Moja mama odmawia mi pomocy, a ja muszę utrzymać rodzinę: Historia Aleny z Ostravy

– Mamo, proszę cię, tylko na dwie godziny. Muszę iść do pracy, a przedszkole dziś zamknięte – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Po drugiej stronie słyszałam tylko ciężki oddech mojej mamy.

– Alena, już ci mówiłam. Mam swoje sprawy. Nie mogę ciągle siedzieć z twoimi dziećmi – odpowiedziała chłodno. W tle słyszałam telewizor i odgłos przesuwanych filiżanek. Wiedziałam, że nie ma żadnych ważnych spraw. Po prostu nie chciała.

Odłożyłam telefon i przez chwilę patrzyłam w okno na szare podwórko naszego bloku w Ostravie. Trzy pary dziecięcych oczu patrzyły na mnie z niepokojem. Najmłodsza, Zuzia, zaczęła płakać, bo wyczuła napięcie. Starszy syn, Kuba, próbował ją uspokoić, a ja czułam, jak narasta we mnie bezsilność.

Od śmierci mojego męża minął już rok. Zginął nagle w wypadku samochodowym wracając z nocnej zmiany. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Musiałam znaleźć pracę – najpierw sprzątałam w szkole, potem zaczęłam pomagać w sklepie spożywczym na rogu. Każda złotówka była na wagę złota, a dzieci potrzebowały mnie bardziej niż kiedykolwiek.

Mama mieszkała dwie ulice dalej. Kiedyś była ciepłą osobą, ale po śmierci taty zamknęła się w sobie. Czasem miałam wrażenie, że obwiniam ją o to, że nie potrafi być babcią dla moich dzieci. Ale czy to sprawiedliwe? Przecież ona też straciła męża.

– Mamo, proszę… – próbowałam jeszcze raz następnego dnia. – Zuzia ma gorączkę, nie mogę jej zostawić samej.

– Alena, musisz sobie radzić sama. Ja już swoje wychowałam – usłyszałam i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

Wieczorem siedziałam na podłodze w kuchni, oparta o szafkę. Dzieci spały, a ja płakałam cicho, żeby ich nie obudzić. Czułam się okropnie – jakbym była złą matką i jeszcze gorszą córką. Czy naprawdę wymagam za dużo? Czy to źle prosić o pomoc?

W pracy szefowa patrzyła na mnie z politowaniem.

– Alena, musisz być punktualna. Jeśli nie możesz pogodzić pracy z domem… – zawiesiła głos.

– Przepraszam, naprawdę się staram – wyszeptałam.

Wiedziałam, że jestem na granicy wytrzymałości. Dzieci coraz częściej chorowały, a ja coraz częściej musiałam brać wolne. Każdy dzień był walką o przetrwanie – o pieniądze na jedzenie, o czas dla dzieci, o chwilę spokoju dla siebie.

Pewnego dnia Kuba wrócił ze szkoły smutny.

– Mamo, pani powiedziała, że nie oddałem pracy domowej… Ale ja nie miałem kiedy jej zrobić. Pomagałem ci z Zuzią.

Zrobiło mi się przykro. Moje dzieci płaciły cenę za to wszystko. Za moją bezradność i za brak wsparcia ze strony rodziny.

Wieczorem zadzwoniła do mnie sąsiadka, pani Teresa.

– Alena, widzę cię codziennie z dziećmi. Może czasem mogłabym je zabrać na plac zabaw? – zaproponowała.

Poczułam ulgę i wdzięczność. Ale też wstyd – dlaczego obca kobieta oferuje mi pomoc, a moja własna mama nie?

Kiedyś zebrałam się na odwagę i poszłam do mamy osobiście.

– Mamo, czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytałam cicho.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

– Co ty mówisz? Oczywiście, że cię kocham.

– To dlaczego nie chcesz mi pomóc? Przecież widzisz, jak mi ciężko…

Mama spuściła wzrok.

– Alena… Ja po prostu nie mam już siły. Po śmierci twojego taty wszystko straciło sens. Boję się… Boję się znowu kogoś pokochać i znowu stracić.

Usiadłyśmy razem przy stole. Po raz pierwszy od dawna rozmawiałyśmy szczerze. Zrozumiałam wtedy, że jej odmowa to nie złośliwość – to strach i smutek, których nie potrafi pokonać.

Ale moje życie dalej było pełne wyzwań. Musiałam nauczyć się prosić o pomoc innych – sąsiadów, koleżanki z pracy. Czasem czułam się samotna jak nigdy wcześniej.

Najtrudniejsze były wieczory. Kiedy dzieci zasypiały, a ja zostawałam sama ze swoimi myślami. Czy dam radę? Czy moje dzieci kiedyś mi wybaczą te wszystkie nieobecności i zmęczenie?

Czasem patrzę na siebie w lustrze i widzę kobietę zmęczoną życiem, ale też silną – bo mimo wszystko każdego dnia wstaję i walczę dalej.

Czy to naprawdę tak trudno być rodziną? Czy można nauczyć się prosić o pomoc bez poczucia winy? Może ktoś z was zna odpowiedź…