Wrócił do domu i powiedział: „Chcę rozwodu” — wtedy przypomniałam sobie słowa mamy, których nigdy nie rozumiałam
– Chcę rozwodu.
Te dwa słowa zawisły w powietrzu jak wyrok. Stałam w kuchni, trzymając w ręku kubek z herbatą, kiedy Darek wszedł do mieszkania. Był zmęczony, jak zwykle po pracy, ale tym razem nie spojrzał mi w oczy. Po prostu rzucił torbę na podłogę i wypowiedział te słowa, które roztrzaskały moje serce na milion kawałków.
– Co ty mówisz? – zapytałam, czując jak głos mi drży. – Darek, o co chodzi?
Nie odpowiedział od razu. Przeszedł przez salon, usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Przez chwilę panowała cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara na ścianie. Wtedy przypomniałam sobie słowa mojej mamy: „Nigdy nie myśl, że wszystko masz na zawsze. Ludzie się zmieniają, nawet jeśli przysięgali ci miłość do końca życia”. Zawsze uważałam, że to przesada. Przecież my byliśmy inni.
– Po prostu… już nie mogę – powiedział w końcu Darek. – Próbowałem, naprawdę próbowałem. Ale to nie ma sensu.
Poczułam, jak świat zaczyna wirować. Przez szesnaście lat byliśmy razem. Poznaliśmy się na studiach, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Mieliśmy Sarę, naszą cudowną córkę, która teraz siedziała w swoim pokoju i pewnie słyszała każde nasze słowo.
– Czy jest ktoś inny? – zapytałam cicho.
Darek spojrzał na mnie z wyrzutem.
– To nie tak… Po prostu czuję się pusty. Nie wiem, kim jestem. Chcę zacząć od nowa.
Nie wierzyłam mu. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś ukrywa. Ale nie miałam siły drążyć. Zamiast tego usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam płakać. Nie krzyczałam, nie robiłam sceny. Po prostu łzy same płynęły mi po policzkach.
Następne dni były jak koszmar. Darek spał na kanapie, unikał rozmów. Sara patrzyła na mnie wielkimi oczami i pytała: – Mamo, czy tata nas już nie kocha?
Co miałam jej odpowiedzieć? Że tata postanowił zniszczyć naszą rodzinę? Że wszystko, co budowaliśmy przez lata, nagle przestało mieć znaczenie?
Zadzwoniłam do mamy. Zawsze była moją opoką.
– Mamo, Darek chce rozwodu – wyszeptałam przez łzy.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Wiedziałam – powiedziała w końcu mama. – Widziałam to w jego oczach ostatnio. Ale pamiętaj, dziecko: czasem lepiej pozwolić komuś odejść niż trzymać go na siłę.
Nie chciałam jej słuchać. Chciałam walczyć o naszą rodzinę. Próbowałam rozmawiać z Darkiem, prosiłam o terapię małżeńską, o drugą szansę. On tylko kręcił głową.
– To nie ma sensu – powtarzał uparcie.
W pracy ledwo funkcjonowałam. Koleżanki patrzyły na mnie ze współczuciem, ale nikt nie miał odwagi zapytać, co się dzieje. Wieczorami siedziałam sama w kuchni i analizowałam każdy szczegół naszego życia: może byłam zbyt wymagająca? Może za bardzo skupiałam się na Sarze? Może powinnam była częściej mówić mu, że go kocham?
Pewnego dnia znalazłam w jego telefonie wiadomość od kobiety podpisanej jako „Anka z pracy”. „Tęsknię za tobą” – napisała. Serce mi zamarło.
– Kto to jest? – zapytałam wieczorem, pokazując mu telefon.
Darek pobladł.
– To nic takiego… To tylko koleżanka.
– Nie kłam mi! – krzyknęłam pierwszy raz od lat.
Wtedy przyznał się do wszystkiego. Romans trwał od kilku miesięcy. Anka była młodsza, wolna od zobowiązań, pełna energii i marzeń. Przy niej czuł się znowu młody.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Nie chciałem cię zranić.
Wybiegłam z domu i długo chodziłam po osiedlu bez celu. Czułam się upokorzona, zdradzona, oszukana przez człowieka, któremu ufałam bezgranicznie.
Rozwód był formalnością. Darek wyprowadził się do wynajętego mieszkania na drugim końcu miasta. Sara płakała nocami i pytała, dlaczego tata już z nami nie mieszka.
Mama przyjechała do mnie na kilka tygodni. Pomagała mi ogarnąć codzienność, gotowała obiady, sprzątała mieszkanie.
– Musisz być silna dla Sary – powtarzała.
Ale ja nie czułam się silna. Czułam się pusta i bezwartościowa.
Minęły miesiące. Powoli zaczęłam wracać do życia. Zaczęłam chodzić na jogę, spotykać się z koleżankami, czytać książki, na które nigdy nie miałam czasu. Sara zaczęła się uśmiechać coraz częściej.
Pewnego dnia spotkałam Darka na zakupach. Był z Anką. Wyglądali na szczęśliwych.
– Cześć – powiedział cicho.
– Cześć – odpowiedziałam spokojnie.
Nie poczułam już bólu ani złości. Poczułam ulgę.
Wieczorem usiadłam z Sarą przy stole i powiedziałam:
– Wiesz, kochanie, czasem dorośli się rozstają. Ale to nie znaczy, że przestają cię kochać.
Sara przytuliła się do mnie mocno.
Teraz wiem, że mama miała rację. Nic nie jest dane raz na zawsze. Ale może właśnie dlatego warto doceniać każdą chwilę?
Czy można było uratować nasze małżeństwo? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały? A może czasem trzeba pozwolić odejść komuś, kto już nie chce zostać?