„Kiedy Zamieszkałam z Moją Najlepszą Przyjaciółką, Oczekiwałam Wsparcia. Zamiast Tego Stałam Się Jej Asystentką”

Około rok temu znalazłam się na rozdrożu. Moja praca stała się nie do zniesienia, mój związek właśnie się zakończył i czułam się całkowicie zagubiona. W mojej potrzebie, moja najlepsza przyjaciółka, Kasia, zaoferowała mi ratunek. Zaprosiła mnie do swojego mieszkania w Warszawie, dopóki nie stanę na nogi. Byłam przytłoczona wdzięcznością i ulgą. Nie wiedziałam jednak, że ta decyzja doprowadzi do jednego z najbardziej bolesnych doświadczeń w moim życiu.

Z Kasią przyjaźniłyśmy się od studiów. Dzieliłyśmy niezliczone wspomnienia i zawsze byłyśmy dla siebie wsparciem w trudnych chwilach. Dlatego kiedy zaproponowała mi pomoc, nie wahałam się ani chwili. Spakowałam swoje rzeczy i przeprowadziłam się do jej przytulnego dwupokojowego mieszkania na Mokotowie.

Na początku wszystko wydawało się idealne. Kasia była wspierająca i wyrozumiała, a ja czułam, że znalazłam bezpieczną przystań. Pomogła mi nawet zaktualizować moje CV i aplikować na nowe stanowiska. Jednak wkrótce sytuacja zaczęła się zmieniać.

Kasia pracowała długie godziny w swojej wymagającej pracy i zaczęła prosić mnie o coraz więcej pomocy w mieszkaniu. Zaczęło się od drobnych zadań, takich jak zmywanie naczyń czy robienie zakupów. Na początku mi to nie przeszkadzało; w końcu mieszkałam tam bez płacenia czynszu. Ale z biegiem tygodni jej prośby stawały się coraz bardziej wymagające.

Pewnego wieczoru Kasia wróciła do domu wyczerpana i poprosiła mnie, żebym zajęła się jej praniem, ponieważ miała ważne spotkanie następnego dnia. Zgodziłam się, myśląc, że to jednorazowa przysługa. Jednak to stało się regularnym zjawiskiem. Zostawiała swoje brudne ubrania w stosie, a ja musiałam je prać, suszyć i składać.

Potem przyszły kolejne zadania. Kasia zostawiała mi listy rzeczy do załatwienia podczas jej nieobecności – odbieranie jej prania chemicznego, wyprowadzanie psa, a nawet umawianie jej wizyt. Czułam się bardziej jak jej asystentka niż przyjaciółka.

Próbowałam porozmawiać z Kasią o tym, że czuję się przytłoczona i wykorzystywana, ale zbywała moje obawy. Twierdziła, że przechodzi trudny okres w pracy i potrzebuje mojej pomocy tymczasowo. Chcąc być dobrą przyjaciółką, nadal spełniałam jej prośby.

Punkt kulminacyjny nastąpił, gdy Kasia poprosiła mnie o zorganizowanie kolacji dla swoich kolegów z pracy. Wręczyła mi listę gości, menu i szczegółowe instrukcje dotyczące przygotowań. Spędziłam dni na przygotowaniach do tego wydarzenia – gotując, sprzątając i dekorując mieszkanie.

W dniu imprezy Kasia ledwo zauważyła moje wysiłki. Przedstawiła mnie swoim kolegom jako „współlokatorkę” i nie wspomniała o żadnej pracy, którą włożyłam w organizację wieczoru. Stojąc w kuchni i myjąc naczynia, podczas gdy wszyscy inni bawili się dobrze, zdałam sobie sprawę, jak głęboko zraniona i wykorzystana się czułam.

Po imprezie ponownie skonfrontowałam się z Kasią. Tym razem stała się defensywna i oskarżyła mnie o niewdzięczność za całą pomoc, jaką mi udzieliła. Nasza kłótnia eskalowała i w chwili gniewu powiedziała mi, że jeśli mi się nie podoba, mogę się wyprowadzić.

Czując się zdradzona i załamana, spakowałam swoje rzeczy tej nocy i opuściłam mieszkanie Kasi. Znalazłam mały pokój do wynajęcia we wspólnym domu i zaczęłam odbudowywać swoje życie od nowa.

To doświadczenie pozostawiło we mnie blizny i ostrożność w łatwym ufaniu innym. Ból zawodu ze strony kogoś, kogo uważałam za rodzinę, był ogromny. Potrzebowałam miesięcy, aby odzyskać pewność siebie i poczucie własnej wartości.

Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że prawdziwa przyjaźń powinna opierać się na wzajemnym szacunku i wsparciu. Choć ważne jest pomaganie tym, na których nam zależy, równie ważne jest ustalanie granic i upewnienie się, że nasza dobroć nie jest wykorzystywana.