Moja była żona wróciła z cudzym dzieckiem: przyjąłem ją pod swój dach, ale to był początek końca

— Michał… proszę, tylko mnie wysłuchaj — jej głos drżał, a łzy spływały po policzkach. Stałem na schodach, klucz w dłoni, patrząc na kobietę, która kiedyś była moją żoną. Na kolanach trzymała małą dziewczynkę, może trzyletnią, z wielkimi brązowymi oczami.

Nie widziałem Magdy od dwóch lat. Odeszła nagle, zostawiając mnie z pustym mieszkaniem i jeszcze większą pustką w sercu. Przez długi czas nie mogłem się pozbierać. Wszyscy mówili: „Czas leczy rany”, ale to nieprawda. Czas tylko uczy żyć z bólem.

— Co ty tu robisz? — zapytałem, choć głos mi się łamał.

— Nie mam dokąd pójść. On… on nas zostawił. — Magda przytuliła dziewczynkę mocniej. — To jest Zosia.

Patrzyłem na nią, próbując zrozumieć, jakim cudem znalazła się z powrotem pod moim dachem. Przypomniałem sobie wszystkie noce, kiedy czekałem na jej powrót, wszystkie rozmowy, które kończyły się kłótnią i trzaskiem drzwi. Przypomniałem sobie też ten dzień, kiedy powiedziała mi, że odchodzi do kogoś innego.

— Michał… ja wiem, że nie mam prawa cię o nic prosić. Ale Zosia nie jest niczemu winna. Potrzebujemy pomocy.

Wpuściłem je do środka. Nie dlatego, że wybaczyłem Magdzie. Po prostu nie potrafiłem zostawić dziecka na ulicy. Przez pierwsze dni panowała cisza. Magda spała z Zosią w dawnym pokoju gościnnym. Ja zamykałem się w swoim pokoju i słuchałem ich szeptów przez cienką ścianę.

Którejś nocy usłyszałem płacz Zosi. Wyszedłem z pokoju i zobaczyłem Magdę siedzącą na podłodze, tulącą córkę.

— Ma gorączkę — powiedziała cicho. — Nie wiem, co robić.

Bez słowa pojechałem do apteki. Wróciłem z lekami i termometrem. Zosia patrzyła na mnie nieufnie, ale pozwoliła się zbadać.

Z czasem zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o Zosi — o jej ulubionych bajkach, o tym, że boi się burzy i nie lubi mleka. Potem o codzienności: rachunkach, zakupach, pracy. Magda zaczęła szukać pracy w okolicy, ale nikt nie chciał zatrudnić samotnej matki bez doświadczenia.

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole. Magda spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Wiem, że cię zraniłam. Nie oczekuję wybaczenia… Ale dziękuję ci za wszystko.

Chciałem jej powiedzieć, że to wszystko jest dla mnie za trudne. Że codziennie walczę ze sobą, żeby nie wracać do dawnych wspomnień. Że widok jej twarzy boli bardziej niż samotność.

Zosia szybko przyzwyczaiła się do nowego domu. Zaczęła mówić do mnie „wujku Michał”, a potem — ku mojemu zaskoczeniu — „tato”. Za każdym razem serce mi się ściskało.

Pewnego dnia zadzwonił telefon. To był Bartek — brat Magdy.

— Michał, co ty wyprawiasz? Ona cię zostawiła! Teraz wraca z cudzym bachorem i ty ją jeszcze przyjmujesz? — krzyczał do słuchawki.

— Bartek, to nie twoja sprawa.

— A twoja godność? Myślisz, że ona się zmieniła? Ludzie gadają po całej wsi!

Zacząłem zauważać spojrzenia sąsiadów. W sklepie pani Halina przestała się do mnie uśmiechać. Na przystanku ktoś rzucił pod nosem: „Patrzcie, jaki frajer”.

Magda coraz częściej płakała po nocach. Zosia pytała: „Dlaczego mama jest smutna?”. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.

W końcu Magda znalazła pracę w piekarni na drugim końcu miasta. Zostawała tam coraz dłużej, wracała zmęczona i rozdrażniona. Coraz częściej kłóciliśmy się o drobiazgi: o bałagan w kuchni, o rachunki, o to, kto odbierze Zosię z przedszkola.

Pewnego wieczoru Magda przyszła późno i od progu zaczęła krzyczeć:

— Mam już dość! Nie jestem twoją żoną! Nie musisz mi pomagać!

— To po co tu jesteście? — wybuchłem pierwszy raz od miesięcy.

Zosia schowała się pod stołem i zaczęła płakać.

Magda spakowała się tej samej nocy. Rano znalazłem tylko kartkę: „Przepraszam za wszystko. Muszę spróbować sama.”

Zostałem sam w pustym mieszkaniu — drugi raz w życiu. Tym razem jednak czułem coś więcej niż ból: czułem gniew i żal do siebie samego.

Czy można naprawdę wybaczyć komuś zdradę? Czy można zacząć od nowa z kimś, kto raz już nas zostawił? A może są rany, które nigdy się nie goją?

Czasem patrzę przez okno i zastanawiam się: czy zrobiłem dobrze? Czy bycie dobrym człowiekiem zawsze musi boleć?