Prezent, który zrujnował moje małżeństwo: Historia Weroniki
Weronika wyczuła w kieszeni szlafroka małe aksamitne pudełeczko i mocno ścisnęła je w dłoni. Serce waliło jej tak głośno, że zdawało się, iż echo tego bicia roznosi się po całym mieszkaniu. Za ścianą rozbrzmiewał monotonny szum telewizora – Janek oglądał wieczorne wiadomości, jak co dzień od dwudziestu siedmiu lat ich małżeństwa. „Córeczko, herbatę zrobisz?” – usłyszała głos matki z kuchni, ale nie odpowiedziała. Stała nieruchomo, wpatrując się w to pudełeczko, jakby miało zaraz wybuchnąć.
W głowie kłębiły się myśli. Przecież dziś nie są żadne urodziny, ani rocznica. Co to za prezent? Dla kogo? Przez chwilę poczuła się jak bohaterka taniego serialu, ale to było jej życie. Ich życie. Otworzyła pudełeczko drżącymi palcami. W środku leżał złoty pierścionek z maleńkim szmaragdem. Nie był nowy – na obrączce widniały delikatne rysy, jakby ktoś go już nosił. Weronika poczuła zimny dreszcz na plecach.
– Janek! – zawołała, nie mogąc już dłużej wytrzymać napięcia.
– Co się stało? – odpowiedział z salonu, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Możesz tu przyjść?
Po chwili pojawił się w drzwiach, z kubkiem herbaty w ręku. Spojrzał na nią pytająco.
– Co to jest? – zapytała cicho, pokazując mu pudełeczko.
Janek zamarł. Przez ułamek sekundy zobaczyła w jego oczach strach. Potem szybko przybrał obojętną minę.
– To… prezent – powiedział powoli. – Dla ciebie.
– Dla mnie? – Weronika poczuła, że zaraz się rozpłacze. – Skąd go masz?
Janek spuścił wzrok. – Kupiłem go… na targu staroci. Pomyślałem, że ci się spodoba.
– Na targu staroci? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Dlaczego pierścionek jest używany?
Janek wzruszył ramionami. – Był tani. Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Weronika patrzyła na niego długo, próbując doszukać się w jego twarzy prawdy. Ale Janek był mistrzem ukrywania emocji. Przez lata nauczył się milczeć i nie zdradzać swoich uczuć.
Wieczorem leżała w łóżku obok niego i nie mogła zasnąć. Wpatrywała się w sufit, a jej myśli krążyły wokół tego pierścionka. Coś tu nie grało. Janek nigdy nie kupował jej biżuterii bez okazji. Zawsze był oszczędny, praktyczny do bólu. A teraz nagle taki gest?
Następnego dnia postanowiła dowiedzieć się więcej. Pojechała na targ staroci pod Halą Mirowską, gdzie rzekomo Janek kupił pierścionek. Przechadzała się między stoiskami, aż znalazła starszego jubilera.
– Dzień dobry, czy pamięta pan może taki pierścionek? – pokazała zdjęcie zrobione telefonem.
Mężczyzna spojrzał uważnie i pokręcił głową.
– Nie sprzedajemy takich rzeczy od dawna. To raczej coś rodzinnego… Może pani zapytać w lombardzie na rogu.
Weronika poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. W lombardzie dowiedziała się jeszcze mniej – nikt nie widział takiego pierścionka.
Wróciła do domu roztrzęsiona. Przez kolejne dni obserwowała Janka uważniej niż zwykle. Zauważyła, że częściej wychodzi z domu wieczorami, tłumacząc się spacerem albo spotkaniem ze znajomymi z pracy.
Pewnego wieczoru postanowiła go śledzić. Wyszła za nim cicho, gdy tylko zamknął drzwi za sobą. Szli przez osiedle, aż Janek skręcił w boczną uliczkę i wszedł do starej kamienicy. Weronika poczekała chwilę i podeszła pod drzwi. Usłyszała śmiech kobiety i cichy głos Janka.
Nie miała odwagi wejść do środka. Stała pod drzwiami jak sparaliżowana, a łzy same napływały jej do oczu.
Gdy wrócił do domu późno w nocy, udawała, że śpi. Następnego dnia rano nie wytrzymała.
– Z kim się spotykasz? – zapytała bez ogródek.
Janek spojrzał na nią zaskoczony.
– O czym ty mówisz?
– Wiem o wszystkim – powiedziała drżącym głosem. – Byłam tam wczoraj.
Janek usiadł ciężko na krześle i schował twarz w dłoniach.
– To nie tak… – zaczął cicho.
– To jak? – Weronika poczuła narastającą złość i rozpacz jednocześnie.
Janek milczał przez długą chwilę.
– Poznałem ją przypadkiem… Byłem samotny… Ty ciągle zajęta domem, mamą, córką… Potrzebowałem kogoś, kto mnie wysłucha…
Weronika poczuła się tak, jakby ktoś wyciągnął jej serce i rzucił na podłogę.
– A pierścionek? – zapytała cicho.
– To był jej pierścionek… Oddała mi go… Chciałem ci go dać, żeby zacząć wszystko od nowa… Ale nie potrafię już kłamać…
Przez kolejne dni w domu panowała cisza. Matka Weroniki pytała szeptem: „Co się dzieje?”, a córka zamykała się w swoim pokoju i udawała, że nic nie słyszy.
W końcu Janek spakował walizkę i wyszedł bez słowa. Weronika została sama z matką i dorosłą córką w trzypokojowym mieszkaniu na Ochocie. Każdy dzień był walką o przetrwanie – o uśmiech dla córki, o spokój dla matki, o własną godność.
Czasem patrzę na ten pierścionek i zastanawiam się: czy można było uratować nasze małżeństwo? Czy jeden prezent naprawdę może zniszczyć wszystko? A może to tylko symbol tego, co już dawno przestało istnieć?