Wieczorem usłyszałam rozmowę, po której już nigdy nie byłam tą samą osobą: Córka przywiozła mnie na weekend do swojego nowego domu
— Mamo, czy możesz przestać tak patrzeć na ten zegar? — usłyszałam z kuchni głos mojej córki, Magdy. Było już późno, a ja siedziałam w jej nowym salonie, próbując nie myśleć o tym, jak bardzo czuję się tu obco. Zegar tykał głośno, jakby odmierzał czas do czegoś nieuchronnego.
— Przepraszam, po prostu… — zaczęłam, ale nie dokończyłam. Co miałam powiedzieć? Że czuję się tu jak gość? Że boję się tej ciszy między nami?
Magda weszła do pokoju z kubkiem herbaty. Uśmiechnęła się, ale jej oczy były zmęczone. — Wiem, że to dla ciebie nowe miejsce. Ale chcę, żebyś się tu dobrze czuła. Naprawdę.
Przyjechałam do niej na weekend. Pierwszy raz od lat miałyśmy spędzić razem tyle czasu. Kiedyś byłyśmy sobie bliskie — zanim dorosłość, praca i dzieci rozdzieliły nasze światy. Teraz patrzyłam na nią i widziałam kobietę, której nie znałam.
— Dziękuję, Magdo. Naprawdę się cieszę, że mnie zaprosiłaś — odpowiedziałam cicho.
Wieczorem, gdy dzieci już spały, a jej mąż Paweł oglądał mecz w drugim pokoju, usiadłyśmy razem przy stole. Magda nalała mi wina.
— Pamiętasz, jak zawsze gotowałaś mi rosół w niedzielę? — zapytała nagle.
— Pamiętam. Ty zawsze wyjadałaś marchewkę z garnka — uśmiechnęłam się.
— Chciałam ci podziękować za wszystko. Wiem, że nie było ci łatwo po rozwodzie z tatą… — zaczęła niepewnie.
Zacisnęłam dłonie na szklance. To był temat, którego unikałyśmy przez lata.
— Magdo, ja… — urwałam. W gardle ścisnęło mnie coś gorzkiego.
— Mamo, wiem więcej niż myślisz — powiedziała cicho. — Słyszałam kiedyś twoją rozmowę z babcią. O tym, jak bardzo żałowałaś, że zostałaś z nami sama.
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam oddychać.
— To nie tak… — wyszeptałam.
— Wiem. Ale wtedy byłam dzieckiem i myślałam, że to moja wina. Że gdybym była grzeczniejsza, tata by został.
Łzy napłynęły mi do oczu. Chciałam ją objąć, ale ona odsunęła się lekko.
— Magdo, nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Było mi ciężko, ale nigdy nie żałowałam ciebie ani twojego brata. Żałowałam tylko tego, że nie umiałam być silniejsza.
Zapadła cisza. Słyszałyśmy tylko szum lodówki i ciche oddechy dzieci za ścianą.
— Mamo… — zaczęła Magda, ale przerwał jej dźwięk telefonu Pawła w drugim pokoju.
— Idź do niego — powiedziałam cicho.
Zostałam sama przy stole. Patrzyłam na swoje dłonie — pomarszczone, poplamione od buraków i ziemniaków przez lata gotowania i sprzątania. Czy naprawdę byłam złą matką?
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok w pokoju gościnnym. Słyszałam szepty Magdy i Pawła za ścianą.
— Ona nigdy nie była dla mnie czuła — mówiła Magda stłumionym głosem. — Zawsze tylko obowiązki i wymagania. Nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha.
— Może tak ją wychowano? — odpowiedział Paweł szeptem.
— Ale ja nie chcę być taka dla swoich dzieci! Boję się, że już jestem… — głos Magdy załamał się.
Leżałam nieruchomo, łzy spływały mi po policzkach. Chciałam wybiec do niej i krzyczeć: „Kocham cię! Zawsze cię kochałam!” Ale coś mnie powstrzymało. Może duma? Może strach przed odrzuceniem?
Rano wstałam wcześnie i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Kroiłam chleb na grube kromki, smarowałam masłem tak jak kiedyś dla niej i jej brata. Magda weszła do kuchni w szlafroku.
— Nie spałaś dobrze? — zapytała cicho.
Pokręciłam głową.
— Magdo… Przepraszam za wszystko, czego ci nie dałam. Za słowa niewypowiedziane i gesty niewykonane. Nie umiałam inaczej.
Spojrzała na mnie długo. W jej oczach widziałam łzy i ulgę jednocześnie.
— Ja też przepraszam, mamo. Za to, że cię oceniam. Za to, że czasem jestem dla ciebie chłodna.
Objęłyśmy się mocno. Po raz pierwszy od lat poczułam jej zapach — mieszankę kawy i dziecięcego szamponu.
Weekend minął szybko. Bawiłyśmy się z wnukami w ogrodzie, gotowałyśmy razem obiad. Ale coś między nami się zmieniło — jakby pękła cienka skorupa milczenia.
W niedzielny wieczór Magda odwoziła mnie do domu. Siedziałyśmy w samochodzie w ciszy.
— Mamo… czy my jeszcze możemy być sobie bliskie? — zapytała nagle.
Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się przez łzy.
— Zawsze możemy spróbować od nowa, Magdo.
Teraz siedzę sama w swoim mieszkaniu i myślę o tym weekendzie. Ile matek i córek nosi w sobie takie niewypowiedziane żale? Czy naprawdę wystarczy jedno szczere słowo, by zacząć wszystko od nowa?