Jeszcze do mnie wrócisz! – Historia Michała i Magdy

– Jeszcze do mnie wrócisz! – krzyknęła Magda, kiedy trzaskałem drzwiami naszego mieszkania na warszawskim Ursynowie. Jej głos, drżący od gniewu i rozpaczy, odbił się echem na klatce schodowej. Zatrzymałem się na chwilę, ale nie odwróciłem. W głowie miałem tylko jedno: „Przyjdziesz jeszcze do mnie na kolanach!” – powtarzałem sobie w myślach, próbując zagłuszyć poczucie winy, które narastało gdzieś głęboko pod warstwą dumy.

Zdradziłem, i co z tego… – powtarzałem sobie, prowadząc samochód w stronę rodziców w Piasecznie. Przecież nigdzie się nie wybiera! Kto ją zechce z dwójką dzieci? Wygląda na starszą ode mnie, chociaż jesteśmy rówieśnikami! Faceci w moim wieku są rozchwytywani, a takie kobiety z bagażem już nikomu nie są potrzebne. Tak myślałem, próbując przekonać samego siebie, że to ja jestem wygranym w tej sytuacji.

Ale prawda była inna. W lusterku widziałem swoje oczy – zmęczone, podkrążone, jakby starsze o dziesięć lat. Przez całą drogę słyszałem w głowie jej płacz, widziałem twarz mojej córki, która patrzyła na mnie z niezrozumieniem, kiedy pakowałem walizkę. Syn nawet nie zapytał, dokąd idę. Może już się przyzwyczaił do moich nieobecności?

W domu rodziców czekała na mnie mama z obiadem. – Michałku, co się stało? – zapytała, widząc moją minę. – Znowu się pokłóciliście?

– Mamo, nie wtrącaj się, proszę – burknąłem, siadając do stołu. Ojciec tylko spojrzał na mnie znad gazety i westchnął ciężko. Wiedział, że nie warto teraz ze mną rozmawiać.

Wieczorem zadzwoniła Magda. Nie odebrałem. Potem przyszła wiadomość: „Dzieci pytają o ciebie. Kiedy wrócisz?” Przez chwilę miałem ochotę napisać coś złośliwego, ale powstrzymałem się. Zamiast tego wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa, chociaż od lat nie paliłem. Patrzyłem na ciemne niebo i zastanawiałem się, jak to się stało, że wszystko się rozpadło.

Poznałem Magdę na studiach. Była wtedy najpiękniejszą dziewczyną na roku – uśmiechnięta, pełna energii, z głową pełną marzeń. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Po ślubie wszystko wydawało się idealne. Kupiliśmy mieszkanie, urodziły się dzieci. Ale potem przyszła codzienność: kredyt, praca, zmęczenie. Magda przestała się malować, coraz częściej chodziła w dresie. Ja zacząłem zostawać dłużej w pracy, a potem pojawiła się ona – Kasia z działu marketingu.

Kasia była inna. Młodsza, bez zobowiązań, zawsze uśmiechnięta. Przy niej czułem się znowu atrakcyjny, ważny. Zaczęło się niewinnie – kawa po pracy, wspólne wyjścia na lunch. Potem pierwszy pocałunek, pierwsza noc spędzona poza domem. Wmawiałem sobie, że to tylko przygoda, że nic się nie zmieni. Ale zmieniło się wszystko.

Magda dowiedziała się przypadkiem. Znalazła wiadomości w moim telefonie. Pamiętam jej spojrzenie – nie było w nim gniewu, tylko rozczarowanie i smutek. – Dlaczego? – zapytała cicho. – Przecież mieliśmy być rodziną…

Nie potrafiłem odpowiedzieć. Wyszedłem wtedy z domu, trzaskając drzwiami. Od tamtej pory minęły trzy tygodnie. Mieszkałem u rodziców, unikałem kontaktu z Magdą i dziećmi. Kasia szybko się znudziła – okazało się, że nie chce związku z facetem po przejściach. Zostałem sam.

Pewnego wieczoru ojciec usiadł obok mnie w kuchni. – Michał, co ty wyprawiasz? – zapytał spokojnie. – Myślisz, że jesteś taki wyjątkowy? Że możesz wszystko zniszczyć i nic się nie stanie? Popatrz na siebie. Zdradziłeś żonę, zostawiłeś dzieci. I co teraz? Jesteś szczęśliwy?

Nie odpowiedziałem. W gardle miałem gulę, a w oczach łzy. Po raz pierwszy poczułem, że naprawdę coś straciłem.

Następnego dnia pojechałem pod blok Magdy. Stałem pod oknem, patrzyłem, jak dzieci bawią się na placu zabaw. Córka mnie zauważyła i podbiegła do furtki. – Tato! – krzyknęła z radością. – Kiedy wrócisz do domu?

Nie wiedziałem, co powiedzieć. – Niedługo, kochanie – wyszeptałem, czując, jak łamie mi się głos.

Wieczorem zadzwoniłem do Magdy. Odebrała po kilku sygnałach. – Michał, czego chcesz? – zapytała chłodno.

– Chciałem… przeprosić. Wiem, że zawaliłem. Nie wiem, czy potrafisz mi wybaczyć, ale chciałbym spróbować wszystko naprawić.

Po drugiej stronie zapadła cisza. – To nie jest takie proste – powiedziała w końcu. – Zraniłeś mnie. Dzieci też. Musisz się postarać, jeśli chcesz coś zmienić.

Od tamtej rozmowy minęły dwa miesiące. Codziennie dzwoniłem do dzieci, odwiedzałem je, pomagałem Magdzie w domu. Zacząłem chodzić na terapię. Nie było łatwo – rodzice Magdy patrzyli na mnie z pogardą, sąsiedzi szeptali za plecami. Ale wiedziałem, że muszę walczyć o rodzinę.

Dziś siedzę przy kuchennym stole, patrzę na Magdę, która przygotowuje kolację. Dzieci śmieją się w pokoju obok. Nie wiem, czy kiedyś mi wybaczy. Nie wiem, czy jeszcze będziemy szczęśliwi jak dawniej. Ale wiem jedno – duma i pycha zniszczyły mi życie. Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy zasługuję na drugą szansę? Może ktoś z was zna odpowiedź…