
– Kuba… rozmawiałam z mamą. Potwierdziła wszystko. Twój ojciec był jej wielką miłością, ale bała się tego uczucia i go zostawiła. Potem poznała mojego tatę…
Siedziałem w milczeniu, słuchając jej łamiącego się głosu.
– Nie wiem, co robić – powiedziała cicho. – Czuję się tak, jakbyśmy byli tylko pionkami w czyjejś grze.
Chciałem ją pocieszyć, ale sam czułem się zagubiony jak nigdy wcześniej.
Minęły tygodnie pełne milczenia i niedopowiedzeń. Mama próbowała mnie przekonać, żebym dał sobie spokój z Martą.
– Synku, czasem trzeba odpuścić dla dobra wszystkich – mówiła łagodnie.
Ale ja nie chciałem odpuścić. Kochałem Martę i wiedziałem, że ona czuje to samo.
Pewnego wieczoru spotkaliśmy się nad Wisłą. Siedzieliśmy na ławce w milczeniu, patrząc na płynącą wodę.
– Może powinniśmy spróbować jeszcze raz? – zapytałem cicho.
Marta spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – Boję się… Boję się, że nasze rodziny nigdy nam tego nie wybaczą.
Objąłem ją mocno. – Może czas przerwać ten łańcuch żalu i zacząć własną historię?
Nie odpowiedziała od razu. Ale wtedy pierwszy raz poczułem nadzieję.
Dziś mija rok od tamtego spotkania u babci. Nadal jesteśmy razem z Martą, choć nasze rodziny patrzą na nas z dystansem i niedowierzaniem. Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy naprawdę musimy płacić za błędy naszych rodziców? Czy miłość ma szansę wygrać ze starymi ranami?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?