Złożony wybór: Między przeszłością a teraźniejszością

— Babciu, nie chcę kaszy — cicho odezwał się Maciek, odsuwając talerz, nie spuszczając wzroku z Tamary. Tak robiła kiedyś jej córka. Jeśli nie chciała zupy czy kaszy, powoli przesuwała talerz ku krawędzi stołu, aż ten spadał na podłogę. Skąd on to zna? Przecież nie mógł tego widzieć, pamiętać. Dorosła Alicja nigdy tak nie robiła przy nim. A jednak w tym geście było coś znajomego, coś, co ścisnęło mi serce.

Zatrzymałam się na chwilę, patrząc na wnuka. W kuchni pachniało świeżo ugotowaną kaszą manną, a za oknem padał ciepły, czerwcowy deszcz. Maciek miał siedem lat i był do mnie bardzo przywiązany. Odkąd Alicja wyjechała do Warszawy za pracą, to ja byłam dla niego domem. Ale dziś miało się wszystko zmienić.

— Maciuś, zjedz chociaż trochę — poprosiłam łagodnie, starając się ukryć drżenie głosu. — Wiesz, że mama przyjedzie po ciebie po południu?

Chłopiec skinął głową i nagle jego oczy zaszkliły się łzami. — Nie chcę do mamy — wyszeptał. — Chcę zostać z tobą.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez tyle lat byłam dla niego wszystkim: opiekunką, nauczycielką, czasem nawet matką. Alicja pojawiała się rzadko, zawsze zabiegana, zawsze z telefonem przy uchu. Ostatnio jednak coraz częściej dzwoniła i mówiła o tym, że chce zabrać Maćka do siebie na stałe. „Muszę w końcu być matką dla własnego dziecka” — powtarzała. Ale czy można nadrobić stracony czas?

Przypomniałam sobie dzień, w którym Alicja wyjechała. Miała wtedy dwadzieścia trzy lata i serce pełne marzeń. „Mamo, ja muszę spróbować!” — krzyczała przez łzy, pakując walizkę. „Nie chcę skończyć jak ty!” Te słowa bolały mnie wtedy bardziej niż cokolwiek innego. Czy naprawdę moje życie było aż tak złe? Czy bycie matką i babcią to powód do wstydu?

— Babciu… — Maciek przerwał moje rozmyślania. — A jeśli mama mnie nie będzie kochać?

Przykucnęłam przy nim i objęłam go mocno. — Twoja mama bardzo cię kocha. Tylko czasem ludzie nie potrafią tego okazać.

W tej chwili zadzwonił domofon. Serce mi zamarło. To musiała być Alicja.

— Idź do swojego pokoju, Maćku — powiedziałam cicho.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ją — moją córkę, której nie widziałam od trzech miesięcy. Była zmęczona, pod oczami miała cienie, ale w jej spojrzeniu widziałam determinację.

— Cześć, mamo — powiedziała bez uśmiechu.

— Cześć, Alicjo.

Przez chwilę stałyśmy naprzeciwko siebie w milczeniu. W końcu weszła do środka i rozejrzała się po kuchni.

— Pachnie jak dawniej — mruknęła.

— Ugotowałam kaszę dla Maćka. Nie chce jeść.

Alicja westchnęła ciężko i usiadła przy stole.

— Mamo… Ja wiem, że to dla ciebie trudne. Ale muszę go zabrać do siebie. Znalazłam lepszą pracę, wynajęłam mieszkanie… Chcę być matką.

Poczułam narastający bunt. — Bycie matką to nie tylko mieszkanie i praca! On cię nie zna! Przez tyle lat był tutaj szczęśliwy!

Alicja spojrzała na mnie ze złością.

— Myślisz, że nie wiem? Myślisz, że nie mam wyrzutów sumienia? Ale to moje dziecko! Ty już miałaś swoje szanse!

Te słowa zabolały mnie jak policzek. Przez chwilę chciałam krzyczeć, wyrzucić jej wszystko: samotność po śmierci męża, lata poświęcone dla niej i Maćka, własne niespełnione marzenia. Ale powstrzymałam się.

— On cię potrzebuje — powiedziałam cicho. — Ale czy ty jesteś gotowa go przyjąć?

Alicja spuściła wzrok.

— Nie wiem… Ale muszę spróbować.

W tym momencie do kuchni wszedł Maciek. Stanął między nami i spojrzał najpierw na mnie, potem na matkę.

— Mamo… — zaczął niepewnie. — A będziesz ze mną codziennie?

Alicja uklękła przy nim i przytuliła go mocno.

— Postaram się, synku. Obiecuję.

Patrzyłam na nich i czułam narastający żal i bezsilność. Czy naprawdę muszę oddać Maćka? Czy mam prawo zatrzymać go tylko dlatego, że boję się samotności?

Wieczorem siedziałam sama w kuchni. Alicja spakowała rzeczy Maćka i wyszli razem na dworzec. Zostały po nich tylko puste krzesło i niedojedzona kasza na stole.

Nie spałam całą noc. W głowie kłębiły mi się myśli: czy dobrze zrobiłam? Czy mogłam walczyć bardziej? Czy miłość to czasem nieumiejętność puszczenia wolno tych, których kochamy najbardziej?

Następnego dnia zadzwonił telefon.

— Mamo… — głos Alicji był cichy i drżący. — Maciek cały czas płacze. Pyta o ciebie… Nie wiem, czy dam radę…

Przez chwilę milczałam, a potem powiedziałam:

— Może spróbujemy razem? Może nie musisz być sama?

Po drugiej stronie zapadła cisza.

— Chciałabym… — wyszeptała w końcu Alicja.

Odetchnęłam głęboko i poczułam ulgę pomieszaną z lękiem przed przyszłością.

Czasem życie zmusza nas do wyborów bez dobrych rozwiązań. Może najważniejsze jest to, by próbować rozmawiać i nie zamykać drzwi przed tymi, których kochamy? Czy można naprawić relacje po tylu latach milczenia? Czy miłość wystarczy?