Ostatnia wiadomość: List, który zmienił wszystko

– Zosia, nie grzeb w tych papierach! – głos mamy rozległ się z kuchni, ostry jak trzask łamanej gałęzi. Ale już było za późno. Moje palce ślizgały się po pożółkłych kopertach, a serce waliło mi jak oszalałe. Właśnie wtedy, wśród sterty rachunków i starych pocztówek, znalazłam ten list. Był zaadresowany do mojej mamy, Haliny Nowak, ale nadawcą był ktoś, kogo imienia nigdy nie słyszałam w naszym domu: Andrzej Zieliński.

Miałam wtedy dwadzieścia dwa lata i właśnie wróciłam z pogrzebu babci. Dom był pełen ciszy, tej ciężkiej, która zostaje po kimś, kto odszedł na zawsze. Mama krzątała się po kuchni, udając, że wszystko jest w porządku, a ja czułam, że coś się zmieniło. Może dlatego odważyłam się zapytać:

– Mamo, dlaczego nigdy nie mówiłaś mi o tacie?

Zamarła na chwilę, z nożem w ręku, nad deską do krojenia. – Czy źle ci się ze mną żyje? – odpowiedziała cicho, nie patrząc mi w oczy.

Nie odpowiedziałam. Bo co miałam powiedzieć? Że kocham ją, ale czuję się jak połowa człowieka? Że od lat śni mi się mężczyzna bez twarzy, który odchodzi, zanim zdążę go zapytać, kim jest?

List był krótki. „Halino, wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Ale musisz wiedzieć, że nigdy nie przestałem myśleć o naszej córce. Jeśli kiedyś będzie chciała mnie poznać, powiedz jej prawdę. Andrzej.” Data: 1999 rok. Miałam wtedy dwa lata.

Przez chwilę siedziałam na podłodze, ściskając kopertę tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. W głowie huczało mi tylko jedno pytanie: dlaczego?

Wieczorem, kiedy mama usiadła naprzeciwko mnie z kubkiem herbaty, wyciągnęłam list i położyłam go na stole. – Znalazłam to – powiedziałam cicho.

Zbladła. Przez chwilę myślałam, że zemdleje. – Nie powinnaś była tego czytać – wyszeptała.

– Mamo, kim jest mój ojciec? Dlaczego nigdy mi o nim nie opowiedziałaś?

Patrzyła na mnie długo, jakby ważyła każde słowo. – Andrzej był… kimś ważnym. Ale wybrał inną drogę. Zostawił mnie, kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży. Nie chciałam, żebyś cierpiała przez jego decyzje.

– Ale on napisał, że chciał mnie poznać! – głos mi się załamał. – Dlaczego mi to odebrałaś?

Mama odwróciła wzrok. – Bałam się. Bałam się, że cię stracę. Że on cię zabierze, albo że będziesz mnie winić za to, że nie miałaś pełnej rodziny.

Wtedy zrozumiałam, że cała moja złość miesza się z jej lękiem. Przez lata żyłyśmy razem, ale każda z nas nosiła w sobie inną samotność.

Przez kolejne dni nie mogłam spać. Wpatrywałam się w sufit i wyobrażałam sobie Andrzeja Zielińskiego. Czy był do mnie podobny? Czy miał takie same oczy jak ja? Czy myślał o mnie w urodziny, czy może zapomniał?

Zaczęłam szukać. Najpierw w internecie – nazwisko, miasto, stare zdjęcia. Potem pytałam ciotki, sąsiadki, nawet babcię ze strony mamy, zanim umarła. Każdy milczał albo zbywał mnie półsłówkami. W końcu znalazłam numer telefonu do Andrzeja Zielińskiego z Krakowa. Zadzwoniłam. Odebrała kobieta.

– Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z panem Andrzejem? – zapytałam drżącym głosem.

– Andrzej nie żyje – odpowiedziała sucho. – Kim pani jest?

Zatkało mnie. – Jestem… Zosia. Córka Haliny Nowak.

Po drugiej stronie zapadła cisza. – Wiedziałam, że kiedyś zadzwonisz – powiedziała kobieta. – Jestem jego żoną. Andrzej zawsze żałował, że nie mógł cię poznać.

Rozłączyłam się i długo płakałam. Miałam wrażenie, że całe moje życie toczy się obok mnie, jakby ktoś inny je przeżywał. Mama próbowała mnie pocieszyć, ale czułam do niej żal. Nie potrafiłam jej wybaczyć, że odebrała mi szansę na poznanie ojca.

Minęły tygodnie. W końcu usiadłyśmy razem na ławce w parku. – Przepraszam – powiedziała mama. – Chciałam cię chronić, ale chyba tylko cię skrzywdziłam.

Patrzyłam na nią długo. – Może obie jesteśmy ofiarami jego decyzji? – zapytałam cicho.

Mama uśmiechnęła się smutno. – Może tak. Ale teraz masz wybór. Możesz żyć dalej z tą wiedzą albo spróbować znaleźć coś dobrego w tym wszystkim.

Nie wiem, czy kiedykolwiek pogodzę się z tym, co się stało. Ale wiem jedno: prawda boli mniej niż niewiedza. Czasem zastanawiam się, ilu ludzi wokół mnie nosi podobne tajemnice. Czy lepiej żyć w kłamstwie dla czyjegoś dobra? Czy mamy prawo decydować za innych o ich szczęściu?

Może nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania. Ale wiem, że już nigdy nie będę tą samą Zosią, co wcześniej.