Nie potrafiła się zakochać – historia Lili z Poznania
– Dziewczyny, przyznajcie się, która z was to Lila? – nieznajoma spojrzała na nas z podchwytliwym uśmieszkiem, mierząc wzrokiem mnie i moją przyjaciółkę. Stałyśmy wtedy pod blokiem na Jeżycach, czekając na autobus, a powietrze było ciężkie od zapachu deszczu i spalin. – Ja jestem Lila. A co? – odpowiedziałam niepewnie, czując jak serce zaczyna mi bić szybciej. – Masz list, Lila. Od Waldka – wyciągnęła z kieszeni fartucha pogniecioną kopertę i podała mi ją. – Od Waldka? A gdzie on… – zaczęłam, ale kobieta już odchodziła, zostawiając mnie z pytaniami i dziwnym niepokojem.
Przyjaciółka, Magda, spojrzała na mnie z zaciekawieniem. – No otwórz! – ponagliła. Drżącymi palcami rozdarłam kopertę. List był krótki, napisany znajomym, trochę koślawym pismem: „Lila, musiałem wyjechać. Nie pytaj dlaczego. Wiem, że nie potrafisz kochać, ale ja nie umiem przestać o tobie myśleć. Waldek.”
Zrobiło mi się słabo. Przez chwilę świat wokół przestał istnieć. Magda wyrwała mi kartkę z ręki i przeczytała na głos. – Co on sobie wyobraża? Że jak napisze taki list, to nagle coś poczujesz? – prychnęła.
Ale ja nie byłam zła na Waldka. Byłam zła na siebie. Od miesięcy czułam się jakby wszyscy wokół oczekiwali ode mnie uczuć, których nie potrafiłam znaleźć w sobie. Mama powtarzała: „Lila, masz już dwadzieścia pięć lat, czas pomyśleć o rodzinie.” Babcia dorzucała: „Za moich czasów dziewczyna w twoim wieku miała już dzieci.” Nawet w pracy słyszałam żarty: „Lila, kiedy w końcu przyprowadzisz chłopaka?”
A ja… Ja nie potrafiłam się zakochać. Próbowałam. Umawiałam się z chłopakami, chodziłam na randki, nawet pozwoliłam Waldkowi trzymać mnie za rękę podczas spaceru nad Wartą. Ale w środku czułam tylko pustkę i narastającą frustrację.
W domu atmosfera była coraz bardziej napięta. Mama chodziła po mieszkaniu jak cień, wzdychając ciężko i rzucając mi wymowne spojrzenia. Pewnego wieczoru usiadła naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Lila, czy ty naprawdę nikogo nie kochasz? Nawet Waldka? Przecież to porządny chłopak.
– Mamo, ja… Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Próbuję, naprawdę próbuję…
– Może za bardzo wybrzydzasz? Może powinnaś dać mu szansę?
Zacisnęłam pięści pod stołem. – To nie jest takie proste! – krzyknęłam nagle. – Nie mogę zmusić się do uczuć!
Mama spojrzała na mnie z rozczarowaniem i wyszła z kuchni bez słowa.
Zostałam sama ze swoimi myślami i poczuciem winy. Czy coś było ze mną nie tak? Dlaczego inni potrafią kochać tak łatwo, a ja czuję tylko pustkę?
Magda próbowała mnie pocieszać. – Może po prostu jeszcze nie spotkałaś odpowiedniej osoby? Albo… może nie musisz nikogo kochać? Może to wszystko jest przereklamowane?
Ale ja widziałam jej spojrzenie pełne współczucia i wiedziałam, że nawet ona nie rozumie do końca tego, co czuję.
List od Waldka leżał na moim biurku przez kilka dni. W końcu postanowiłam do niego zadzwonić. Odebrał po kilku sygnałach.
– Lila? – jego głos był cichy i zmęczony.
– Waldek… Przepraszam za wszystko. Nie wiem, co powiedzieć.
– Nie musisz nic mówić. Chciałem tylko… chciałem ci powiedzieć, że zasługujesz na szczęście. Nawet jeśli to nie będę ja.
Zamilkliśmy oboje. Po chwili Waldek dodał: – Może kiedyś zrozumiesz siebie lepiej niż teraz.
Rozłączyłam się i długo patrzyłam w okno na rozświetlone ulice Poznania. Czułam się jak widz własnego życia, które toczy się gdzieś obok mnie.
W pracy zaczęłam unikać rozmów o związkach. Koleżanki plotkowały o ślubach i dzieciach, a ja udawałam zainteresowanie, choć w środku czułam coraz większą samotność.
Pewnego dnia babcia przyszła do mnie z albumem pełnym starych zdjęć.
– Popatrz, Lila – powiedziała miękko. – Tu jestem z twoim dziadkiem w dniu ślubu. Wiesz… ja też długo nie potrafiłam się zakochać. Ale potem przyszło to nagle.
Spojrzałam na zdjęcie młodej kobiety o poważnych oczach i pomyślałam: może ze mną też tak będzie? Może kiedyś poczuję coś więcej niż pustkę?
Ale czas mijał, a ja wciąż byłam sama ze swoimi myślami.
W końcu postanowiłam pójść do psychologa. Opowiedziałam jej o wszystkim: o presji rodziny, o liście od Waldka, o pustce w środku.
– Lila – powiedziała spokojnie pani psycholog – czasem ludzie potrzebują więcej czasu, żeby odnaleźć siebie i swoje uczucia. A czasem… po prostu są inni niż reszta świata. I to też jest w porządku.
Wyszłam z gabinetu lżejsza o kilka kilogramów ciężaru z serca. Może naprawdę nie muszę być taka jak wszyscy? Może mogę żyć po swojemu?
Wieczorem napisałam do Waldka krótką wiadomość: „Dziękuję za wszystko. Życzę ci szczęścia.”
Nie wiem, czy kiedyś nauczę się kochać tak jak inni. Ale czy naprawdę muszę? Czy szczęście zawsze musi wyglądać tak samo dla każdego z nas?