Moja synowa oskarża mnie o kradzież: dramat rodzinny w polskim domu
„Jak mogłaś to zrobić, mamo?” – głos Kasi brzmiał przez telefon jak ostrze, które przecinało ciszę w moim małym mieszkaniu. Było późne popołudnie, a ja właśnie kończyłam przygotowywać kolację. Zaskoczona i zdezorientowana, przyłożyłam telefon do ucha mocniej, jakby to miało pomóc mi lepiej zrozumieć absurdalność sytuacji.
„Kasiu, o czym ty mówisz?” – zapytałam, starając się zachować spokój, choć serce zaczęło mi bić szybciej. W tle słyszałam szum telewizora i ciche kroki mojego kota, który przemykał obok moich stóp.
„Nie udawaj niewiniątka! Marek powiedział mi wszystko. Zabrałaś nasze pieniądze!” – jej głos drżał od emocji, a ja poczułam, jak coś we mnie pęka. Jak mogła pomyśleć, że mogłabym zrobić coś takiego?
„Kasiu, nigdy bym tego nie zrobiła. Marek musi być w błędzie. Może porozmawiamy o tym spokojnie?” – próbowałam załagodzić sytuację, ale wiedziałam, że to nie będzie łatwe.
Tydzień wcześniej Marek przyszedł do mnie zmartwiony. „Mamo, nie wiem już co robić z Kasią. Ciągle się kłócimy o pieniądze. Ona myśli, że coś przed nią ukrywam” – powiedział, siadając ciężko na kanapie w moim salonie. Zawsze był moim oczkiem w głowie, a widok jego smutnej twarzy łamał mi serce.
„Może powinniście porozmawiać z kimś? Może terapia małżeńska?” – zasugerowałam ostrożnie, wiedząc jak delikatny jest to temat.
„Nie wiem, mamo. Kasia nie chce o tym słyszeć. Myśli, że to ja jestem problemem” – westchnął ciężko.
Teraz, tydzień później, jego żona oskarżała mnie o kradzież. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Zawsze starałam się być dobrą teściową i wspierać ich w każdy możliwy sposób.
„Kasiu, naprawdę musimy porozmawiać osobiście. To nie jest rozmowa na telefon” – powiedziałam stanowczo.
„Nie ma o czym rozmawiać! Jeśli nie oddasz pieniędzy, zgłoszę to na policję!” – krzyknęła i rozłączyła się.
Zostałam sama z telefonem w ręku i tysiącem myśli kłębiących się w głowie. Jak doszło do tego, że Kasia tak bardzo mi nie ufa? Czy naprawdę myśli, że mogłabym coś ukraść? Przecież od lat odkładałam z mojej skromnej emerytury na nowy telefon, bo ten stary ledwo działał.
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Marka i Kasię. Musiałam wyjaśnić tę sytuację twarzą w twarz. Gdy tylko weszłam do ich mieszkania, poczułam napiętą atmosferę. Kasia siedziała na kanapie z założonymi rękami i patrzyła na mnie z chłodnym wyrazem twarzy.
„Mamo” – Marek przywitał mnie cicho i wskazał miejsce obok siebie.
„Kasiu, musimy porozmawiać” – zaczęłam spokojnie.
„Nie ma o czym mówić” – przerwała mi ostro.
„Jest wiele do powiedzenia” – odpowiedziałam stanowczo. „Nigdy bym was nie okradła. Zawsze starałam się wam pomagać i wspierać wasze małżeństwo.”
„To dlaczego Marek powiedział mi coś innego?” – zapytała z wyrzutem.
Spojrzałam na mojego syna, który spuścił wzrok. „Marek?” – zapytałam cicho.
„Mamo… ja… ja nie wiem jak to się stało” – zaczął się jąkać. „Kasia znalazła wyciąg z konta i… i pomyślała…”
„Pomyślała co?” – zapytałam z niedowierzaniem.
„Że te pieniądze zniknęły przez ciebie” – dokończył Marek z bólem w głosie.
Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Jak mogli pomyśleć coś takiego? Przecież zawsze byłam dla nich jak druga matka.
„Kasiu, musisz mi uwierzyć. Nie mam nic wspólnego z waszymi pieniędzmi” – powiedziałam drżącym głosem.
Kasia spojrzała na mnie przez chwilę, a potem spuściła wzrok. „Przepraszam” – wyszeptała cicho. „Byłam taka zdenerwowana… Marek mówił o problemach finansowych i… i nie wiedziałam co robić.”
„Rozumiem” – odpowiedziałam łagodnie. „Ale musimy sobie ufać. Jesteśmy rodziną.”
Po tej rozmowie atmosfera zaczęła się rozluźniać. Kasia przeprosiła mnie jeszcze raz i obiecała pracować nad swoim związkiem z Markiem. Wiedziałam jednak, że to tylko początek długiej drogi do odbudowania zaufania.
Gdy wracałam do domu, zastanawiałam się nad tym wszystkim. Jak łatwo jest stracić zaufanie i jak trudno je odbudować? Czy kiedykolwiek będziemy mogli być tak blisko jak kiedyś? Może czas pokaże nam drogę.