Testament Teściowej Zmienił Nasze Życie: Dlaczego Zrobiła To Swojemu Synowi i Wnukom?
– Nie wierzę, że to zrobiła. – Głos mojego męża, Pawła, drżał, kiedy trzymał w rękach pożółkły dokument. Siedzieliśmy przy stole w salonie, a ja czułam, jakby ktoś ścisnął mnie za gardło.
Jeszcze tydzień temu byłam przekonana, że po śmierci teściowej wszystko się uspokoi. Że pogrzeb zamknie pewien rozdział, a my – ja, Paweł i nasze dzieci – będziemy mogli żyć dalej, bez jej wiecznych uwag i krytyki. Ale testament był jak bomba wrzucona do naszego domu.
W testamencie nie było ani słowa o naszym synu, Maćku, ani o córce, Julce. Wszystko – mieszkanie w centrum Krakowa, oszczędności, nawet rodzinne pamiątki – przypadło młodszej siostrze Pawła, Agacie. Paweł patrzył na mnie z niedowierzaniem.
– To chyba jakiś żart…? – wyszeptał. – Przecież mama zawsze mówiła, że dzieci są najważniejsze.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. W głowie miałam mętlik. Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie rozmowy z teściową. Była surowa, czasem wręcz okrutna w słowach, ale nigdy nie sądziłam, że mogłaby zrobić coś takiego własnemu synowi.
– Może… może to pomyłka? – zaproponowałam nieśmiało.
Paweł tylko pokręcił głową i zaczął chodzić po pokoju. Dzieci bawiły się w swoim pokoju, nieświadome burzy, która właśnie przetaczała się przez naszą rodzinę.
Wieczorem zadzwoniła Agata. Jej głos był chłodny i rzeczowy:
– Paweł, wiem, że jesteś zły. Ale mama miała swoje powody. Nie chcę się kłócić. Po prostu… tak wyszło.
Paweł wybuchł:
– Jak możesz być taka spokojna?! Przecież to niesprawiedliwe! Dzieci nic nie dostaną?!
– Mama uważała, że tak będzie lepiej – odpowiedziała Agata i rozłączyła się.
Zostaliśmy sami z tysiącem pytań. Paweł zamknął się w sobie. Przestał rozmawiać ze mną o czymkolwiek innym niż sprawy codzienne. Ja próbowałam zachować pozory normalności dla dzieci, ale w środku czułam się zdradzona. Nie tylko przez teściową – przez całą rodzinę.
Kilka dni później przyszła do nas ciotka Zofia, siostra teściowej. Usiadła ciężko na kanapie i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Dziecko… – zaczęła cicho. – Twoja teściowa… ona nigdy nie pogodziła się z tym, że Paweł wybrał ciebie.
Zamarłam.
– Ale… przecież zawsze mówiła, że najważniejsze są wnuki…
Ciotka pokręciła głową.
– Dla niej rodzina to było coś innego. Chciała mieć wpływ na wszystko. A ty… byłaś za silna. Nie pozwoliłaś sobą rządzić.
Poczułam łzy pod powiekami. Przez lata znosiłam docinki teściowej: że źle gotuję, że dzieci za głośno się śmieją, że Paweł schudł od mojej kuchni. Ale nigdy nie sądziłam, że jej niechęć pójdzie aż tak daleko.
Paweł coraz częściej wychodził z domu bez słowa. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi: o to, kto wyniesie śmieci, kto odbierze dzieci ze szkoły. Czułam się coraz bardziej samotna.
Pewnego wieczoru usiadłam przy stole z lampką wina i zaczęłam pisać list do teściowej. Wiedziałam, że nigdy go nie wyślę – była już przecież po drugiej stronie – ale musiałam wyrzucić z siebie żal:
„Dlaczego? Dlaczego skrzywdziłaś własnego syna? Dlaczego odebrałaś wnukom to, co im się należało? Czy naprawdę byłam aż tak złą synową?”
List kończyłam we łzach.
Następnego dnia Paweł wrócił późno. Był blady i zmęczony.
– Musimy porozmawiać – powiedział cicho.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie w kuchni.
– Byłem u Agaty – zaczął. – Powiedziała mi coś jeszcze…
Zamarłam w oczekiwaniu.
– Mama… wiedziała o mojej zdradzie sprzed lat. Wiedziała o tym wcześniej niż ty.
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
– Co…? O czym ty mówisz?
Paweł spuścił wzrok.
– To było dawno temu. Jeszcze zanim urodził się Maciek. Miałem krótki romans z koleżanką z pracy. Mama dowiedziała się o wszystkim i… od tamtej pory uważała mnie za kogoś niegodnego jej majątku.
Nie mogłam oddychać. Przez chwilę miałam ochotę rzucić w niego szklanką.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
– Bałem się cię stracić – wyszeptał Paweł.
Wybiegłam z domu i długo chodziłam po pustych ulicach naszego osiedla. W głowie miałam mętlik: zdrada Pawła, zemsta teściowej, niesprawiedliwość wobec dzieci…
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Dzieci zaczęły zadawać pytania: dlaczego tata jest smutny? Dlaczego mama płacze wieczorami?
W końcu postanowiłam porozmawiać z Agatą twarzą w twarz. Spotkałyśmy się w kawiarni na Kazimierzu. Było zimno i padał deszcz.
– Agata… czy naprawdę uważasz, że to sprawiedliwe?
Spojrzała na mnie twardo:
– Mama chciała ukarać Pawła za to, co zrobił. Uważała też, że dzieci nie powinny cierpieć przez błędy rodziców… ale uznała, że lepiej będzie zabezpieczyć majątek przed tobą.
Zabolało mnie to bardziej niż cokolwiek innego.
– Myślisz, że jestem wyrachowana? Że chciałam tylko pieniędzy?
Agata wzruszyła ramionami:
– Nie wiem. Ale mama tak uważała.
Wróciłam do domu jeszcze bardziej rozbita niż wcześniej. Przez kilka dni nie odzywałam się do Pawła prawie wcale. On próbował naprawić sytuację: przynosił kwiaty, gotował obiady dla dzieci, ale ja nie potrafiłam mu wybaczyć.
Pewnego wieczoru usiadłam z Maćkiem na łóżku.
– Mamo… dlaczego babcia nas nie lubiła?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przytuliłam go mocno i poczułam łzy na policzkach syna.
Minęły miesiące zanim zaczęliśmy rozmawiać z Pawłem szczerze o wszystkim: o jego zdradzie, o moim żalu do teściowej, o tym jak bardzo boję się przyszłości bez wsparcia rodziny. Zdecydowaliśmy się na terapię małżeńską.
Agata sprzedała mieszkanie po teściowej i wyjechała do Warszawy. Kontakt urwał się niemal całkowicie.
Dziś patrzę na nasze życie inaczej. Straciliśmy majątek, ale odzyskaliśmy siebie nawzajem – choć blizny zostały na zawsze. Czasem myślę o teściowej i zastanawiam się: czy naprawdę była aż tak zgorzkniała? Czy może sama kiedyś została skrzywdzona?
Czy można wybaczyć zdradę – tę małżeńską i tę rodzinną? Czy da się odbudować zaufanie po takim ciosie? Może ktoś z was zna odpowiedź…