Dramatyczny list od matki: Kiedy własna rodzina żąda alimentów
— Znowu pada — mruknął Piotr, zamykając za sobą drzwi i strzepując z kurtki krople deszczu. W jego dłoni zobaczyłam biały kopertowy prostokąt. — To dla ciebie, od twojej mamy.
Zamarłam. Od lat nie dostałam od niej żadnej wiadomości. Ostatni raz rozmawiałyśmy na pogrzebie babci, kiedy rzuciła mi w twarz: „Zawsze byłaś niewdzięczna”. Od tamtej pory cisza. Teraz, po tylu latach, list? Wzięłam kopertę z drżącymi dłońmi. Piotr patrzył na mnie z troską, ale nie pytał. Wiedział, że to nie jego sprawa.
Usiadłam przy kuchennym stole, otworzyłam list i zaczęłam czytać. „Kasiu, wiem, że nasze relacje nie były łatwe. Ale jestem w trudnej sytuacji i proszę cię o alimenty…”
Zacisnęłam zęby. Alimenty? Dla niej? Dla kobiety, która przez całe moje dzieciństwo była bardziej zainteresowana nowymi partnerami niż mną? Która zostawiała mnie samą na całe weekendy, bo „musiała odpocząć”? Przypomniałam sobie te długie wieczory, kiedy siedziałam przy oknie i czekałam, aż wróci. Czasem wracała pijana, czasem w ogóle.
— Co napisała? — Piotr próbował delikatnie przerwać ciszę.
— Prosi o alimenty — odpowiedziałam głucho.
— Chyba żartujesz… — westchnął. — Po tym wszystkim?
Nie odpowiedziałam. W głowie miałam mętlik. Przez lata próbowałam zbudować własne życie, odciąć się od przeszłości. Skończyłam studia, znalazłam pracę w bibliotece, wyszłam za Piotra. Mamy dwójkę dzieci — Zosię i Antka. Chciałam być inną matką niż ona. Czułą, obecna, wspierającą.
Ale ten list wszystko rozdarł na nowo. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Wspomnienia wracały falami: jak prosiłam ją o pomoc przy zadaniu domowym, a ona mówiła: „Nie mam teraz czasu”. Jak płakałam po pierwszej kłótni z koleżanką, a ona tylko wzruszyła ramionami: „Nie przesadzaj”. Jak pierwszy raz dostałam okres i nie wiedziałam, co robić — wtedy zadzwoniłam do sąsiadki.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie ciotka Basia.
— Kasiu, twoja mama jest w trudnej sytuacji. Straciła pracę, ma długi… Może byś jej pomogła?
— Pomogła? — wybuchłam. — Gdzie ona była, kiedy ja jej potrzebowałam?
— Wiem, że nie była idealna… Ale to twoja matka.
To zdanie słyszałam przez całe życie. „To twoja matka.” Jakby sam fakt bycia matką dawał jej prawo do wszystkiego — do zaniedbania, do obojętności, do ranienia mnie raz za razem.
Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Nie mogłam się skupić w pracy. Zosia zapytała:
— Mamo, dlaczego jesteś smutna?
Uśmiechnęłam się blado:
— To nic ważnego, kochanie.
Ale przecież to było ważne. To była cała moja przeszłość, która nagle wróciła z całą siłą.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do mamy. Odebrała po kilku sygnałach.
— Kasiu? — Jej głos był cichy i jakby starszy niż pamiętałam.
— Dostałam twój list.
Zapadła cisza.
— Wiem, że nie byłam dobrą matką… Ale naprawdę nie mam już nikogo.
— A ja miałam ciebie? — zapytałam ostro. — Przez całe dzieciństwo byłam sama!
— Przepraszam… Nie umiałam inaczej… — wyszeptała.
Poczułam łzy pod powiekami. Tyle lat czekałam na te słowa. Ale teraz brzmiały jak puste frazesy.
— Chcesz ode mnie pieniędzy?
— Nie tylko… Chciałabym też… żebyśmy spróbowały jeszcze raz być rodziną.
Zamilkłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Po tej rozmowie długo siedziałam w milczeniu. Piotr usiadł obok mnie i objął ramieniem.
— Co zamierzasz zrobić?
— Nie wiem… — szepnęłam. — Czy można wybaczyć komuś tylko dlatego, że jest twoją matką?
Przez kolejne dni rozważałam wszystkie za i przeciw. Z jednej strony czułam gniew i żal za zmarnowane dzieciństwo. Z drugiej — litość dla samotnej, schorowanej kobiety. Czy powinnam jej pomóc? Czy to sprawiedliwe wobec mojej rodziny?
W końcu napisałam jej list: „Mamo, mogę ci pomóc finansowo na tyle, na ile pozwala mi sytuacja. Ale nie wiem, czy potrafię być dla ciebie córką tak po prostu. Potrzebuję czasu.”
Nie wiem, czy to dobra decyzja. Może jestem egoistką? Może powinnam wybaczyć i spróbować odbudować relację? A może mam prawo chronić siebie i swoją rodzinę przed bólem?
Czy bycie córką oznacza obowiązek bez względu na wszystko? Czy można wymagać miłości i wsparcia tylko dlatego, że łączy nas krew?