„Pięć lat temu pożyczyliśmy teściom dużą sumę. ‘Darujmy im dług’ – mówi mój mąż. Ale moja mama uważa, że powinniśmy im przypomnieć…”

– Znowu nie zapłacili rachunku za prąd? – zapytałam, patrząc na męża, który nerwowo przeglądał pocztę.

– To tylko reklamy, Karolino – odpowiedział Michał, odkładając koperty na blat. – Ale… jest też list od mojej mamy.

Zamarłam. Od pięciu lat każde słowo od teściów wywoływało we mnie dreszcz niepokoju. To wtedy, w środku mojego urlopu macierzyńskiego, przyszli do nas z prośbą, której nie potrafiliśmy odmówić.

Pamiętam tamten wieczór jakby to było wczoraj. Siedzieliśmy przy stole w kuchni, a teściowa, pani Teresa, ściskała w dłoniach kubek z herbatą tak mocno, że aż pobielały jej knykcie.

– Karolinko, Michałku… – zaczęła cicho. – Mamy z tatą kłopot. Dach w domku na Mazurach przecieka, a to nasz jedyny azyl. Potrzebujemy pieniędzy na remont…

Michał spojrzał na mnie pytająco. Wtedy jeszcze ufałam, że rodzina to rodzina i zawsze można na siebie liczyć.

– Ile potrzebujecie? – zapytałam.

– Dwadzieścia tysięcy… – wyszeptała Teresa.

To była niemal cała nasza poduszka finansowa. Oszczędności z mojej pracy w szkole i z pensji Michała, odkładane na czarną godzinę. Ale przecież to tylko pożyczka – obiecali oddać w ciągu roku.

Oddali? Minęło pięć lat. Przez ten czas nie padło ani jedno słowo o spłacie. Za to zdjęcia z Mazur pojawiały się regularnie na Facebooku teściowej: grillowanie z sąsiadami, nowy taras, nawet łódka.

Moja mama, pani Zofia, nigdy nie ukrywała swojego zdania:

– Karolina, nie możesz być taka miękka! Oni cię wykorzystują! Przypomnij im o długu, bo inaczej nigdy go nie zobaczysz!

Ale Michał tylko wzdychał:

– Mamo, daj spokój. To moi rodzice. Może mają trudniej niż my? Nie chcę robić im przykrości.

Wróćmy do dziś. Otworzyłam list od teściowej. W środku była kartka z życzeniami dla naszej córki Zosi na szóste urodziny i… bon do Empiku na sto złotych.

– No widzisz? – powiedział Michał z uśmiechem. – Pamiętają o Zosi.

Poczułam ukłucie żalu i złości. Sto złotych wobec dwudziestu tysięcy? Czy naprawdę mam udawać, że wszystko jest w porządku?

Wieczorem zadzwoniła mama.

– I co? Przypomniałaś im?

– Nie…

– Karolina! Ty się nigdy nie nauczysz! Oni cię mają za frajerkę!

Zacisnęłam pięści. Może mama miała rację? Ale przecież to rodzina Michała…

Tego wieczoru długo rozmawiałam z mężem.

– Michał, musimy o tym pogadać poważnie. To nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o szacunek. O to, że przez pięć lat nawet nie wspomnieli o długu.

Michał spuścił głowę.

– Wiem… Ale boję się, że jak zaczniemy temat, to mama się obrazi. Tata już ledwo chodzi po operacji biodra…

– A ja mam udawać, że nic się nie stało? Że nasza córka nie mogła pojechać na wakacje, bo musieliśmy oszczędzać?

Cisza. Michał patrzył w okno.

– Może… może powinniśmy im darować ten dług? Przecież to moi rodzice.

Poczułam łzy napływające do oczu.

– A co ze mną? Z moimi uczuciami? Z naszymi planami?

Następnego dnia spotkałam się z mamą w kawiarni. Opowiedziałam jej wszystko.

– Karolina, musisz postawić granicę! Jeśli teraz odpuścisz, zawsze będą cię lekceważyć!

Ale czy naprawdę chcę być tą osobą, która rozbija rodzinę przez pieniądze?

Wieczorem usiadłam sama w kuchni i napisałam list do teściów. Nie oskarżający, ale szczery:

„Droga Mamo, Drogi Tato,
Minęło już pięć lat od naszej pożyczki na remont domku. Wiem, że życie bywa trudne i rozumiem waszą sytuację. Ale dla nas to były duże pieniądze i przez ten czas wiele się zmieniło. Chciałabym wiedzieć, czy planujecie nam je oddać lub chociaż porozmawiać o tym otwarcie.”

Pokazałam list Michałowi.

– Nie wiem… – powiedział cicho. – Ale jeśli musisz to zrobić dla siebie, wyślij go.

Wysłałam.

Odpowiedź przyszła po tygodniu. Teściowa zadzwoniła zapłakana:

– Karolinko… Myślałam, że już dawno nam darowaliście ten dług… Przepraszam… Nie mamy teraz pieniędzy… Ale może sprzedamy łódkę i zaczniemy spłacać po trochu?

Poczułam ulgę i smutek jednocześnie.

Wieczorem Michał przytulił mnie mocno.

– Dziękuję ci za odwagę. Może teraz wszyscy będziemy mogli spać spokojniej.

Ale czy naprawdę można wycenić rodzinne relacje? Czy lojalność wobec bliskich powinna być ważniejsza niż własne poczucie sprawiedliwości?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?