Zgubiony wśród cieni: Historia Wojtka
— Marek, zamknij drzwi! — wrzasnął tata, a ja poczułem, jak serce podskakuje mi do gardła. Stałem w korytarzu, z plecakiem na ramieniu, próbując nie patrzeć na jego czerwone oczy i drżące dłonie. W domu Wojtka była kiedyś zwyczajna rodzina. Mama i tata kochali mnie, tak jak ja ich. W weekendy chodziliśmy razem do kina i teatru, zimą na lodowisko, latem jeździliśmy nad morze. Zbieraliśmy muszelki, ojciec uczył mnie pływać…
Ale to było dawno temu. Wszystko zmieniło się, gdy tata stracił pracę. Firma, w której pracował od dwudziestu lat, zbankrutowała z dnia na dzień. Pamiętam, jak wrócił do domu z pustym wzrokiem, nie mówiąc ani słowa. Mama próbowała go pocieszyć, ale on tylko siedział przy stole, patrząc w ścianę. Potem zaczął pić. Najpierw po cichu, po jednym piwie wieczorem. Potem coraz więcej, coraz częściej. Po pijanemu klął rząd, prezydenta, prawo. Wszyscy byli winni, tylko nie on.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłem z treningu piłki nożnej, zobaczyłem mamę płaczącą w kuchni. Tata krzyczał na nią, wyzywał od najgorszych. Schowałem się wtedy pod stołem, jak robiłem to w dzieciństwie podczas burzy. Ale to nie była burza, tylko mój tata. Mój bohater, który nagle stał się kimś obcym.
— Wojtek, chodź tu! — usłyszałem jego głos. — Jesteś taki sam jak ona! Nic nie potraficie, tylko narzekać!
Bałem się podejść. Mama spojrzała na mnie błagalnie, żebym nie wchodził do kuchni. Ale nie mogłem jej zostawić samej. Wszedłem więc, czując, jak nogi mam jak z waty.
— Co się gapisz? — warknął tata. — Myślisz, że jesteś lepszy? Że jak skończysz szkołę, to cię nie wyrzucą na bruk?
Nie odpowiedziałem. Wtedy pierwszy raz mnie uderzył. Nie mocno, raczej pchnął, ale upadłem na podłogę. Mama rzuciła się między nas, a ja uciekłem do swojego pokoju. Siedziałem tam całą noc, słuchając kłótni i tłuczonego szkła.
Od tamtej pory wszystko było inne. Przestałem zapraszać kolegów do domu. Wstydziłem się. W szkole udawałem, że wszystko jest w porządku. Nauczycielka pytała, czemu jestem taki cichy, ale nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Bałem się, że jeśli powiem prawdę, tata się dowie i będzie jeszcze gorzej.
Mama próbowała ratować naszą rodzinę. Znalazła pracę w sklepie spożywczym. Przynosiła do domu resztki chleba i warzyw, żebyśmy mieli co jeść. Tata coraz częściej znikał na całe noce. Czasem wracał pobity, czasem przynosił jakieś pieniądze, ale nigdy nie tłumaczył, skąd je ma.
Pewnego dnia mama powiedziała mi, że musimy wyjechać. — Wojtek, nie dam już rady. Musimy zacząć od nowa — szepnęła, pakując nasze rzeczy do walizki. Bałem się. Nie chciałem zostawiać taty, mimo wszystko był moim ojcem. Ale wiedziałem, że nie mamy wyboru.
Wyprowadziliśmy się do cioci na wieś. Tam było inaczej. Spokojniej. Ale ja nie potrafiłem się odnaleźć. Każdy dźwięk w nocy budził we mnie lęk. Bałem się, że tata nas znajdzie. Mama płakała po nocach, myśląc, że nie słyszę. Ale słyszałem wszystko.
Po kilku miesiącach dowiedzieliśmy się, że tata trafił do szpitala. Przepił wszystko, co miał. Leżał nieprzytomny na oddziale detoksykacyjnym. Mama pojechała do niego, ja zostałem u cioci. Kiedy wróciła, była blada jak ściana.
— On prosił, żebyś go odwiedził — powiedziała cicho. — Chce cię przeprosić.
Nie wiedziałem, co zrobić. Z jednej strony tęskniłem za ojcem, za tym dawnym, który uczył mnie pływać i zabierał na lody. Z drugiej strony bałem się go. Bałem się, że znowu zobaczę w jego oczach ten cień, który pojawił się po utracie pracy.
Pojechałem do szpitala. Tata był cieniem człowieka, którego pamiętałem. Chudy, zarośnięty, z oczami pełnymi żalu.
— Wojtek… — wyszeptał. — Przepraszam. Nie chciałem… Nie wiedziałem, jak sobie poradzić.
Patrzyłem na niego i nie wiedziałem, co powiedzieć. W głowie miałem tysiące pytań. Dlaczego nie poprosił o pomoc? Dlaczego pozwolił, żebyśmy wszyscy cierpieli?
— Czy ty mi wybaczysz? — zapytał cicho.
Nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem z sali. Przez całą drogę do domu płakałem. Mama przytuliła mnie mocno, jak wtedy, gdy byłem mały.
Minęły lata. Tata zmarł samotnie w szpitalu. Mama wróciła do miasta, znalazła lepszą pracę. Ja skończyłem szkołę, dostałem się na studia. Ale cień tamtych wydarzeń został ze mną na zawsze. Czasem budzę się w nocy, słysząc w głowie jego krzyk.
Czy można naprawdę wybaczyć komuś, kto zniszczył twoje dzieciństwo? Czy da się kiedyś przestać bać własnych wspomnień? Może każdy z nas jest trochę zgubiony wśród cieni…