Mama przyjeżdża? Odwołaj! Będzie moja była!
— Krzysiek, pamiętasz, że jutro przyjeżdża moja mama? — krzyknęłam, wycierając ręce w kuchenny ręcznik. Zapach pieczonego schabu wypełniał mieszkanie, a ja czułam się jak bohaterka własnego dramatu. To miał być spokojny wieczór, ale już wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie.
Krzysiek pojawił się w drzwiach, z telefonem przy uchu i miną, która zwiastowała kłopoty. — Iga… — zaczął niepewnie. — Musimy pogadać.
Zamarłam. Znałam ten ton. To był ten sam głos, którym oznajmił mi kiedyś, że jego siostra wraca do Polski na stałe i będzie mieszkać z nami przez miesiąc. — Co się stało? — zapytałam, próbując ukryć narastającą irytację.
— Jutro… przyjedzie też Ola. Moja była. — powiedział to tak cicho, jakby miał nadzieję, że nie usłyszę.
— Żartujesz sobie? — wybuchłam. — Moja mama pierwszy raz od roku przyjeżdża do nas na obiad, a ty zapraszasz swoją byłą?!
— Nie zapraszam! — bronił się Krzysiek. — Ona sama zadzwoniła, że będzie przejazdem przez Warszawę i chciałaby oddać mi jakieś stare rzeczy. Powiedziałem jej, że może wpaść na chwilę…
Przez chwilę stałam w milczeniu, próbując ogarnąć chaos w głowie. Moja mama była osobą, która nie znosiła niespodzianek i miała alergię na wszystko, co mogło zakłócić jej plan dnia. A teraz miałam jej powiedzieć, że podczas rodzinnego obiadu pojawi się była dziewczyna mojego chłopaka?
— Odwołaj ją — powiedziałam stanowczo. — Albo odwołaj mamę. Nie dam rady tego pogodzić.
Krzysiek westchnął ciężko i usiadł przy stole. — Iga, nie mogę tak po prostu powiedzieć Oli, żeby nie przychodziła. To byłoby nie w porządku. Poza tym…
— Poza tym co? Nadal coś do niej czujesz? — rzuciłam z goryczą.
— Nie! Po prostu… Chciałbym załatwić to raz na zawsze. Odda mi rzeczy i tyle.
Wiedziałam, że nie wygram tej rozmowy. Krzysiek zawsze był zbyt miękki wobec ludzi ze swojej przeszłości. A ja? Ja byłam rozdarta między lojalnością wobec matki a chęcią wsparcia partnera.
Noc spędziłam przewracając się z boku na bok. W głowie układałam scenariusze: mama obrażona na cały świat, Ola patrząca na mnie z góry, Krzysiek próbujący wszystkich pogodzić i ja — pośrodku tego cyrku.
Rano obudziłam się z bólem głowy i poczuciem nadchodzącej katastrofy. W kuchni czekała mnie kolejna niespodzianka: Krzysiek już był ubrany i nerwowo przeglądał telefon.
— Dzwoniła Ola — powiedział bez powitania. — Będzie o trzynastej.
— Mama przyjedzie o dwunastej trzydzieści — rzuciłam sucho.
— Może jakoś to przeżyjemy? — próbował żartować.
Nie odpowiedziałam. Zamiast tego zaczęłam nakrywać do stołu, starając się nie myśleć o tym, co mnie czeka.
O dwunastej trzydzieści pięć zadzwonił domofon. Mama weszła do mieszkania z torbą pełną domowych wypieków i natychmiast zaczęła komentować: — Ojej, Iga, znowu masz bałagan w przedpokoju! I te buty…
Przywitałam ją uśmiechem wymuszonym jak nigdy wcześniej. — Mamo, usiądź proszę. Zaraz podam obiad.
Nie minęło dziesięć minut, gdy rozległ się kolejny dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Krzyśka z paniką w oczach. On tylko wzruszył ramionami.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Olę. Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałam ze zdjęć: wysoka, pewna siebie, z ironicznym uśmiechem na ustach.
— Cześć Iga — powiedziała chłodno. — Przepraszam za najście.
— Wejdź… — wymamrotałam.
Mama spojrzała na nią z ciekawością i natychmiast zwróciła się do mnie szeptem: — Kto to?
— Koleżanka Krzyśka — skłamałam bez mrugnięcia okiem.
Ola wręczyła Krzyśkowi torbę z rzeczami i usiadła przy stole jakby była u siebie w domu. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwała moja mama:
— Iga, może przedstawisz nas oficjalnie?
Zacisnęłam dłonie na serwetce tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. — Mamo, to Ola… stara znajoma Krzyśka.
Ola uśmiechnęła się szeroko: — Tak, bardzo stara znajoma.
Mama zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów i westchnęła teatralnie. — No proszę…
Obiad ciągnął się w nieskończoność. Mama zadawała pytania o wszystko: skąd się znamy, czym zajmuje się Ola, dlaczego nie ma jeszcze dzieci (to pytanie padło dwa razy). Krzysiek próbował ratować sytuację żartami, ale atmosfera była gęsta jak barszcz na Wigilię.
W pewnym momencie Ola spojrzała na mnie i powiedziała:
— Wiesz Iga, zawsze podziwiałam twoją cierpliwość do Krzyśka. Ja nie dałam rady…
Mama aż zakrztusiła się kompotem.
— To znaczy? — zapytała podejrzliwie.
— Och, nic takiego… Po prostu Krzysiek jest bardzo… lojalny wobec przeszłości.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego. On tylko spuścił wzrok i zaczął bawić się widelcem.
Po obiedzie Ola szybko się pożegnała. Mama została jeszcze chwilę i zanim wyszła, powiedziała:
— Iga, musisz bardziej dbać o swoje granice. Nie pozwól ludziom wchodzić ci na głowę.
Zostałam sama w kuchni z górą naczyń i jeszcze większym bałaganem w głowie niż rano. Krzysiek podszedł do mnie niepewnie:
— Przepraszam…
Nie odpowiedziałam od razu. Patrzyłam przez okno na szare bloki i zastanawiałam się: czy naprawdę można pogodzić wszystkich? Czy zawsze muszę wybierać między sobą a innymi?
Może czasem trzeba po prostu postawić siebie na pierwszym miejscu? Czy ktoś inny też tak ma?