Wakacje, które rozbiły moją rodzinę: O babci, pieniądzach i żalu, który nie chce minąć

– „Mamo, naprawdę zabierasz tylko Kacpra? A Zosia? Przecież ona też czekała na te wakacje cały rok!” – mój głos drżał, gdy patrzyłam na mamę, która pakowała walizkę w przedpokoju.

Mama nawet nie podniosła wzroku. – „Marto, nie mam tyle pieniędzy. Kacper jest starszy, lepiej sobie poradzi. Zosi jeszcze przyjdzie czas.”

Zosia stała za mną, ściskając swoją ulubioną maskotkę. Miała łzy w oczach, ale nie płakała. Miała dopiero osiem lat, ale już wiedziała, co to znaczy być pominiętą.

Wiedziałam, że nie chodzi tylko o pieniądze. Odkąd mój brat Tomek się rozwiódł i został sam z Kacprem, mama zawsze była bliżej nich. Pomagała mu, gotowała obiady, odbierała Kacpra ze szkoły. Ja miałam męża i „poukładane życie”, więc według niej radziłam sobie sama. Ale czy to znaczyło, że moje dziecko zasługuje na mniej miłości?

– „Mamo, jeśli nie stać cię na dwójkę wnuków, to może lepiej w ogóle nie jechać?” – próbowałam jeszcze raz.

Mama westchnęła ciężko. – „Nie rozumiesz. Tomek jest sam. Ty masz męża. Zosia może pojechać z wami kiedy indziej.”

Wtedy poczułam coś, czego nie czułam nigdy wcześniej – gniew i bezsilność. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, ale powstrzymałam się dla Zosi.

Wieczorem zadzwonił Tomek. – „Marta, mama mówiła mi o wszystkim. Nie rób sceny. Kacper też potrzebuje odpoczynku po tym wszystkim z Magdą…”

– „A Zosia nie potrzebuje? Tomek, ona płacze od rana!”

– „Nie przesadzaj. Przecież możecie pojechać gdzieś sami. Mama nie jest od spełniania wszystkich zachcianek twojego dziecka.”

Rozłączyłam się bez słowa. Czułam się zdradzona przez własną rodzinę.

Następnego dnia mama przyszła do mnie z prośbą o dołożenie się do wyjazdu – dla Kacpra. – „Marto, wiem, że masz trochę odłożone. Pomóż mi z opłatą za hotel dla Kacpra, bo Tomek ledwo wiąże koniec z końcem…”

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. – „A dla Zosi? Dla niej nie masz miejsca ani pieniędzy? Mam płacić za wyjazd twojego ulubionego wnuka, kiedy moje dziecko zostaje w domu?”

Mama obraziła się śmiertelnie. – „Nie poznaję cię. Zawsze byłaś taka pomocna…”

Od tamtej pory zaczęło się piekło. Mama przestała dzwonić, Tomek pisał mi oschłe wiadomości o tym, jak bardzo jestem egoistyczna. Nawet tata milczał – jak zwykle udawał, że nic się nie dzieje.

Zosia zamknęła się w sobie. Przestała rozmawiać o babci i Kacprze. Przestała nawet pytać o wakacje.

W pracy byłam rozkojarzona, w domu spięta i smutna. Mąż próbował mnie pocieszać: – „Może pojedziemy gdzieś sami? Zosia zapomni…”

Ale ja wiedziałam, że to nie o wakacje chodziło. Chodziło o poczucie bycia gorszą, o niesprawiedliwość, która boli najbardziej wtedy, gdy przychodzi od najbliższych.

Po powrocie z wakacji mama przyszła do nas z prezentami dla Zosi – muszelką i pocztówką z napisem „Szkoda, że cię z nami nie było”.

Zosia tylko skinęła głową i schowała muszelkę do szuflady.

Wieczorem usiadłam z mamą przy kuchennym stole.

– „Mamo, czy ty naprawdę nie widzisz, jak bardzo ją skrzywdziłaś?”

Mama spuściła wzrok. – „Nie chciałam… Myślałam, że Zosia jest jeszcze mała…”

– „Ale już rozumie wszystko! I nigdy tego nie zapomni!”

Mama zaczęła płakać. – „Nie wiem już, co robić… Tomek tak bardzo mnie potrzebuje… Ty zawsze byłaś silna…”

Wtedy zrozumiałam: ona naprawdę wierzyła, że dzieli sprawiedliwie. Że pomaga temu dziecku, które jej zdaniem najbardziej potrzebuje wsparcia.

Ale czy można tak dzielić miłość?

Od tamtej pory minęły dwa miesiące. Relacje w rodzinie są chłodne jak nigdy wcześniej. Zosia coraz rzadziej wspomina babcię. Ja próbuję wybaczyć mamie i bratu, ale żal we mnie siedzi głęboko.

Czasem zastanawiam się: czy powinnam była zgodzić się na wszystko dla świętego spokoju? Czy powinnam walczyć bardziej o Zosię?

Może każda rodzina ma swoje rany i tajemnice?

Czy wy też kiedyś czuliście się pominięci przez najbliższych? Jak sobie z tym poradziliście?