Mój ojciec sprzedał dom i stanął w moich drzwiach: Czy można wybaczyć zdradę zaufania?

– Co ty tutaj robisz? – zapytałam, patrząc na ojca stojącego w progu mojego mieszkania. Był wieczór, padał deszcz, a on miał na sobie stary płaszcz i trzymał dwie wypchane torby. W jego oczach widziałam zmęczenie, ale też coś jeszcze – jakby cień winy.

– Aniu, mogę wejść? – zapytał cicho. – Muszę z tobą porozmawiać.

Nie widzieliśmy się od miesięcy. Nasze rozmowy zawsze kończyły się kłótnią. Odkąd mama odeszła, ojciec zamknął się w sobie, a ja próbowałam żyć własnym życiem. Teraz stał przede mną, jakby nic się nie stało, jakby nie było tych wszystkich lat milczenia i żalu.

Wpuściłam go do środka. Usiadł na kanapie, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– Sprzedałem dom – powiedział nagle. – Nie mam gdzie mieszkać.

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Dom w Radomiu był jego całym światem. Tam się wychowałam, tam spędziłam dzieciństwo. Jak mógł go sprzedać? I dlaczego nic mi nie powiedział?

– Jak to sprzedałeś? – głos mi się załamał. – Przecież to był nasz dom! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

Ojciec spuścił wzrok.

– Nie chciałem cię martwić. Myślałem… Myślałem, że sobie poradzę. Ale już nie daję rady sam.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. W mojej głowie kłębiły się pytania: gdzie są pieniądze ze sprzedaży? Dlaczego nie próbował się ze mną dogadać? Czy naprawdę nie miał nikogo innego?

– I co teraz? – zapytałam chłodno. – Chcesz tu zamieszkać?

Skinął głową.

– Na jakiś czas… Dopóki nie znajdę czegoś dla siebie.

Poczułam złość. Przez lata czułam się niewidzialna dla ojca. Po śmierci mamy zamknął się w swoim świecie, a ja musiałam radzić sobie sama. Teraz oczekiwał ode mnie pomocy, jakby nic się nie stało.

– A może powinieneś był najpierw zapytać? – wyrzuciłam z siebie. – Moje życie też się liczy!

Ojciec spojrzał na mnie z bólem.

– Wiem, Aniu. Przepraszam. Ale nie mam nikogo innego.

Wstałam i podeszłam do okna. Deszcz bębnił o szybę, a ja czułam się jak mała dziewczynka, która znów musi być dorosła za dwoje. Przypomniałam sobie wszystkie te chwile, kiedy czekałam na jego wsparcie – na studiach, gdy rozstałam się z narzeczonym, gdy straciłam pracę. Zawsze byłam sama.

– Co zrobiłeś z pieniędzmi? – zapytałam nagle.

Ojciec zawahał się.

– Spłaciłem długi… Trochę pomogłem twojemu bratu…

Zacisnęłam pięści. Mój brat Tomek od lat miał problemy z hazardem i alkoholem. Ojciec zawsze go usprawiedliwiał, zawsze mu pomagał, nawet kosztem mnie.

– Czyli znów Tomek był ważniejszy? – syknęłam przez zęby.

Ojciec milczał. Wiedziałam już wszystko.

Przez kolejne dni mieszkał u mnie w pokoju gościnnym. Unikaliśmy rozmów, mijaliśmy się w kuchni i łazience jak obcy ludzie. Czułam narastającą frustrację i żal. Nie mogłam spać, myśli kłębiły mi się w głowie: czy powinnam mu pomóc? Czy mam prawo odmówić?

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie ciotka Basia.

– Aniu, słyszałam o tacie… Wiem, że to trudne, ale on naprawdę nie ma nikogo poza tobą.

– A Tomek? – zapytałam gorzko.

– Tomek znów zniknął… Ojciec jest załamany.

Po tej rozmowie długo siedziałam w kuchni. Próbowałam sobie przypomnieć choć jeden moment bliskości z ojcem po śmierci mamy. Nic nie przychodziło mi do głowy.

Następnego dnia postanowiłam z nim porozmawiać.

– Tato, musimy ustalić zasady – powiedziałam stanowczo. – Nie mogę być twoją opiekunką na pełen etat. Mam swoją pracę, swoje życie.

Ojciec skinął głową.

– Rozumiem… Postaram się znaleźć coś dla siebie jak najszybciej.

Ale wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Był schorowany, miał problemy z sercem i cukrzycą. Widziałam jego bezradność i samotność.

Zaczęliśmy powoli rozmawiać – o dawnych czasach, o mamie, o moim dzieciństwie. Ojciec przyznał się do błędów, do tego, że nie umiał być dla mnie wsparciem po śmierci mamy.

– Bałem się własnych uczuć – powiedział cicho pewnego wieczoru. – Nie wiedziałem, jak ci pomóc…

Poczułam łzy pod powiekami. Po raz pierwszy od lat zobaczyłam w nim człowieka zagubionego i skrzywdzonego przez życie, a nie tylko surowego ojca.

Ale żal pozostał. Wiedziałam, że nie odbudujemy wszystkiego od razu. Musiałam nauczyć się stawiać granice i dbać o siebie.

Po kilku tygodniach ojciec znalazł pokój do wynajęcia u starszej pani na osiedlu obok. Pomogłam mu się przeprowadzić. Pożegnaliśmy się bez słów – tylko spojrzeniem pełnym bólu i nadziei.

Dziś często myślę o tamtych dniach. Czy mogłam zrobić więcej? Czy powinnam była być bardziej wyrozumiała? A może to ja zasługuję na zrozumienie i wsparcie?

Czasem pytam siebie: czy można wybaczyć zdradę zaufania tylko dlatego, że ktoś jest rodziną? A wy – co byście zrobili na moim miejscu?