Cienie w nocy: Jedna noc, która zmieniła wszystko. Czy dom naprawdę jest bezpieczny?

— Mamo, kto to mówi? — głos Antka, mojego czteroletniego synka, rozległ się przez elektroniczną nianię. Była pierwsza w nocy, a ja, zmęczona po całym dniu pracy, próbowałam dokończyć raport na laptopie w salonie. Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam, ale po chwili usłyszałam wyraźnie: — Antek, nie bój się, jestem twoim przyjacielem… — obcy, metaliczny głos, którego nigdy wcześniej nie słyszałam.

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do pokoju Antka. Drzwi były zamknięte, a on siedział na łóżku z szeroko otwartymi oczami, ściskając swojego pluszowego misia. — Mamo, ten pan mówił do mnie przez radio — wyszeptał. Rozejrzałam się po pokoju. Nikogo nie było. Tylko cichy szum elektronicznej niani na szafce nocnej. Wyłączyłam ją drżącą ręką.

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Siedziałam przy łóżku Antka, słuchając każdego szmeru. W głowie kłębiły mi się pytania: Kto to był? Jakim cudem ktoś dostał się na naszą częstotliwość? Czy to był przypadek, czy ktoś nas obserwuje?

Następnego dnia opowiedziałam wszystko mężowi, Piotrowi. — Może to tylko jakiś żart? — próbował mnie uspokoić, ale widziałam w jego oczach niepokój. — Sprawdzę ustawienia tej niani — dodał i zaczął przeglądać instrukcję obsługi. Ale ja już czułam, że coś się zmieniło. Nasz dom przestał być bezpieczną przystanią.

Przez kolejne dni żyliśmy w napięciu. Antek bał się spać sam. Ja zaczęłam zamykać drzwi na klucz nawet w dzień. Każdy dźwięk wydawał mi się podejrzany. Piotr próbował zachować spokój, ale coraz częściej kłóciliśmy się o drobiazgi. — Przesadzasz! — krzyczał pewnego wieczoru, gdy po raz kolejny sprawdzałam zamki w oknach. — Nie przesadzam! To ja tu siedziałam sama w nocy i słyszałam ten głos! Ty możesz sobie żartować, ale ja nie pozwolę, żeby ktoś straszył nasze dziecko! — wybuchłam.

Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Piotr coraz częściej wychodził z domu pod pretekstem pracy czy spotkań ze znajomymi. Ja zamknęłam się w sobie, nie potrafiłam nikomu zaufać. Nawet sąsiadom patrzyłam podejrzliwie przez wizjer.

Któregoś dnia zadzwoniła do mnie mama: — Kochanie, co się dzieje? Słyszałam od sąsiadki, że wyglądasz na bardzo zmęczoną… Może przyjedziecie do nas na kilka dni? — zaproponowała. Zgodziłam się bez wahania.

W rodzinnym domu poczułam ulgę. Mama piekła ciasto, tata bawił się z Antkiem w ogrodzie. Ale nawet tam nie mogłam przestać myśleć o tej nocy. Wciąż słyszałam ten głos w głowie.

Po powrocie do Warszawy postanowiłam działać. Zgłosiłam sprawę na policję. Funkcjonariusz spojrzał na mnie z pobłażaniem: — Proszę pani, takie rzeczy się zdarzają. Te urządzenia nie są w pełni bezpieczne… Proszę kupić model z szyfrowaniem albo po prostu ich nie używać.

Poczułam się bezradna i upokorzona. Czy naprawdę nikt nie traktuje poważnie mojego strachu? Czy muszę sama chronić swoje dziecko przed światem?

Zaczęłam czytać fora internetowe dla rodziców. Okazało się, że nie jestem sama — wiele osób przeżyło podobne sytuacje. Jedna z mam napisała: „Po tej historii wyrzuciłam wszystkie elektroniczne gadżety z domu”. Inna: „Moja córka przez pół roku bała się spać sama”.

To dodało mi odwagi. Wyrzuciłam elektroniczną nianię do śmieci i zamontowałam dodatkowe zamki w drzwiach i oknach. Zainstalowałam kamerę przy wejściu do mieszkania.

Ale strach nie znikał. Antek budził się w nocy z płaczem: — Mamo, czy ten pan wróci? — pytał szeptem.

— Nie wróci, kochanie. Jesteśmy bezpieczni — powtarzałam mu co wieczór, choć sama nie byłam tego pewna.

Piotr coraz bardziej oddalał się od nas. Pewnego dnia wrócił późno i powiedział: — Muszę wyjechać służbowo na kilka dni.

— Teraz? Kiedy najbardziej cię potrzebujemy? — zapytałam ze łzami w oczach.

— Nie mogę już tego wytrzymać! Ciągle tylko strach i podejrzenia! Ja też mam swoje granice! — krzyknął i trzasnął drzwiami.

Zostałam sama z Antkiem i własnymi lękami.

Minęły tygodnie. Powoli zaczęliśmy wracać do normalności. Antek znów zaczął spać sam w swoim pokoju. Ja nauczyłam się żyć z niepewnością i dbać o bezpieczeństwo na własnych zasadach.

Ale coś we mnie pękło tamtej nocy i już nigdy nie wróciło do dawnego stanu.

Czasem patrzę na śpiącego Antka i myślę: czy kiedykolwiek będziemy mogli poczuć się naprawdę bezpieczni we własnym domu? Czy świat stał się tak groźny, czy to ja już nigdy nie odzyskam spokoju?

A Wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można jeszcze zaufać technologii i ludziom wokół nas?