Między ciszą a krzykiem: Historia rozbitej rodziny

— A czego się spodziewałeś? Cały czas jestem sama jak palec! Ty tylko przy pracy, dzień i noc. Jestem kobietą, potrzebuję uwagi! — głos mamy drżał, a jej oczy błyszczały łzami i gniewem. Stałem w korytarzu, skulony za drzwiami salonu, ściskając w dłoni pluszowego misia. Miałem wtedy czternaście lat i pierwszy raz w życiu poczułem, że świat może się naprawdę rozpaść na kawałki.

Ojciec stał naprzeciwko niej, zaciśnięte pięści i twarz czerwona od gniewu. — A co powiesz, jak twojemu uwodzicielowi Rysiowi coś podrzucę i zamknę go, co? — rzucił przez zęby. Mama prychnęła tylko i odwróciła się na pięcie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, kim jest ten cały Rysiek, ale już czułem, że to imię będzie mi się śniło po nocach.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej. Ojciec coraz częściej wracał późno z pracy w warsztacie samochodowym. Mówił, że musi zarobić na nasze wakacje nad morzem, ale mama coraz częściej patrzyła w okno, jakby czegoś wypatrywała. Ja próbowałem nie zwracać na to uwagi — miałem swoje sprawy, szkołę, kolegów, pierwsze zauroczenia. Ale atmosfera w domu gęstniała z dnia na dzień.

Pewnego wieczoru usłyszałem cichy śmiech mamy przez telefon. — No przestań, Rysiu… — szeptała. Zamarłem wtedy na schodach. Nie wiedziałem jeszcze, co to znaczy, ale poczułem ukłucie niepokoju. Kilka dni później ojciec znalazł jej wiadomości na Messengerze. Wybuchła awantura, jakiej nasz blok jeszcze nie słyszał.

Tamtej nocy ojciec spakował walizkę. — Nie będę tu dłużej pajacem! — krzyknął do mamy. — Jak ci tak dobrze z tym twoim Ryśkiem, to sobie z nim żyj! — Wyszedł trzaskając drzwiami tak mocno, że aż obrazek z Matką Boską spadł ze ściany.

Zostałem z mamą sam. Przez pierwsze dni chodziła po domu jak cień. Nie płakała przy mnie, ale słyszałem jej szloch za zamkniętymi drzwiami sypialni. Ja udawałem twardego — grałem na komputerze do późna, nie odzywałem się do nikogo w szkole. Ale nocami śniło mi się, że ojciec wraca i wszystko jest jak dawniej.

Babcia próbowała ratować sytuację. — Dziecko, twoja mama jest tylko człowiekiem… — mówiła cicho, głaszcząc mnie po głowie. Ale ja nie chciałem tego słuchać. Dla mnie mama była winna wszystkiego. To przez nią ojciec odszedł. To przez nią już nigdy nie pojedziemy razem nad morze.

Po kilku tygodniach mama zaczęła spotykać się z Ryśkiem otwarcie. Przychodził do nas wieczorami — wysoki, łysy facet z szerokim uśmiechem i zapachem taniej wody kolońskiej. Próbował być miły: — Cześć, Michał! Może pogramy kiedyś razem w piłkę? — Ale ja tylko patrzyłem na niego spode łba i wychodziłem do swojego pokoju.

W szkole przestałem się uczyć. Wychowawczyni zadzwoniła do mamy: — Michał jest zamknięty w sobie, nie rozmawia z nikim… — Mama przyszła do mojego pokoju wieczorem i usiadła obok mnie na łóżku. — Wiem, że ci ciężko… Ale musisz mi wybaczyć…

Nie odpowiedziałem jej wtedy nic. W głowie miałem tylko jedno pytanie: dlaczego ona to zrobiła? Czy naprawdę nie mogła poczekać na ojca? Czy kilka godzin samotności jest warte rozbicia rodziny?

Ojciec dzwonił rzadko. Mieszkał teraz u swojego brata na drugim końcu miasta. Raz zabrał mnie na lody i próbował tłumaczyć: — Wiesz, synu… Czasem dorośli robią głupie rzeczy. Ale ja cię kocham i zawsze będę przy tobie…

Nie potrafiłem mu odpowiedzieć. Czułem się zdradzony przez oboje rodziców. Mama szukała szczęścia gdzie indziej, ojciec uciekł zamiast walczyć o naszą rodzinę.

Minęły miesiące. Mama coraz częściej wychodziła z Ryśkiem na kolacje czy do kina. Ja zostawałem sam w domu z pizzą i Netflixem. Czasem dzwoniła babcia albo ciocia Ela z pytaniem, czy wszystko u mnie dobrze. Kłamałem: — Tak, wszystko w porządku…

Pewnego dnia zobaczyłem ojca przypadkiem na ulicy. Szedł z jakąś kobietą za rękę. Zatrzymałem się jak wryty. On też mnie zauważył i podszedł niepewnie.

— Michał… To jest pani Kasia…

Nie chciałem słuchać wyjaśnień. Uciekłem do domu i zamknąłem się w pokoju na klucz.

Wtedy po raz pierwszy pomyślałem o tym, żeby po prostu zniknąć. Wyjechać gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie zna i gdzie nie muszę wybierać między mamą a tatą.

Z czasem nauczyłem się żyć z tą pustką. Przestałem marzyć o wspólnych świętach czy wakacjach. Zacząłem spotykać się z kolegami z osiedla, grać w piłkę do zmroku i wracać do pustego mieszkania.

Mama próbowała odbudować ze mną relację. — Michał, wiem, że ci trudno… Ale życie musi toczyć się dalej…

Czasem myślę o tym wszystkim i zastanawiam się: czy można wybaczyć zdradę? Czy rodzina może jeszcze być rodziną po takim trzęsieniu ziemi? Czy to ja powinienem dorosnąć szybciej niż moi rodzice?

Może każdy z nas nosi w sobie jakieś pęknięcie? Może to właśnie te pęknięcia sprawiają, że jesteśmy ludźmi? Co wy byście zrobili na moim miejscu?