Kiedy miłość gaśnie i wraca: Historia Marii z Poznania, która po zdradzie męża musiała odnaleźć siebie na nowo

— Maria, musimy porozmawiać — powiedział Andrzej, stojąc w progu kuchni. W jego głosie słyszałam napięcie, którego nie znałam przez te wszystkie lata. Stałam przy zlewie, myjąc filiżanki po niedzielnej kawie. Nasza córka, Ola, właśnie wyszła do swojego pokoju, a syn, Tomek, był już od dawna na studiach w Warszawie. W domu panowała cisza, którą nagle przerwały jego słowa.

— O co chodzi? — zapytałam, nie odwracając się.

— Zakochałem się w kimś innym. Wyprowadzam się.

Nie wiem, ile czasu stałam nieruchomo. Woda lała się do zlewu, aż przepełniła filiżankę i zaczęła kapać na podłogę. W głowie miałam tylko jedno pytanie: „Dlaczego ja?”

Andrzej spakował się w ciągu godziny. Nie patrzył mi w oczy. Ola płakała w swoim pokoju, a ja czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce i zostawił pustkę. Przez pierwsze tygodnie żyłam jak automat. Praca w bibliotece dawała mi chwilową ulgę — tam nikt nie zadawał pytań, a ja mogłam schować się między regałami z książkami.

Wieczorami siadałam przy kuchennym stole i patrzyłam na puste krzesło naprzeciwko. Zastanawiałam się, czy Andrzej myśli o mnie, czy jest szczęśliwy z tą młodą kobietą. Ola zamknęła się w sobie, przestała rozmawiać ze mną o czymkolwiek poza szkołą. Czułam się winna — może byłam za mało atrakcyjna? Może powinnam była bardziej dbać o siebie?

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie mama:

— Marysiu, nie możesz tak siedzieć i płakać. Masz dzieci, masz siebie. Życie się nie kończy na jednym mężczyźnie.

Ale dla mnie wtedy wszystko się skończyło. Przez dwadzieścia siedem lat byłam żoną Andrzeja. Nie wiedziałam, kim jestem bez niego.

Minęły trzy miesiące. Zaczęłam chodzić na spacery po Cytadeli, zapisałam się na jogę dla początkujących. Poznałam tam Halinę — wdowę po wojskowym. Rozmawiałyśmy o wszystkim: o samotności, o dzieciach, o tym, jak trudno jest zacząć żyć od nowa po pięćdziesiątce.

Pewnego wieczoru usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Andrzeja. Stał z bukietem tulipanów i torbą podróżną.

— Mogę wejść? — zapytał cicho.

— Po co przyszedłeś? — odpowiedziałam chłodno.

— Tamta… ona nie chciała gotować, nie rozumiała mnie tak jak ty. Zrozumiałem swój błąd. Chcę wrócić do domu.

Poczułam wściekłość i żal jednocześnie. Przez chwilę miałam ochotę rzucić mu te kwiaty pod nogi.

— Domu? Andrzeju, ten dom już nie jest taki sam — powiedziałam drżącym głosem.

Ola usłyszała rozmowę i wyszła z pokoju.

— Tato, jak mogłeś zostawić mamę? Jak możesz teraz wracać? — jej głos był pełen bólu.

Andrzej spuścił wzrok.

Przez kolejne dni próbował mnie przekonać do powrotu do dawnego życia. Przynosił kwiaty, gotował kolacje, opowiadał o tym, jak bardzo żałuje. Ale ja już nie byłam tą samą Marią sprzed kilku miesięcy.

Zaczęłam spotykać się z Haliną i jej znajomymi — chodziliśmy do kina, na koncerty w Starym Browarze. Odkrywałam siebie na nowo: zaczęłam malować akwarele, zapisałam się na kurs języka włoskiego. Po raz pierwszy od lat poczułam, że mogę być szczęśliwa sama ze sobą.

Andrzej próbował jeszcze kilka razy. Pisał listy, zostawiał wiadomości na sekretarce:

— Maria, proszę cię… Daj mi jeszcze jedną szansę.

Ale ja już wiedziałam, że nie chcę wracać do tego, co było. Zrozumiałam, że przez lata żyłam cudzym życiem — spełniając oczekiwania męża, dzieci, rodziny. Teraz chciałam żyć dla siebie.

Najtrudniejsze były święta Bożego Narodzenia. Ola zaprosiła ojca na Wigilię — dla niej i Tomka to był ważny gest pojednania. Siedzieliśmy przy stole w napięciu. Andrzej próbował żartować, ale atmosfera była ciężka jak nigdy wcześniej.

Po kolacji podszedł do mnie:

— Maria…

— Andrzeju, proszę cię… Nie rób tego więcej. Dla dzieci możemy być rodziną przy stole, ale ja już nie jestem twoją żoną w sercu.

Wyszedł bez słowa.

Dziś mija rok od tamtych wydarzeń. Mam pięćdziesiąt jeden lat i czuję się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Moje życie nie jest idealne — czasem brakuje mi bliskości drugiego człowieka, czasem tęsknię za dawnymi czasami. Ale wiem jedno: jestem wolna i mogę decydować o sobie.

Często pytam siebie: ile kobiet w Polsce żyje cudzym życiem tylko dlatego, że boją się samotności? Czy naprawdę warto poświęcać siebie dla kogoś, kto nie potrafi docenić naszej miłości?