Zatrzymane Szczęście w Starej Daczy: Opowieść o Przyjaźni, Zawiedzionych Oczekiwaniach i Rodzinnych Tajemnicach

— Serio, Marcin? To tutaj? — głos Kasi zabrzmiał głośniej niż chciałem. Stałem na progu starej daczy, klucz w dłoni, a oni patrzyli na mnie z mieszaniną zdziwienia i rozczarowania. Michał już nawet nie próbował ukryć grymasu, kiedy zobaczył obdrapane ściany i zarośnięte podwórko. — Myślałem, że to będzie coś… no wiesz, bardziej klimatycznego — mruknął pod nosem.

Poczułem, jak coś we mnie pęka. Przecież mówiłem im, że to stary domek po babci. Nie obiecywałem pałacu ani luksusów. Chciałem tylko, żebyśmy spędzili razem czas, jak kiedyś, zanim wszystko się popsuło. — Jeśli wam nie pasuje, zawsze możecie wrócić do miasta — powiedziałem zbyt ostro, niż zamierzałem. Kasia spojrzała na mnie z wyrzutem, a Michał wzruszył ramionami.

Weszliśmy do środka. W powietrzu unosił się zapach starego drewna i wspomnień. Każdy kąt przypominał mi dzieciństwo: babcia piekąca szarlotkę, dziadek naprawiający rower na ganku, ja biegający boso po trawie. Ale dla nich to był tylko stary dom, który nie spełnił ich oczekiwań.

— Marcin, nie gniewaj się — zaczęła Kasia, próbując złagodzić napięcie. — Po prostu… nie wiedzieliśmy, że to będzie aż tak… surowo.

— Właśnie o to chodzi — przerwałem jej. — Chciałem wam pokazać miejsce, które coś dla mnie znaczy. Nie musimy mieć jacuzzi i grilla za milion złotych, żeby dobrze się bawić.

Przez chwilę panowała cisza. Michał wyjął telefon i zaczął scrollować Instagram. Kasia usiadła na starym fotelu i zaczęła nerwowo bawić się włosami. Poczułem się jak intruz we własnym domu.

Wieczorem usiedliśmy przy stole w kuchni. Zrobiłem herbatę w tych samych kubkach, z których piłem z babcią. Rozmowa nie kleiła się. Każdy był gdzieś indziej myślami. W końcu Michał zaproponował, żebyśmy poszli na spacer nad jezioro.

Szliśmy w milczeniu przez zarośniętą ścieżkę. Nagle Kasia zatrzymała się i spojrzała na mnie poważnie:

— Marcin, czemu tak bardzo zależało ci na tym wyjeździe?

Zacisnąłem pięści w kieszeniach. — Bo mam wrażenie, że ostatnio wszystko się między nami rozjechało. Chciałem… nie wiem… poczuć znowu to szczęście sprzed lat.

Michał parsknął śmiechem. — Szczęście? Stary, każdy z nas ma swoje życie. Nie jesteśmy już dzieciakami.

Zrobiło mi się przykro. Może rzeczywiście byłem naiwny, myśląc, że wystarczy wrócić do starego miejsca, żeby wszystko naprawić.

Następnego dnia rano obudziły mnie podniesione głosy z kuchni. Zszedłem na dół i zobaczyłem moją mamę — nie spodziewałem się jej tutaj. Stała naprzeciwko Kasi i Michała, wyraźnie zdenerwowana.

— Marcinie, dlaczego nikogo nie uprzedziłeś? — zapytała ostro.

— To tylko weekend ze znajomymi — odpowiedziałem cicho.

— W tym domu nie wszystko jest twoje! — rzuciła mama. — Są sprawy, o których nie masz pojęcia.

Poczułem zimny dreszcz na plecach. O czym ona mówiła? Przecież to była dacza po babci…

Kasia spojrzała na mnie pytająco. Michał już szykował się do wyjścia.

— Może powinniśmy wracać do Warszawy — powiedział cicho.

Nie chciałem ich zatrzymywać na siłę, ale czułem narastającą frustrację i żal. Mama patrzyła na mnie surowo.

— Marcinie, musisz wiedzieć prawdę o tej daczy — powiedziała nagle łagodniej. — Twój dziadek miał tu drugą rodzinę. Po jego śmierci pojawiły się roszczenia do tej ziemi… To nie jest takie proste.

Zatkało mnie. Przez całe życie myślałem, że to miejsce jest symbolem rodzinnego szczęścia. A teraz okazało się, że kryje tajemnice i konflikty sprzed lat.

Kasia podeszła do mnie i ścisnęła moją dłoń.

— Może właśnie dlatego tu wróciliśmy — szepnęła. — Żeby odkryć prawdę i zamknąć stare sprawy.

Michał stał w drzwiach z plecakiem na ramieniu.

— Marcin, jeśli chcesz pogadać albo po prostu posiedzieć w ciszy, jestem tu jeszcze przez godzinę — powiedział niespodziewanie ciepło.

Usiedliśmy razem na werandzie. Słońce przebijało się przez liście starych jabłoni. Milczeliśmy długo, każdy pogrążony w swoich myślach.

Wieczorem zostałem sam w daczy. Przeglądałem stare zdjęcia babci i dziadka, szukając odpowiedzi na pytania, które nagle wyrosły przede mną jak mur. Czy można zbudować szczęście na fundamencie kłamstw? Czy da się naprawić relacje z przyjaciółmi i rodziną, kiedy wszystko okazuje się inne niż myślałeś?

Patrząc przez okno na ogród zarosły chwastami, poczułem dziwną ulgę pomieszaną ze smutkiem. Może czasem trzeba pozwolić przeszłości odejść i zacząć budować własne szczęście od nowa?

Czy naprawdę można odzyskać utracone szczęście? A może trzeba nauczyć się szukać go tam, gdzie nigdy go nie było?